Do dramatycznego w skutkach zdarzenia doszło 21 czerwca 2017 r. w Białogardzie (Zachodniopomorskie). 5-letni Szymon bawił się z innymi dziećmi na ogrodzonym placu zabaw przed domem. Rodzice spoglądali na niego z okna. W pewnym momencie ojciec stracił go z oczu. Odnalazł go w niezabezpieczonej, obrośniętej chaszczami studzience kanalizacji deszczowej wypełnionej wodą, położonej ok. 20 m od placu zabaw. Akcja reanimacyjna nic nie dała. Chłopiec zmarł. Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Białogardzie. Przesłuchani zostali oboje rodzice nieżyjącego Szymona i usłyszeli takie same zarzuty. Zarzuty dla rodziców Jak poinformował we wtorek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski, podejrzani są o to, że "poprzez pozostawienie dziecka poza terenem ogrodzonej posesji bez sprawowania nad nim nadzoru i właściwej opieki, ale też bez nadzoru innej dorosłej osoby, narazili dziecko na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia". Rodzicom prokuratura zarzuca również nieumyślne spowodowanie śmierci chłopca. "Dopuścili do jego pobytu na terenie, na którym znajdowały się studzienki nieczynnej kanalizacji deszczowej wypełnione wodą i niezabezpieczone pokrywą. Chłopiec wpadł do jednej z nich i doszło do jego śmierci na skutek utonięcia" - stwierdził Gąsiorowski. Oboje podejrzani nie przyznają się do zarzucanego im czynu, za którego popełnienie grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności. Brak pokryw na studzienkach Prokuratorskie postępowanie w tej sprawie jeszcze trwa. Z informacji przekazanych przez Gąsiorowskiego wynika, że śledztwo wykazało brak pokryw na studzienkach znajdujących się na miejskim terenie. Pojawia się też wątek dotyczący zawiadomień policji o kradzieżach tych pokryw i niebezpiecznie otwartych studzienkach. Prokuratura nie informuje jednak o tym, by chciała jeszcze komuś stawiać w tej sprawie zarzuty. Szymon utonął 21 czerwca 2017 roku. Jak co dzień bawił się z dziećmi przed swoim domem. Ojciec zerkał na niego przez okno. Na chwilę spuścił go z oczu. Gdy zobaczył uciekające dzieci, a wśród nich nie było jego syna, wybiegł z domu. Podjechał samochodem do tych dzieci, pytał o Szymona ale te nie wiedziały, gdzie on jest. Ojciec więc zaczął szukać syna w pobliżu placu zabaw i przy niezabezpieczonej studzience kanalizacyjnej położonej ok. 20 m od placu zabaw znalazł jego but. Wszedł do studzienki wypełnionej wodą i stopami wyczuł chłopca. Wydostał go na powierzchnię. Reanimował do przyjazdu karetki pogotowia. Chłopca nie udało się uratować. Przyczyną śmierci, jak wykazała sekcja zwłok, było utonięcie.