Do tragedii doszło w niedzielę rano po godzinie 7. niedaleko budynku pogotowia i szpitala przy ul. Skłodowskiej-Curie w Darłowie - informuje stacja TVN24. Kierowca stracił panowanie nad autem, w efekcie czego wypadło ono z zakrętu i uderzyło w barierkę oddzielającą ulicę od chodnika. Grupa młodych ludzi, która podróżowała samochodem i najprawdopodobniej wracała z dyskoteki, odjechała z miejsca zdarzenia, ale niedaleko. Gdy pasażerowie zauważyli, że z podróżującą z nimi 21-latką dzieje się coś złego, kierowca auta zawrócił i podjechał pod budynek pogotowia ratunkowego, gdzie zostawił ranną wraz z jednym z pasażerów. Potem samochód odjechał. Chłopak, który został z dziewczyną, pobiegł po lekarzy. Jednak na pomoc dla 21-latki było już za późno. Gdy medycy dobiegli do dziewczyny, nie dawała już znaków życia. Okazało się, że zmarła 21-latka była w siódmym miesiącu ciąży. Niestety dziecka także nie udało się uratować. Kierowca, który zbiegł z miejsca wypadku, porzucił auto kilkaset metrów dalej i uciekł. Po kilku godzinach poszukiwań policjantom udało się go odnaleźć. To 25-letni mieszkaniec Darłowa. Mężczyzna, podobnie jak pasażer, który pozostał z ranną pod budynkiem pogotowia, był pijany. Badanie alkomatem wykazało u niego obecność 0,5 promila alkoholu we krwi. Obydwaj zostali aresztowani. Teraz mają zostać przesłuchani. Sprawcy wypadku grozi do 12 lat więzienia.