Reklama

Białogard: Sąd wydał wyrok na rodziców 5-latka, który utonął w studzience

Sąd uniewinnił matkę 5-latka, który utonął w niezabezpieczonej studzience nieczynnej kanalizacji. Wobec ojca chłopca warunkowo na rok umorzył postępowanie, zmieniając przy tym kwalifikację zarzucanego mu czynu z nieumyślnego spowodowania śmierci, na narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia.

We wtorek Sąd Rejonowy w Białogardzie wydał wyrok na rodziców 5-latka, który utonął w niezabezpieczonej studzience nieczynnej kanalizacji.

Sędzia Sylwia Estkowska-Machula wydała wyrok uniewinniający matkę tragicznie zmarłego chłopca. Wobec ojca warunkowo umorzyła postępowanie na rok, zmieniając przy tym kwalifikację zarzucanego mu czynu z nieumyślnego spowodowania śmierci, na bezpośrednie narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia.

Mimo że proces toczył się z wyłączeniem jawności, sąd pozwolił na obecność mediów podczas uzasadniania wyroku.

W ocenie sądu nie ma podstaw do skazania oskarżonej, "nie można jej przypisać żadnej odpowiedzialności, skoro pieczę nad małoletnim synem miał sprawować i faktycznie sprawował ojciec".

Reklama

Podział obowiązków między rodzicami

W tym konkretnym dniu doszło do podziału obowiązków między małżonkami. "Oskarżona miała zajmować się pracami domowymi (...). Natomiast oskarżony miał sprawować opiekę nad dzieckiem, dlatego sąd oskarżoną uniewinnił" - sędzia uzasadniała wydany wyrok.

Według sądu, oskarżony natomiast nie sprawował należytej opieki nad synem. Sędzia wskazała, że chłopiec bez nadzoru dorosłych przebywał na placu zabaw, a następnie na terenie poza nim. Był tylko z dziećmi w wieku 8-10 lat. Ojciec wyjaśniał, że obserwował syna przez okno i spuścił go z oka tylko na chwilę, ale w ocenie sądu "trwało to dłuższą chwilę".

Zeznania biegłej psycholog

Sędzia powołała się na zeznania biegłej psycholog, w opinii której dzieci poniżej 7. roku życia nie są w stanie przewidywać konsekwencji swoich działań, ich następstw. "Dzieci w grupce rówieśniczej są bardziej skłonne do określonych zachowań. Nawet jeśli takie sytuacje byłyby dla nich niebezpieczne. Dlatego gdy w pobliżu jest rodzic, a dziecko podejmuje takie ryzykowne zachowanie, to ten rodzic może w sposób właściwy zareagować" - mówiła sędzia.

Sąd uznał, że oskarżony nieumyślnie doprowadził do narażenia syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia. W ocenie sądu wina i społeczna szkodliwość czynu oskarżonego w tej sprawie nie są znaczne.

"Oskarżony wraz z małżonką poniósł już największą stratę, jaką tylko mogli ponieść rodzice, dlatego wobec oskarżonego sąd to postępowanie umorzył warunkowo na okres jednego roku" - podkreśliła sędzia.

Sąd uznał, że nie ma podstaw, by oskarżonemu w jakikolwiek sposób przypisać to, że nieumyślnie doprowadził do śmierci syna. Sąd dał wiarę wyjaśnieniom oskarżonego, gdy twierdził, że nie miał żadnej wiedzy, co do tego, że w pobliżu ich domu są niezabezpieczone studzienki kanalizacyjne.

Prokuratura oskarżyła rodziców 5-letniego Szymona, Magdalenę i Krzysztofa S. o narażenie go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, a w konsekwencji o nieumyślne spowodowanie jego śmierci. Rodzice od początku procesu nie przyznawali się do winy.

Prokuratura prowadzi odrębne śledztwo w sprawie ustalenia osób odpowiedzialnych za niezabezpieczenie studzienek kanalizacyjnych.

Tragedia w pobliżu placu zabaw

Szymon utonął 21 czerwca 2017 r. Według ustaleń zakończonego w czerwcu 2018 r. śledztwa chłopiec bawił się z dziećmi przed swoim domem. Ojciec zerkał na niego przez okno. Na chwilę spuścił go z oczu. Gdy zobaczył uciekające dzieci, a wśród nich nie było jego syna, wybiegł z domu. Podczas poszukiwań chłopca przy niezabezpieczonej studzience kanalizacyjnej, około 20 m od placu zabaw, ojciec znalazł jego but.

Wszedł do studzienki wypełnionej wodą i wydostał syna na powierzchnię. Reanimował go do przyjazdu karetki pogotowia. Niestety, dziecka nie udało się uratować. Przyczyną śmierci, co wykazała sekcja zwłok, było utonięcie. 

PAP

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy