Półroczny Oliwier trafił w 2008 roku do szczecińskiego szpitala, gdzie zmarł w wyniku obrażeń. Ojca chłopca prokurator oskarżył o pobicie i zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Matka dziecka została oskarżona o narażenie go na niebezpieczeństwo utraty życia. Prokuratura żądała dla oskarżonego dożywocia, a dla matki dziecka - dwóch lat więzienia. Sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku podkreślał m.in., że niewątpliwie oskarżony znęcał się nad dzieckiem. Bił je wielokrotnie, powodując m.in. złamania żeber i rąk. Sąd podkreślał także, że oboje oskarżeni to osoby niedojrzałe psychicznie do tego, by pełnić rolę rodziców. Zdaniem sądu S. znęcał się ze szczególnym okrucieństwem nad swym synkiem, zadając mu wielokrotnie uderzenia tępym narzędziem. Sąd uznał, że mężczyzna działając z ewentualnym zamiarem pozbawienia niemowlęcia życia, zadał mu ostatecznie z bardzo dużą siłą uraz lub urazy głowy nieustalonym przedmiotem, powodując rozległe obrażenia, w tym złamania kości czaszki, co było przyczyną śmierci dziecka. Trudno się dziwić, że dziecko wciąż płakało, bo wciąż było maltretowane - zaznaczył sąd. Ojciec dziecka w procesie przyznał się, że uderzył je, bo nie chciało przestać płakać. Twierdził jednak, że nie chciał go zabić. Sąd nie przyjął bezpośredniego zamiaru zabójstwa, bo - jak podkreślił - brak było ku temu przesłanek. Uderzając jednak zbyt mocno C. godził się na to, że dziecko zabije - uznał. Sąd przypomniał, że podczas procesu oboje oskarżeni obwiniali się wzajemnie. Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego sąd odrzucił wyjaśnienia oskarżonego, że wcześniejsze obrażenia stwierdzone u dziecka były przypadkowe. Opinie biegłych wykluczyły taką ewentualność - zaznaczył sąd. Jak dodał, nie ma także dowodów na to, że ktokolwiek z pozostałej rodziny, w tym dziadkowie dziecka, znęcali się nad nim. Sąd przypomniał także, że oskarżeni zażywali wcześniej narkotyki, pili alkohol. Oboje nie pracowali i nie starali się o pracę. Obrońcy oskarżonych zapowiadają apelacje od wyroku. W maju 2008 r. sześciomiesięczny chłopczyk w stanie krytycznym trafił do szczecińskiego szpitala z krwiakiem mózgu i pęknięciem czaszki. Jego rodzice i dziadkowie mieszkający w Choszcznie (Zachodniopomorskie) zostali zatrzymani przez policję. Matka dziecka twierdziła wówczas, że niemowlę doznało obrażeń pod jej nieobecność w domu, gdy chłopcem opiekował się jego ojciec. Ten zaś tłumaczył, że dziecko spadło z wersalki, gdy udał się on na chwilę do toalety. Jednak według lekarzy, którzy przeprowadzili specjalistyczne badania, w tym tomografię komputerową, obrażenia zdiagnozowane u dziecka nie mogły powstać w wyniku upadku. Chłopczyk wcześniej miał złamania rączki i nóżki oraz pęknięte żebra. Oliwier był operowany, ale pomimo wysiłków lekarzy po kilku dniach zmarł. Dziadkom chłopca prokurator postawił zarzut nieudzielenia pomocy, jednak postępowanie w ich sprawie umorzono.