Posłuchaj wywiadu: Konrad Piasecki: Donald Tusk mówi, że postawi twarde warunki współpracy wewnątrz PO. Pan się tym twardym warunkom podporządkuje? Jan Rokita: Każdym rozsądnym warunkom się podporządkowywałem i podporządkuję. Jestem jednak głęboko przekonany o tym, że to, czego dziś potrzebuje PO, to debata o jej roli w Polsce, o jej programie, o jej politycznym planie. Debata o dyscyplinie jest debatą zastępczą i nonsensowną. I tu jest wyrazisty podział. Tusk mówi, że PO raczej potrzeba zwartości, spoistości, mniej debat, więcej decyzji i dyscypliny. Twierdzę, że lojalność jest w polityce cnotą bardzo wielką i bardzo trudną - ja tej lojalności zawsze dochowuję. Natomiast jestem głęboko przekonany o tym, czytając to, co się mówi dziś i pisze o PO, że to, co dziś jest życiodajnym tlenem dla PO, to bardzo wyrazisty plan działania. To jest kluczowa sprawa - wewnętrzne porozumienie w PO wokół planu działania. Mówi pan, że jest lojalny. A czy lojalnością było poparcie prof. Terleckiego? Tak, 100-procentowo. I ten wybór, w oparciu o zasady, był słuszny. To dlaczego Tusk jest tym wyborem tak wzburzony? Pozwoli pan, że nie będę na takie pytania odpowiadał. Ludzie, którzy bywają wzburzeni muszą sami odpowiadać na pytania, dlaczego są wzburzeni. Ja nie jestem wzburzony. A czy to prawda, że na wewnętrznych konwentyklach mówił pan, że Terlecki to beznadziejny kandydat? Nie, to kompletny nonsens. "Gazeta Krakowska" dziś o tym pisze. Wiem, ale problem leży w tym, że w Krakowie tak się nieszczęście złożyło, że i PiS i PO obrały kandydatów posiadających rozliczne zalety, natomiast pozbawionych tej w polityce demokratycznej jednej bardzo ważnej zdolności - obieralności. To mówiłem przed wyborami na wewnętrznych spotkaniach, to po wyborach mówię publicznie. To po co popierać nieobieralnych kandydatów? Dlatego, że w polityce jest czasem tak, że głosuje się za kimś, czy wspiera kogoś ze względu na zasady, a nie ze względu na prostą oportunistyczną kalkulację zwycięstwa. Ma pan poczucie, że jest pan wypychany z PO? To jest przesadne pytanie, które w moim przekonaniu sugeruje jakąś odpowiedź. Nie, nie mam tego poczucia. Aczkolwiek, jak pan słyszy, w moim głosie są wątpliwości. Innymi słowy może najbardziej prawdziwa odpowiedź będzie taka: nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Może tak, może nie. To jest chyba pełna prawda. A jeśli ktoś wypycha, to kto? Tusk? Schetyna? Skoro powiedziałem, że nie wiem, czy to jest prawda, to nie będę teraz kontynuował wątku. A może pan sam się wypycha? Może panu w PO za ciasno? Nie. PO była i jest moim wyborem o charakterze ideowym. Jestem zwolennikiem PO nie dlatego, że kogoś lubię bądź nie, ale dlatego że cenię pewien program ideowy, który za powstaniem PO się krył. To jest znacznie bardziej poważna sprawa. Program programem, ludzie ludźmi. Może oni panu nie odpowiadają? Strasznie pan jest dokuczliwy. To jeszcze jedno pytanie. Spotkanie z Kazimierzem Marcinkiewiczem - znaczące? Nie ma takiego spotkania. Marcinkiewicz mówi, że straszni chce się spotkać z panem. Albo że się już spotkał, bo mówił to wczoraj. Nie umawialiśmy się na żadne spotkanie. Czyli pogłoski o tym, że będzie tworzył wspólną partię to politcal fiction? Chyba jednak tak. Tak mi się wydaje. Nic nie słyszałem o takim planie. Słyszałem jedynie, że dziennikarze bardzo lubią o takim planie rozmawiać. I zarysu tego planu nie ma w pańskiej głowie? Czyli Platforma? To już ustaliliśmy kilka minut temu. Zobacz nasz raport specjalny "Bitwa o samorządy"