Proces toczył się od października 2008 roku. Sprawa - co podkreślał w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Sławomir Solnica - należała "do kategorii bardzo trudnych", nie udało się jednoznacznie wykazać winy i sprawstwa oskarżonego dyrektora, co przełożyło się na wyrok uniewinniający. Sędzia dodał, że sprawa mobbingu został przez pokrzywdzoną zgłoszona do Państwowej Inspekcji Pracy. Jednak trwająca przez miesiąc kontrola, którą prowadzono, nie ujawniając jej faktycznych powodów, nie doprowadziła do zebrania dowodów na mobbing. Z wniesionego przez kołobrzeską prokuraturę aktu oskarżenia, wynikało, że do mobbingu miało dochodzić od września 2005 r. do 10 marca 2006 r. Pokrzywdzona pracownica miała być ośmieszana przez dyrektora w obecności innych osób. Szef szpitala miał publicznie kwestionować jej umiejętności zawodowe, używać w stosunku do niej słów obraźliwych, wydawać polecenia, krzycząc, oraz celowo zlecać jej zadania, które nie wynikały z jej zakresu obowiązków. Skutkiem tej sytuacji, według prokuratury, był trwający powyżej siedmiu dni rozstrój zdrowia pokrzywdzonej pracownicy. W toku procesu potwierdzono jedynie część wskazywanych przez oskarżenie faktów. W ocenie sądu nie wyczerpały one jednak znamion ściganego z Kodeksu karnego naruszenia praw pracowniczych. Sąd nie znalazł dowodów na ośmieszanie, używanie słów wulgarnych i kwestionowanie zawodowych umiejętności pokrzywdzonej. Wyrok nie jest prawomocny. Pełnomocnik pokrzywdzonej mecenas Edmund Barcicki zapowiedział apelację. W jego ocenie "sąd, uznając, iż pewnego rodzaju polecenia nie mieściły się w zakresie obowiązków pokrzywdzonej, co mogło naruszać jej godność, jednocześnie .(...) dał wyraźny sygnał, że w tego rodzaju sprawach bardziej wiarygodny jest pracodawca niż pracownik". Dyrektor szpitala nie przyszedł na ogłoszenie wyroku.