Wczoraj wieczorem w jednym ze szczecińskich mieszkań doszło do awantury; bijatyka przeniosła się na podwórko przed domem. Awanturnikowi pomagał jego ojciec. Sąsiedzi wezwali policję. Doszło do szarpaniny. Strzały padły po tym, jak jeden z funkcjonariuszy dostał nożem w brzuch, drugi w obronie kolegi i własnej użył broni. Sąsiedzi domu, w którym zaatakowano policjanta, od dawna przewidywali, że może dojść do takiej tragedii; często wybuchały tam awantury i bijatyki. Ponadto - jak dodają - mężczyzna, którego dosięgła policyjna kula, terroryzował także ich. - Niedawno pobił tatę pod sklepem, szedł po papierosy. Często napastował moją siostrę, przychodził się awanturować - opowiadali okoliczni mieszkańcy reporterowi RMF. Policjant trafił do szpitala; przeszedł skomplikowaną operację, ale jak zapewniają lekarze w tej chwili jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Mieszkańcy domu, gdzie doszło do tragedii, twierdzą, że o wcześniejszych awanturach i groźbach informowali policję; niestety bezskutecznie. O dzielnicowym nawet nie chcą słyszeć.