W dokumencie czytamy m.in. "W przypadku nie udostępnienia lokalu będziemy zmuszeni do otwarcia lokalu przy udziale straży miejskiej". Mieszkańcy pismo TBS-u przyjęli z dużym zdziwieniem. Nie wszyscy chcą mieć w domu domofon i nie zgadzają się też na otwieranie mieszkań pod nieobecność lokatorów. - W mojej nieobecności? Z jakiej racji? Żeby mnie okradł ktoś? Nie ma o czym mówić! W dzisiejszych czasach? Panie, komu się dziś wierzy? - mówił jeden z mieszkańców "Prawobrzeża". Zdziwienia nie kryli też miejscy radni. Jędrzej Wijas zapowiedział, że na najbliższej sesji złoży w tej sprawie interpelację. - Ktoś wtargnie na teren ich mieszkania i zgwałci ich prywatność. Dla mnie jest to łamanie swobód obywatelskich - uważa radny. Prezes TBS-u tłumaczy, że to nie on sporządzał pismo i że doszło do nieporozumienia. - Proszę pana, jeśli kogoś nie ma w domu, na pewno nie będziemy wchodzić i zakładać na siłę domofony - zapewnia.