Wyrok sądu jest nieprawomocny. Jak powiedział prezes radia Adam Stacewicz, po analizie pisemnego uzasadnienia decyzji sądu zapadnie decyzja o ewentualnym odwołaniu od wyroku. - Jestem usatysfakcjonowany wyrokiem - powiedział Wiśniewski. Dodał, że zamierza wrócić do redakcji. Dziennikarz pełnił do czerwca ubiegłego roku funkcję kierownika redakcji publicystyki w rozgłośni. Po zmianach w zarządzie stacji, gdy konkurs na jej prezesa wygrał związany z Samoobroną Stacewicz, zrezygnował ze stanowiska. Nie chciałem firmować działań prezesa - wyjaśnił dziennikarz. Został jednak w radiu i prowadził audycje. Niedługo potem otrzymał wymówienie. Firma argumentowała, że redukuje etaty z powodów ekonomicznych. - Ten argument upadł w trakcie przewodu sądowego, ponieważ w tym samym czasie radio zatrudniło innych dziennikarzy - powiedział Wiśniewski. - Sąd uznał, że kryteria mojego zwolnienia były niesprawiedliwie i nieobiektywne - zaznaczył. Po zwolnieniu Wiśniewskiego rozwiązano redakcję publicystyki, której załoga poparła dziennikarza. Czwartkowy wyrok to kolejna niekorzystna decyzja sądowa dla zarządu koszalińskiego radia. We wtorek tamtejszy sąd okręgowy uznał, że prezes Stacewicz musi przeprosić swoją pracownicę za "werbalne molestowanie seksualne". Stacewicz powiedział, że odwoła się od tego wyroku. O sytuacji w radiu rozmawiali w czwartek z przedstawicielami Rady Nadzorczej stacji jej pracownicy. Jak powiedział przewodniczący związku zawodowego dziennikarzy w firmie Cezary Szewczyk, załoga domaga się m.in. odwołania zarządu firmy a także kilku innych jej pracowników na dyrektorskich stanowiskach. "Chcemy też przywrócenia redakcji publicystyki i poprawy atmosfery pracy w radiu" - dodał. Jak mówił przewodniczący RN radia Krzysztof Legun jeszcze przed zakończeniem spotkania, w czwartek nie zapadną żadne wiążące decyzje. Przeciwko upolitycznieniu radia i mobbingowi protestował niedawno przed gmachem rozgłośni reporter Arkadiusz Jastrzębski.