Konrad Piasecki: Panie generale, na widok raportu poczuł pan ulgę, czy przerażenie? Marek Dukaczewski: Ulgę dlatego, że wreszcie skończyliśmy ten okres gdybania, co będzie w raporcie, a przerażenia - nie, bo wiem, co się w służbach działo i wiem, czy były, czy nie było nieprawidłowości. Ale z tego raportu wynika, że działo się źle. Inwigilacja polityków, przymykanie oczu na działalność mafii paliwowej, nielegalny handel bronią, niereagowanie na zagrożenie rosyjskie - grzechów Wojskowych Służb Informacyjnych jest wiele. Pan za któreś z nich weźmie odpowiedzialność? Jestem przekonany, że będę przypisany do wszystkich. Natomiast nie znam przypadków i przykładów, które by uzasadniały formułowanie tego typu zarzutów pod moim adresem. Czuje się pan człowiekiem z absolutnie czystym sumieniem? Czuję się człowiekiem, który wykonywał swoje obowiązki zgodnie z prawem. Czyli raport jest nieprawdziwy? Pan oskarża Antoniego Macierewicza o to, że nagiął fakty, że skłamał? Uważam, że został przygotowany - w tej części mnie dotyczącej - jednostronnie; że zostały wybrane informacje oraz fakty po to, aby uzasadnić tezę o mojej odpowiedzialności. Ale ten raport miał pokazać nieprawidłowości. To nie był raport, który miał ocenić całą działalność Wojskowych Służb Informacyjnych i pańską w nich, tylko miał wykazać nieprawidłowości. A co by o tym raporcie nie powiedzieć, nawet jeśli - przyznam rzeczywiście - on nie poraża i nie wzbudza jakiś nadmiernych emocji, ale jednak kierowane przez pana służby miały stanowczo zbyt wiele zainteresowań. Polityka, media, gospodarka - tam wszędzie byli ludzie Wojskowych Służb Informacyjnych. Fakt, że ludzie, którzy nam udzielali pomocy, byli w takich strukturach, jak jakieś firmy, nie oznacza, że wojskowe służby miały tam swoje wpływy. Wojskowe służby miały kontakty z tymi ludźmi, ale pomoc, jaka była nam udzielona przez tych ludzi, dotyczyła naszych ustawowych uprawnień. To proszę powiedzieć, jakie zadania, które są ustawowymi działaniami Wojskowych Służb Informacyjnych, wykonują np. dziennikarze w telewizji publicznej. Dziennikarze w telewizji publicznej mogli nas interesować tylko w zakresie ich kontaktów z osobami nas interesujących szczególnie zagranicą. Tylko pan zawsze zapewniał, że Wojskowe Służby Informacyjne pod pana kierownictwem i pod pana dowództwem dziennikarzy nie werbowały. A tutaj kawa na ławę okazuje się, że jednak tak. Korzystaliśmy z pomocy dziennikarzy. Żadne regulacje prawne nie zabraniały werbowania dziennikarzy. Natomiast jeżeli były przypadki, że w okresie mojego dowodzenia, w naszym zainteresowaniu znaleźli się nowi dziennikarze, to były to przypadki pojedyncze. Gros dziennikarzy, którzy udzielali nam pomocy, to byli dziennikarze, którzy kontynuowali nasze współdziałanie przez dłuższy czas. Panie generale, co by nie mówić, ja mam poczucie, że ten raport Wojskowym Służbom Informacyjnym najlepszego świadectwa nie wystawia. Pan ma inne poczucie? Nie wystawia, ale pamiętajmy o tym, że służby specjalne to nie jest stowarzyszenie dziewic. Jest to instytucja, która ma działać efektywnie, skutecznie, zgodnie z prawem. Czasami musimy się poruszać na granicy prawa, żeby uzyskać te efekty, które chcemy. Do rzeczywistej oceny WSI potrzebne jest szerokie spojrzenie na to, co te służby robiły, czym się zajmowały. Jeżeli były nieprawidłowości - to jakie? Jeżeli były sukcesy - to jakie? O sukcesach niestety w służbach nie możemy. Dziękuję bardzo. Dziękuję.