Są wulgarni, agresywni, dezorganizują pracę lekarzy i pielęgniarek, zagrażają bezpieczeństwu pozostałych pacjentów. Ale w całym mieście, a nawet województwie, nie ma dla nich innego miejsca. - Najmłodsze miało 8 lat. Często mają nawet po 3 promile alkoholu. U rekordzisty stwierdziliśmy nawet 4 promile - mówi ordynator Oddziału Ratunkowego w Szpitalu Dziecięcym przy ul. Św. Wojciecha w Szczecinie, dr Tadeusz Sokala. - Są pijane i agresywne, nie mają żadnych hamulców. Dwie pielęgniarki miewają problem z opanowaniem takich pacjentów. Szarpią się, wyzywają, chcą pobić personel. Bywa, że "na pomoc" takiemu pijanemu nastolatkowi przychodzą koledzy. Dla nas to duży problem - podkreśla lekarz. Niektóre pijane dzieci wymagają pomocy w warunkach szpitalnych, bo np. doznały urazów lub w wyniku zatrucia alkoholowego straciły przytomność. - W takich przypadkach muszą trafić na oddział chirurgiczny czy pediatryczny - mówi Sokala. - Ale często te podpite dzieci nie potrzebują leczenia szpitalnego. Tak naprawdę wystarczyłoby miejsce, w którym mogłyby - pod odpowiednim nadzorem - po prostu trzeźwieć. Już nawet myśleliśmy o wydzieleniu takiej sali. Ale potrzebowalibyśmy dwóch sanitariuszy - dodaje. O rozwiązaniu problemu z pijanymi nieletnimi myślą także szczecińscy radni. W środę radni z Komisji ds. Zdrowia i Pomocy Społecznej rozmawiali m.in. o powołaniu ośrodka profilaktyki i terapii uzależnień dla dzieci i młodzieży - informuje "Kurier Szczeciński".