Historię kłopotliwego 5-letniego ucznia szkoły podstawowej przy ul. Obrońców Stalingradu w Szczecinie przedstawia głos szczeciński24.pl. Problemy z Kubą zaczęły się dwa miesiące temu i trwają do dzisiaj. Dzieci, z którymi chłopiec uczęszcza do szkoły, płakały, moczyły się w nocy, narzekały na ból brzucha i nie chciały chodzić na lekcje. Doprowadzeni do ostateczności rodzice postanowili zaprotestować i przestali posyłać dzieci do szkoły. Deklarują, że taki stan się utrzyma do momentu aż sprawa z agresywnym uczniem nie zostanie odpowiednio rozstrzygnięta. Kopie, bije i zastrasza - To, co się dzieje w szkole przechodzi ludzkie pojęcie - twierdzi w rozmowie z głosem szczecińskim24.pl mama jednego z uczniów. - Od początku roku szkolnego stale są problemy z Kubą. Rzuca krzesłami, gryzie nauczycieli, demoluje pomieszczenia. Nasze dzieci boją się go i nie chcą chodzić do szkoły. Nikt nie potrafi sobie z nim poradzić. Kuby obawiają się nie tylko dzieci, ale także dorośli. Dziecko kopie, gryzie i rzuca krzesłami. Od momentu protestu rodziców chłopiec siedzi w klasie sam. Powinien mieć indywidualne nauczanie, ale w świetle prawa ono jeszcze mu nie przysługuje. Dyrekcja placówki, do której uczęszcza dziecko, stoi na stanowisku, że w delikatnej sprawie zrobić może niewiele. Dyrekcja twierdzi, że jest bezradna... - Z prawnego punktu widzenia, jako szkoła, nie możemy zrobić nic więcej jak wspierać, czy też mobilizować rodziców - podkreśla w rozmowie z głosem szczecińskim24.pl Iwona Bogus, dyrektor SP 54. - To cały czas robimy. Organizujemy też spotkania z rodzicami chłopca, rodzicami innych dzieci, jak również ze specjalistami różnych instytucji, mogących pomóc w tej sprawie. Teraz wszyscy czekają na wyniki badań, którym został poddany chłopiec. Mają być one gotowe na początku listopada. Dyrekcja szkoły ma nadzieję, że postawiona diagnoza pozwoli zastosować takie środki, które wpłyną na postępowanie chłopca. Stosowane dotychczas metody okazały się bezskuteczne, mimo że mama chłopca stosowała się do zaleceń i chodziła z nim do poradni. Na razie Kuba w ławce siedzi sam, a zastraszeni i sterroryzowani przez niego koledzy wskutek decyzji rodziców od kilku dni w szkole się nie pojawili. Czy specjaliści znajdą złoty środek, który wpłynie na agresywne dziecko? To pokaże czas.