Konrad Piasecki: I oto nastał dzień próby? Rafał Grupiński, szef klubu PO: Dzisiaj rzeczywiście mamy bardzo ważne głosowanie, jeśli chodzi o informację premiera. Będzie złożony wniosek o wotum zaufania. O to wotum zaufania pytam jako moment próby dla premiera, dla rządu, dla koalicji. To jest ważny moment potwierdzenia obecnej ekipy rządzącej, tego, że nie ma teraz szansy na żadne inne rozwiązanie w tym parlamencie, że nikt nie jest w stanie podważyć jakimiś parapremierami czy pararządami decyzji wyborców sprzed roku i że w tej kwestii rząd Donalda Tuska ma pełną legitymację. I żadnych obaw o los tego głosowania pan nie ma? Nie, nie mam żadnych. Tusk wygra w cuglach? Wygra tą większością, jaką mamy w Sejmie. Zmobilizował pan klub? Zwołał pospolite ruszenie? Klub jest zmobilizowany, jak zwykle zresztą, ponieważ my mamy na co dzień małą przewagę, więc generalnie nigdy nie jesteśmy niezmobilizowani. No to ile z tych 206 platformerskich szabel stanie dziś za premierem? Myślę, że może z jednym wyjątkiem wszystkie, ale z wyjątkiem losowym. 205 głosów w Platformie? Najprawdopodobniej. A macie dogadane albo obiecane jakieś głosy opozycji? Nie, nie rozmawiamy w tego rodzaju sprawach z opozycją. To jest ich kwestia, ich mobilizacji. Będzie dziś bezwzględna i twarda dyscyplina w klubie Platformy? Zarządził pan taką? W tej sprawie będzie dyscyplina i to jest oczywiste. W takiej sprawie akurat tej dyscypliny nawet zarządzać nie trzeba, bo wszyscy to doskonale rozumieją, że to jest taki moment, w którym trzeba się wykazać lojalnością o wobec własnego rządu i wobec własnego premiera. Czyli będzie dyscyplina bez zarządzania dyscypliny? Nie, oczywiście zarządzę dyscyplinę, ale będzie to w istocie gest czysto formalny. I głos przeciwko wotum oznacza wyrzucenie z klubu i partii? Nie, głos przeciwko wotum będzie oznaczał zmianę sytuacji i prawdopodobnie wybory. Chyba, że będzie wielu nieobecnych po stronie opozycji. Ale na przykład dwa głosy przeciwko wotum, co będą oznaczały dla tych dwóch, którzy by się opowiedzieli przeciwko wotum? No to byśmy chyba bardzo poważnie z tymi osobami musieli porozmawiać. A to głosowanie pan bardziej traktuje jako test na lojalność koalicjanta, czy bardzie test na lojalność i niezachwianą pozycję Tuska we własnej partii? Nie ma w takich sprawach kluczowych, jak chociażby poparcie dla rządu, nie ma w ogóle żadnych wątpliwości co do lojalności zaplecza tego rządu. Zarówno jeśli chodzi o PSL, jak i o nas. Chyba jakieś wątpliwości są, skoro Tusk się poddaje takiemu testowi? Po coś to robi. To jest raczej powiedzenie zarówno opozycji, jak i opinii publicznej, że ten rząd ma legitymację do rządzenia, ma oparcie w Sejmie, ma większość parlamentarną i że wszelkie opowiadanie bajek, że może być jakiś inny rząd lub głupstw takich w rodzaju, że jakiś rząd pozaparlamentarny może w ogóle istnieć, czyli bez parlamentu, jest po prostu śmieszne i niepoważne. Ale skoro jest tak świetnie, to dlaczego wczoraj Donald Tusk mówił na klubie, żeby konserwatyści głosowali z własnym sumieniem, bo jeśli komuś nie podoba się jego przywództwo, żeby otwarcie wyraził to w głosowaniu? Czyli pojawiają się w jego głowie takie myśli? To oczywiście był odprysk niezadowolenia pana premiera ze sposobu głosowania przy okazji próby zaostrzenia prawa aborcyjnego przez Solidarną Polskę. To był raczej taki wyrzut wobec tamtego głosowania, niż oczywiście jakikolwiek sposób sugerowania, że ktoś mógłby postąpić w tej sprawie akurat nielojalnie. Kiedy Tusk mówił: "Platforma jest dzisiaj na najpoważniejszym zakręcie w swej historii" to chodziło mu o sondaże, o głosowanie aborcyjne, o ogólną sytuację polityczną? Mieliśmy kilka poważnych zakrętów. Przypomnę sytuację w 2005 roku, kiedy o krok byliśmy od zwycięstwa w