Z różnego rodzaju absurdalnymi sprawami zetknął się w swojej karierze praktycznie każdy prokurator. Większość z nich jest umarzana, ale są jednak takie, w których powoływani są biegli i zapadają wyroki. Otwór w głowie kaczki to... ucho Większość spraw trafiających do prokuratury dotyczy zwierząt. Prokuratura rejonowa w Małopolsce musiała wszcząć postępowanie wyjaśniające w sprawie postrzału dzikiej kaczki. W śledztwie powołano biegłego lekarza weterynarii. Ten po pochyleniu się nad ofiarą uznał, iż otwór w głowie kaczki to... ucho. Było też doniesienie w sprawie kradzieży "dwóch psów wraz z budami", znęcania się nad stadem krów, a także psiej kupy. Jeden ze świadków zeznał, iż "wprawdzie nie widział, jak pies zrobił kupę, ale znajdował się w charakterystycznej pozycji kucznej i trząsł mu się ogon". Sprawa została umorzona. Szczekał na kota Z kolei warszawscy prokuratorzy musieli podjąć sprawę znęcania się nad kotem poprzez szczekanie na niego przez... sąsiada. Sąd nie podzielił poczucia humoru "pełnomocnika pokrzywdzonego" i utrzymał odmowę wszczęcia śledztwa. "Kradzież pościeli przez nieżyjącego męża" Odrębną kategorią spraw są kradzieże, których do prokuratur trafia najwięcej - pisze "Rzeczpospolita". Śledczy wyliczają najbardziej absurdalne doniesienia: włamanie do lodówki i kradzież śledzia, kradzież stodoły, włamanie do kurnika, kradzież suszących się fig i stanika, dwóch słoików ogórkowej, kawałka kaszanki, połówki chleba i trzech plasterków boczku, kradzież rozbójniczą pluszowej wiewiórki o wartości 9 zł, a także kradzież pościeli przez nieżyjącego męża. Prokuratorzy podejmują się też spraw dotyczących znęcania się nad rodziną - pisze "Rz". I przytacza doniesienie jednej z kobiet: Mąż ściągał spodnie i majtki, pokazywał interes i mówił: "Nie dla psa kiełbasa".