- Jarosław Kaczyński nie miał kodu DNA dziecka Krawczyk, w każdym razie nie ode mnie - twierdzi Ziobro. Konrad Piasecki: Prezes Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry - Zbigniew Ziobro. Zbigniew Ziobro: - Dzień dobry. Witam. Tej nazwy Palikotowi pan pozazdrościł? - Uszczypliwości, złośliwości od samego rana. To, że cytuję nazwę pańskiego ugrupowania, to chyba żadna złośliwość? - Nie da się zaprzeczyć, że jest już stowarzyszenie. Mieliśmy podstawy nawet sądzić, że partia jest zarejestrowana jako Solidarna Polska. Teraz to zarejestrowali ją złośliwcy z konkurencji politycznej? - Złośliwości - jak poranek w radiu RMF FM pokazuje - na świecie nie brakuje. A to rzeczywiście PiS zarejestrował tę markę? - Mieliśmy taką informację. Nie chcieliśmy po raz drugi zwoływać kongresu, bo to byłoby przy naszych finansach... PiS ma 30 milionów dotacji co roku. My nie mamy żadnych dotacji, tylko własne składki. Hasło Zbigniewa Ziobry trzeba było dodać, żeby się odróżnić od tamtej Solidarnej Polski? - Wówczas mamy pewność, że nikt nam takiego dowcipu skutecznie nie zrobi. A jak kiedyś robiono Platformie taki dowcip, to też dodała sobie Rzeczpospolitej Polskiej. Wy też tak mogliście zrobić. A woleliście dodać Zbigniewa Ziobrę. - Wie pan, to prawda, że w takiej sytuacji wybór był możliwy inny. Ale ten wybór był dyktowany pragmatycznymi względami - mianowicie z wszystkich badań wynika, że kiedy było nazwisko Zbigniewa Ziobry, to wówczas rozpoznawalność Solidarnej Polski rosła 3 proc. w górę, i zawsze mieliśmy wejście do Sejmu. Miło jest mieć partię własnego imienia? - Nie. Ja byłem temu przeciwny, bo już na początku, kiedy powstawała... Skromność przez pana przemawia. - Nie wiem, czy skromność. Powiem szczerze, kiedy rozpocząłem swoje funkcjonowanie w polityce i widziałem billboardy z własną podobizną, to zastanawiałem się: gdzie ja się znalazłem, że muszę siebie oglądać, chodząc po ulicach. Oczywiście trzeba mieć dystans do siebie i trochę uśmiechu i chyba dlatego nie przepadałem za perspektywą nazwiska. Ale fakty są faktami - jeśli cztery czy pięć badań różnych instytucji pokazuje, że to działa, to do czasu aż solidarna Polska nie stanie się marką rozpoznawalną, pewnie to będzie funkcjonowało. I nie zakładacie, że Solidarna Polska mogłaby np. zmienić prezesa kiedyś? - Oczywiście, że tak. Co więcej, czy pan wie o tym, panie redaktorze, że jesteśmy jedynym ugrupowaniem na prawicy, które dotrzymało słowa i stworzyło bardzo demokratyczny statut. W czasie kadencji mogę być odwołany i to nie przez kongres. I wtedy będziecie też zmieniać nazwę partii, np. Solidarna Polska Jacka Kurskiego wtedy będzie? Gdyby, nie daj Boże, Jacek Kurski postanowił podnieść maczetę na prezesa. - Ale pan tutaj demonizuje Jacka. Jacek ma prawo do własnych ambicji i marszałek Ludwik Dorn ma prawo do własnych ambicji i Arkadiusz Mularczyk ma prawo do własnych ambicji, każdy ma prawo do własnych ambicji, bo jesteśmy formułą demokratyczną i dotrzymujemy słowa w Polsce. Polskiej polityce bardzo potrzeba wiarygodności i my obiecywaliśmy, że będziemy partią dużo bardziej demokratyczną i tak się stało i z całą pewnością dotrzymamy też słowa wtedy, kiedy mówimy, że chcemy, aby Polska była krajem bardziej sprawiedliwym, nie tylko w obszarze wymiaru sprawiedliwości, ale i sprawiedliwości społecznej. I Marek Jurek ma też własne ambicje i go wam PiS podebrał. - No cóż , Marek Jurek prowadził pewnego rodzaju licytację między nami a PiS-em, wybrał chyba tych, którzy mogli dać - może z jego perspektywy - więcej, pewniejszą sytuację. PiS jest większym ugrupowaniem. Natomiast myśleliśmy, że tutaj idee będą rozstrzygać. Ale Marek Jurek ma prawo do takich decyzji, życzę mu powodzenia. Co gorsza, wraz z tym aliansem między Jurkiem a Kaczyńskim okazało się, że prezes wystartuje w wyborach prezydenckich. A to był misternie knuty plan pański na start pod nieobecność prezesa. - Znaczy, ja bardzo serio traktuję zobowiązania publiczne, jak pan redaktor przed chwilą usłyszał. Kiedy mówiłem, że nasza partia będzie bardziej demokratyczna, słowa dotrzymaliśmy. Kiedy prezes Jarosław Kaczyński daje słowo, że on nie chce stratować, to też traktuję to poważnie. Nie, ale teraz podpisuje deklarację, że będzie startował. - Jeśli zmienia zdanie, to nie wiem. To pan redaktor to oświadcza, to być może Jarosław Kaczyński zmienił zdanie. Tego nie wiem. Ale wystartuje pan przeciwko prezesowi, jeśli przyjdzie do takich wyborów? - Panie redaktorze, jestem człowiekiem słownym i konsekwentnym. Jeśli Solidarna Polska udzieli mi takiego mandatu, nie wycofam się. Nie jestem tym, który uchyla się od wzięcia na siebie wyzwania