"Najpierw jedziemy na czynności na plażę w Darłówku. Prosto z plaży udaję się do prokuratury do Koszalina, by złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Zawiadomienie to dotyczy narażenia na bezpośrednie ryzyko utraty zdrowia i życia, a w konsekwencji nieumyślne spowodowanie śmierci dzieci przez osoby, które pełniły dyżur ratowniczy w tym momencie na tym kąpielisku" - powiedział PAP w piątek mecenas Paweł Zacharzewski. We wtorek po południu na plaży w Darłówku Zachodnim matka zgłosiła zaginięcie jej trojga dzieci, chłopców w wieku 14 i 13 lat oraz 11-letniej dziewczynki. Według policyjnych ustaleń kobieta miała na chwilę spuścić je z oczu, wychodząc z najmłodszym dzieckiem do pobliskiej toalety. Jeszcze we wtorek ratownicy wyciągnęli z morza 14-latka. Reanimacja okazała się skuteczna, ale chłopiec nie przeżył kolejnego dnia - zmarł w szpitalu w Koszalinie. Dwojga zaginionych dzieci dotąd nie udało się odnaleźć. Poszukiwania kontynuuje WOPR i SAR. Mecenas Zacharzewski przyznał, że "istotne znaczenie dla sprawy" mają podawane w mediach informacje, że do zdarzenia doszło na niestrzeżonym odcinku plaży. "Niewątpliwie prokuratura będzie musiała się nad nimi pochylić. My zaproponowaliśmy świadków, zabezpieczenie nagrania z monitoringu, które mogą rozwiać te wątpliwości, czy dzieci kąpały się na plaży strzeżonej, czy też nie" - powiedział PAP mecenas.