50-letnia Elżbieta K. - sąsiadka skazanych - zginęła w nocy z 13 na 14 grudnia 2011 r. Motywem zabójstwa - uznał sąd - był zamiar usunięcia kobiety jako świadka podjętej przez mężczyzn próby włamania do jej domu, skąd mieli zamiar ukraść rzekomo znajdujące się tam antyki. Sąd uznał, że oskarżeni dokonali morderstwa w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Przyczyną śmierci Elżbiety K. było utonięcie. Sąd przyjął, że doszło do niego w wyniku podtapiania pobitej wcześniej kobiety w przydrożnym rowie z wodą. Zróżnicowanie wymiaru kary sąd uzasadnił rolami, jakie w przestępstwie odegrali oskarżeni. Skazany na 25 lat więzienia Słowikowski był osobą dominującą. To on jako pierwszy bił ofiarę, a potem ją podtapiał. Mężczyzna był już karany. Powołując się na opinię psychiatryczną, sąd uznał, że oskarżony jest wysoce zdemoralizowany, wymaga nie tylko długotrwałej resocjalizacji, ale i represji. Z tego powodu sąd zdecydował, że o przedterminowe warunkowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać po odbyciu 20 lat kary. Rola Maronia, któremu wymierzono 15 lat pozbawienia wolności, była mniejsza. Uderzył on ofiarę raz drewnianym kołkiem w plecy na żądanie Słowikowskiego. Jednak, jak uznał sąd, obserwował całe zdarzenie, uczestniczył w przemocy, nie reagował na krzyki ofiary, która wzywała pomocy, i aktywnie pomagał zacierać ślady. Po zabójstwie Elżbiety K. oskarżeni mężczyźni wdarli się do jej domu i zdemolowali wnętrze, niszcząc mienie o wartości ponad 2 tys. zł. Próbowali też podpalić posesję, chcąc w ten sposób pozbyć się ciała zabitej. Rozważali posypanie zwłok wapnem. Jeździli po nie do sąsiadów, ale go od nich nie dostali. Ostatecznie wrzucili ciało Elżbiety K. do przydomowej studni. Tam też zwłoki znalazł w styczniu 2012 r. jej konkubent. Wyrok jest nieprawomocny. Wymierzona kara jest zgodna z żądaniami prokuratury. Obrońcy oskarżonych prawdopodobnie będą się odwoływać.