Jakub Szczepański, Interia: Ciągle chce być pani czynnym politykiem? Dominika Sibiga: - Jak najbardziej. Chciałabym być kimś z kręgu komentatorów politycznych, aktualnie władza mnie nie interesuje. Niedawno odbyły się wybory, więc posłem mogę zostać dopiero za cztery lata. Jeśli wyrobię sobie wyższą pozycję w Konfederacji, a na listach będzie więcej miejsc biorących, to niczego nie wykluczam. Przy 10 proc. możemy mieć około 40 posłów. Należy pani do partii? - Jestem członkiem partii KORWiN, która jest częścią Konfederacji, z różnych powodów działam na zasadzie wolontariatu. Nie chcę być posądzana o nepotyzm. Należę do zespołu biura prasowego, działam w mediach społecznościowych. Nie szukam jednak posady, tylko po to, żeby się tą posadą dowartościowywać. Mąż pozwoliłby, żeby pani z nim konkurowała w polityce? - Gdybyśmy mieli 40 posłów, byłabym jedną z wielu osób. Nie ma tu mowy o bezpośredniej rywalizacji. Sejmowe małżeństwa się zdarzały, a także inne powiązania rodzinne. W partii mamy np. Dobromira Sośnierza, a jego tata Andrzej jest w Porozumieniu Jarosława Gowina. Jako poseł miałabym swoje zajęcia i sprawy. Może zajmowałabym się akurat czymś innym niż Janusz. Chyba boi się pani powiedzieć, że mogłaby być lepsza od Janusza Korwin-Mikkego? - Nie rozumiem, czego chciałby się pan dowiedzieć. Lepsza mogę być również od innych osób, choćby od Konrada Berkowicza. Ale wcale do tego nie dążę, gdyż dla mnie polityka to współpraca. Nie przeszkadza pani, że tylko mąż zarabia? - Ciężko to komentować. To jak ustalamy nasze wydatki, jest naszą prywatną sprawą. Z mężem mamy do siebie ogromne zaufanie. Nie czuję się zagrożona finansowo czy bytowo. Nie myślę o czymś takim, chociaż wiem, że w życiu trzeba być gotowym na wszystko. Nie biorę pod uwagę, że moglibyśmy się rozstać, a ja miałabym zostać sama, bez środków do życia. Janusz na pewno by mnie nie zostawił na pastwę losu. A gdyby jednak coś złego się wydarzyło? - Musiałabym zacząć szukać pracy, która zagwarantowałaby mi pensję. Z wykształcenia jestem teatrologiem, skończyłam Uniwersytet Jagielloński. Zawsze mogę wyjechać za granicę. W razie potrzeby bym sobie poradziła. Janusz Korwin-Mikke powiedział w poniedziałek, że pani zaletą jest energia. Jako 44 lata młodsza małżonka jest pani podobno bardziej energiczna. - Pewnie jestem bardziej energiczna od niego, a być może i od innych kobiet. Chociaż tak do końca nie mogę się zgodzić, bo to on ma w naszym związku częściej szalone pomysły. Lubi spontaniczne wypady, ja wolę się do czegoś przygotowywać i nastawić. Na pewno jest pełen energii życiowej. Do Sejmu i po Warszawie jeździ hulajnogą elektryczną. To też świadczy o jego pozytywnym szaleństwie, chęci do życia bez granic. Dla niego nie ma sztucznych barier. "Żona jest z rodziny, w której wszyscy byli bardzo ostrożni, sprawdzali wszystko po trzy razy, a ona w tej chwili jest już w miarę normalna" - powiedział o pani mąż w rozmowie z "Faktem". Jest już pani w miarę normalna? - Musiałam się dużo zmienić, gdyż mamy inne nastawienie w kwestii opieki nad dziećmi. Janusz uważał, że dziecko może wyjść w zimie na zewnątrz bez kurtki czy bez czapki. Zostawiał dzieciom o wiele więcej swobody. Pozwalał, aby samo się wywróciło i uczyło na błędach. Ja zawsze bardziej wolałam dzieci chronić, dbać, żeby im się nic nie stało. W 2016 r. w sieci pojawił się film, na którym państwa syn skacze z kanapy. Widać jak uderzył się głową. - Nie uderzył się głową, to zostało zmanipulowane. Po prostu skoczył, wiadomo, że w takiej sytuacji głowa ciąży do przodu. Wykonał taki ruch, a potem normalnie wstał i skakał jeszcze raz. Sama ten filmik nagrywałam. Uznałam, że jest to w miarę bezpieczne. To była zwykła kanapa, a nie skok z balkonu. Dziecku można dać klapsa? Pani mąż mówi nawet, że "można je sprać jak są niegrzeczne". - Dla mnie to jakaś histeria. Dlaczego lekki klaps jest postrzegany jako coś złego? Nie rozumiem tego. Janusz czasami daje klapsy dzieciom, ale z całą pewnością nie ma u nas bicia dzieci. Wszystko jest w zgodzie ze zdrowymi relacjami rodzic-dziecko. Niektóre środowiska, często lewicowe, lubią wyolbrzymiać pewne rzeczy. Co wcale nie oznacza, że w Polsce nie ma problemu przemocy w rodzinie. Natomiast niestety wielokrotnie próbuje się wmówić normalnym rodzinom, że lekki klaps to przemoc. Coś takiego prowadzi do sytuacji absurdalnych, jak choćby w Szwecji, gdzie państwo odbiera dzieci rodzicom z powodu jakichś drobiazgów. Pani jest młodsza niż większość dzieci męża. - Te dzieci są dorosłe, najstarszy syn ma 50 lat. Początkowo zastanawiałam się, jak to będzie wszystko wyglądało: nasz związek będzie postrzegany przez wiele osób jako kontrowersyjny, ale przyzwyczaiłam się już. Moje dzieci nie widzą tego, że Janusz jest starszy niż inni ojcowie. Janusz Korwin-Mikke to dla nich po prostu tatuś. W szkole niektóre dzieci mówią, że mąż to jest ten tata, który wygląda jak dziadek. Ale to jest urocze. Poza tym w dzisiejszych czasach coraz więcej dojrzałych mężczyzn zostaje młodymi ojcami. Państwa różnica wieku nie jest za duża? - Janusz krytykuje małżeństwa rówieśnicze. Uważa, że idealny model to połowa wieku mężczyzny plus siedem lat. Jeśli mężczyzna ma 50 lat, kobieta powinna mieć 32 lata. Nie lubię jednak szablonów, każdy układa swoje życie po swojemu. Współczesna tendencja jest taka, że wiele kobiet wiąże się ze starszymi mężczyznami. Janusz Korwin-Mikke jest w stanie sprostać wymaganiom kogoś takiego jak pani? - On jest specjalistą od kobiet. Dlaczego miałby im nie sprostać?