Do dryfującego jachtu podpłynął już statek ratowniczy, w pobliżu jest też śmigłowiec. Życiu niemieckich żeglarzy nic już nie zagraża. Teraz załoga próbuje naprawić silnik a kapitan jachtu twierdzi, że pomoc nie jest już potrzebna. Dowodzący akcją podjął jednak decyzję, że statek ratowniczy pozostanie przy uszkodzonym jachcie. Jeśli okaże się, że kapitan niemieckiej jednostki zbyt pochopnie nadał sygnał SOS, to zgodnie z przepisami będzie musiał zapłacić za akcję ratunkową.