wyborach prezydenckich i parlamentarnych, a na końcu okazało się, że musimy jeszcze 2 lata poczekać, przynajmniej, jeśli chodzi o władzę wykonawczą. To jest jeden z poważnych, poważnych na pewno zakrętów w naszej 11-letniej historii. Skąd się wziął ten zakręt? Z sondaży czy z głosowania aborcyjnego? Nie, myślę, że wziął się przede wszystkim z poczucia... Trzeba pamiętać, że sondaże nie są efektem wyborczym jeszcze, natomiast bez wątpienia pewne osłabienie, jeśli chodzi o poparcie opinii publicznej, jest istotne z tego punktu widzenia. My musimy udowodnić, że zasługujemy na zaufanie większości wyborców. Musimy odbudować to poparcie. Z tego punktu widzenia, czyli bardziej jakby długofalowo patrząc, istotny jest ten moment, ta chwila. Dziś na pytanie: "Czy Tusk powinien być dalej premierem?" "Tak" odpowiada 26 procent, "Nie" 44 procent. Rządu pozaparlamentarnego chce 49 procent, 25 procent go nie chce. To są miażdżące dla Platformy wyniki. To są wyniki, w których, trzeba pamiętać, mówi się o pewnych nastrojach chwili zawsze. W momencie, w którym jest się pytanym o daną sprawę, jesteśmy przy innym... Czy pan ma nadzieję, że przyjdzie wotum zaufania dla premiera, przyjdzie drugie expose i nastrój chwili się zmieni? Uważam, że może nie po samym expose, ile po tych działaniach, które będą wynikały z planu, który zostanie w tym expose przedstawiony. Natomiast proszę pamiętać o tym, że my często wyrażamy w różnych sprawach niezadowolenie, ale jeśli potem przychodzi wrzucić kartkę wyborczą i zdecydować, czy Kaczyński czy Ziobro ma być przy władzy, czy Sikorski i Tusk, no to wtedy raczej się głęboko zastanawiamy i przestajemy myśleć takimi emocjonalnymi kwestiami, a zaczynamy myśleć o tym, kto będzie dobrze zarządzał państwem i będzie budował bezpieczeństwo dla mojej kieszeni, dla mojego budżetu domowego. Ten piątek to dzień próby także i dla pana jako szefa klubu? Ja, przy naszej małej przewadze, muszę powiedzieć, że każde głosowanie, każdy blok głosowań jest dla mnie pewną próbą. Muszę dbać o większość, a ta minimalna przewaga powoduje, że kiedy mi ktoś się rozchoruje najzwyczajniej poważnie, to już muszę mocno myśleć, jak zadbać o to, żeby jednak to głosowanie wygrać. Dostało się wczoraj panu za to głosowanie aborcyjne od premiera? Premier powiedział, że trzeba było rzeczywiście... Zwrócił uwagę kierownictwu klubu na końcu, kiedy już wyraził swoje niezadowolenie wobec tych, którzy głosowali inaczej w sprawie aborcyjnej, że klub powinien w tej sprawie być mocniej mobilizowany przez nas, chociaż myśmy akurat... I ma pan poczucie, że za słabo zmobilizował klub? Myśmy dwukrotnie na klubie mówili o tym - i dwa tygodnie wcześniej, i teraz we wtorek - że trzeba odrzucić obydwa skrajne projekty. Wydawało mi się z głosów z sali, że naprawdę nikt w tej sprawie nie ma wątpliwości. A padło wczoraj z ust premiera stwierdzenie, że ten dzisiejszy dzień to ostatnia próba dla pana? Nie, to raczej był tzw. zwrot o dzwonku ostrzegawczym, że trzeba pamiętać, że takie głosowania mogą potem wywołać jakieś dalsze perturbacje i że my powinniśmy dbać o to, żeby ta jedność w klubie była zachowana. W tej sprawie zawsze staram się działać jak najlepiej. Pan Grzegorz pyta: Co premier miał na myśli, mówiąc do 40 posłów Platformy, żeby naprawili swój błąd z głosowania w sprawie aborcji? Czyżby to był jakiś szantaż? Nie, jeśli chodzi o tę sugestię, to ona dotyczy tego, że premier wyraźnie nazwał to błędem, zresztą podobnie jak ja. Ale nakazał im, żeby na następnych etapach byli przeciwni tej zmianie? Jest to wyraźna sugestia, żeby zmienić w tej sprawie sposób głosowania, ponieważ wywoływanie wojny aborcyjnej szkodzi całej Platformie i generalnie może zaszkodzić obecnej, stabilnej jednak sytuacji na scenie politycznej.