i walki o prezydenturę. Niezależnie od tego, czy będzie pan rywalizował z Jarosławem Kaczyńskim? - Jeżeli będę rywalizował, to przede wszystkim z panem Bronisławem Komorowskim, ale pod warunkiem, że Solidarna Polska będzie tak uważać. Czyli start w wyborach prezydenckich Zbigniewa Ziobro przesądzony? O ile oczywiście Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry udzieli mandatu zaufania Zbigniewowi Ziobro? - Panie redaktorze, o ile procedury demokratyczne spowodują, że moje środowisko polityczne takiego poparcie mi udzieli. To wtedy nie będę się uchylał, nie będę kombinował, kiwał i robił min i raz mówił, że tak, drugi raz, że nie. No, trzeba być w polityce konsekwentnym. Jak tak, to tak. Jak nie, to nie. Po prostu. Janusz Kaczmarek też jest konsekwentny. Tytuł w "Gazecie Wyborczej": "Kaczmarek: Niech Ziobro przestanie kłamać". Pan miał dostęp do kodu DNA dziecka Anety Krawczyk? - Nie. Nie miał pan? - Nie. I nigdy pan nie poprosił prokuratora o to, żeby mieć ten kod? - Nie miałem takiego powodu, żeby prosić. A był pan pytany o ten kod przez premiera Kaczyńskiego? - Nie. Prezes Kaczyński nigdy się tym nie interesował? - Zupełnie. Pana były kolega koalicyjny, pan Wierzejski zeznał w sądzie, że tak było, tzn. że pan przekazał Kaczyńskiemu, a Kaczyński Lepperowi. Janusz Kaczmarek też twierdzi, że przekazał panu te kody. Spisek? - A skąd Wierzejski wie, że ja przekazałem panu premierowi? Podobno od Leppera. - Że Lepper miał powiedzieć? Lepper za życia powiedział Wierzejskiemu, że dostał te kody od Jarosława Kaczyńskiego. - Wie pan, ja się nie zdziwię, jeśli pan Wierzejski albo Kaczmarek powiedzą wnet, że wiedzą od Leppera, że latał UFO wokół Ziemi, a może i też odwiedzał jakieś sąsiednie planety. Bądźmy poważni. Przecież to jest nikczemność także w stosunku do pana Andrzeja Leppera, świętej pamięci. Bo przecież człowiek nie żyje i można mu w usta wprowadzić każdą w tej chwili wypowiedź. Dlaczego panowie za jego życia tego nie powiedzieli? Czyli od początku do końca to jest kłamstwo? - Oczywiście, że tak. Proszę popatrzeć na fakty. Logika. Zimna, twarda logika. Lepper przecież oskarżał nas przez długi czas przed komisjami śledczymi, w prokuraturze, miałby granat, który by detonował i by zniszczył Jarosława Kaczyńskiego, gdyby to było prawdą. W każdej chwili, bez żadnego ryzyka. Dlatego, że jeśli on dostał, to nie popełniał, nie łamał prawa w jakikolwiek sposób, jeśliby to ujawnił, Jarosław Kaczyński byłby pogrążony. Będę bronił Jarosława Kaczyńskiego zawsze wtedy, kiedy będzie fałszywie oskarżany. Nigdy nikt mnie do takiej gry nie wciągnie. To jest nieprawda. Jarosław Kaczyński nie miał, w każdym razie ode mnie. A mógł mieć skądinąd? - Chyba, żeby faktycznie pan Kaczmarek chciał tego rodzaju przedstawiać, przekazywać informacje, bo on miał rzeczywiście dostęp do tych akt. Ale znając Jarosława Kaczyńskiego, nie wierzę w to, aby to było możliwe. jestem przekonany, że tak nie było. Wszystko to w razie czego pan powie przed Trybunałem Stanu? - Przed każdym trybunałem. Bo prezes Kaczyński mówi, że chciałby stanąć, bo wtedy mógłby powiedzieć całą prawdę. Pan też ma całą prawdę, którą chciałby pan ujawnić trybunałowi? - Chyba już dość konsekwentnie od dawna mówię, że jestem zainteresowany tym, aby Trybunał Stanu rzeczywiście zaczął działać, bo pokazałby skalę uwikłań korupcyjnych Millera i całej szajki z SLD, postkomunistów, którzy cynicznie wykorzystywali polskie państwo. Mówię o politycznym uwikłaniu, nie w sensie osobistym. Czyli o politycznej odpowiedzialności za uwikłanie tego całego środowiska Millera, który tańczy teraz z Palikotem na grobie Barbary Blidy i wykorzystuje cynicznie sytuację. Obaj oskarżacie w tym studiu o tańczenie na grobie Barbary Blidy. - Właśnie odpowiadam na ten zarzut, który tu padł ze strony pana Millera, który jest politykiem wyjątkowo cynicznym i zakłamanym. Fakty są takie, że prokuratura jak rzadko miała mocne dowody korupcyjne uwikłań pani Barbary Blidy i prowadziła to... ...ale sąd tego nie potwierdził. - Jak to nie potwierdził? Oczywiście, że potwierdził. Wszystkie umorzenia prokuratury w tej sprawie zostały podtrzymane przez sądy. Wynika z nich czarno na białym, że były mocne dowody wskazujące na korupcyjne uwikłania Barbary Blidy. Świętej pamięci Barbara Blida była osobą nieuczciwą? - To jest ocena już każdego, natomiast o tym, czy popełniła przestępstwo mógłby zadecydować w wyroku skazującym sąd. Niestety do takiego zdarzenia nie doszło. Szkoda, że sądy w tej sprawie nie mogły się do końca wypowiedzieć. Ale sądy potwierdziły zasadność działania prokuratury, że były twarde dowody wskazujące na przestępstwo.