W czwartek strony wygłosiły mowy końcowe. Prokurator zażądał dla oskarżonego 15 lat więzienia. Obrona wniosła o wymierzenie kary, "której dolegliwość nie przekraczałaby stopnia zawinienia". Według oskarżyciela nie ma wątpliwości, że Janusz W. posługiwał się podczas napadu sprawną bronią palną na ostrą amunicję, która mogła śmiertelnie razić człowieka, i oddawał z niej strzały do umundurowanych policjantów. Za usiłowaniem zabójstwa - zdaniem prokuratora - przemawia również fakt, iż Janusz W. miał także gazowy rewolwer załadowany amunicją hukową. Mógł go użyć, gdyby chodziło tylko o powstrzymanie pościgu, ale tego nie zrobił. Broniąca Janusza W. mecenas uznała karę żądaną przez prokuratura za zbyt surową. Według niej oskarżony nie miał zamiaru zabić policjantów, strzelał w ich kierunku tylko po to, by móc uciec ze zrabowanymi pieniędzmi, wobec czego powinien być oskarżony o kradzież rozbójniczą, a nie usiłowanie zabójstwa. Janusz W. powiedział tylko tyle, że zgadza się tym co "świetnie ujęła jego mecenas". Do napadu doszło w południe 2 września 2011 r. Janusz W. ubrany w garnitur, z założoną na twarz gumową maską staruszka i turystycznym kapeluszu na głowie wszedł do budynku poczty, oddał jeden strzał w powietrze z gazowej broni, wszystkim obecnym osobom kazał położyć się na ziemi i zażądał od kasjerki pieniędzy. Gdy dostał reklamówkę, w której było 4 417 zł i 75 gr, uciekł. W trakcie napadu kasjerka uruchomiła alarm, co postawiło na nogi darłowską policję. Podczas ucieczki Janusz W. sięgnął po ostrą broń - własnoręcznie przerobiony na nią sportowy rewolwer. Wystrzelił z niego sześć razy, zanim się poddał. Najpierw w powietrze, potem w stronę radiowozu, a następnie w kierunku goniących go dwóch policjantów. Żaden ze strzałów nie był celny, gdyż - jak twierdził podczas procesu Janusz W. opisujący siebie jako bardzo dobrego strzelca - nie chciał nikogo trafić. Pieniądze odzyskano w całości. Nikt nie został rany. W śledztwie Janusz W. wyjaśniał, że choć napad był zaplanowany to jego głównym celem nie była kradzież pieniędzy, tylko sprawdzenie się w walce ulicznej z uzbrojonymi policjantami. Przed sądem odwołał te wyjaśnienia, mówiąc że tamtym tłumaczeniem chciał znaleźć lepsze usprawiedliwienie i "większy sens" dla zwykłego napadu rabunkowego. Biegli z zakresu psychologii i psychiatrii, którzy badali Janusza W., uznali, że ma on nieprawidłową osobowość o dominującym rysie narcystycznym, cechująca się m.in. brakiem uczuć empatycznych. Nie jest jednak chory psychicznie, ma też prawidłowo rozwinięte funkcje intelektualne, czego efektem mogło być współwystępowanie obu motywacji dokonania napadu. Ogłoszenie wyroku sąd odroczył ze względu na skomplikowany charakter sprawy.