Mam nadzieję, że prezydent się nawróci, wyleczy z kompleksów. A wówczas zaproszenie na imienny wyślę - dodaje. - Byłem nawet przystojny, robiłem wiele rzeczy, ale informacje o nieślubnym dziecku to bzdura - zaznacza. Konrad Piasecki: Trochę załamany po meczu? Lech Wałęsa: Wie pan, wolę wygrywać. Ale i przegraną przyjmuje pan z dobrodziejstwem inwentarza? Tak. To jest sport. Lepszy wygrywa i ten, co ma szczęścia więcej. I już za dwa lata Polska będzie mistrzem świata. Panie prezydencie, to teraz o sprawach znacznie poważniejszej natury. "Swoje o Lechu Wałęsie wiem i wiem, że był agentem o pseudonimie "Bolek" - tak mówi Lech Kaczyński. Zabolało to pana? Nie. Tylko zwracam uwagę temu panu, że on przysięgał, że będzie stał na straży prawa. Jest jeszcze prawnikiem - z tego co wiem. Mówiąc o Lechu Wałęsie i "Bolku" nie stoi na straży prawa? Przecież mam wyrok sądu i status pokrzywdzonego. Ja prawnie wszystko udowodniłem. "Lech Wałęsa był w latach 80. przywódcą narodu, ale jego biografia nie jest wolna od jakiś słabości". Z tym zdaniem zgodziłby się pan już trochę bardziej? Nie. Proszę pana, to są żarty. Na tych samych papierach bezpieka i władze najwyższe PRL z różnych powodów wrabiały mnie w to wszystko. Naród to znał i nie wierzył, a patrzcie teraz - koledzy na tych samych podrobionych papierach chcieliby wykonać robotę za PRL. Czy to nie jest śmieszne? Proponuję - zastanawiajcie się. Panie prezydencie, ale nie było słabości, nie było epizodu kontaktu ze Służbą Bezpieczeństwa? Nie. Tacy zakompleksieni jak Kaczyńscy, Macierewicze, Wyszkowscy chcieliby mnie gdziekolwiek trafić. Oświadczam - nie traficie mnie! Nikt mnie nigdy nie złamał. Można mnie zabić ale nie pokonać. Dlatego stałem na czele walki, dlatego poprowadziłem naród do zwycięstwa, bo takim byłem i nic się tu nie da zrobić. Panie prezydencie, ale sam pan pisał w swoich książkach o jakiś momentach słabości. Czym były te momenty słabości? W takich sprawach daję więcej niż faktycznie jest. Ja tylko powiedziałem w tamtym czasie i w książce swojej, że nie wiedziałem, że można było się inaczej zachowywać - nie chodzić na przesłuchania, nic nie podpisywać. Tylko to powiedziałem. Czego podpisywać nie trzeba było? Co pan podpisywał? Pan sobie żarty robi? Później nie podpisywaliśmy ani poboru pasków, sznurowadeł, ani przesłuchań, a ja w tamtym czasie podpisałem przesłuchania, depozyty, tak jak wszyscy, bo myślałem, że to jest obowiązek. Tylko o tym mówiłem. Panie prezydencie, ale w czasie tych rozmów, przesłuchań, nigdy nie pojawiła się oferta, żeby pan został tajnym współpracownikiem specsłużb? Nie. Jestem obrażony, bo w tamtym czasie coś takiego nie padło. Jestem przekonany, że ci historycy świetni jednak mają dokument - pierwsza moja wpadka, pierwsze moje aresztowanie, pierwsze moje przesłuchanie. Tam jest credo mojego postępowania dziś i w przyszłości. Ten dokument jest, tylko że oni go gdzieś ukrywają.