Konrad Piasecki: - Cieszy się pan taką walczącą, bojową i strajkującą Solidarnością? Lech Wałęsa: - Wie pan, nie jestem teraz na bieżąco ze sprawami związkowymi, więc trudno mi oceniać. Ja tylko wiem, że strajk zawsze był ostatecznością. Czy jest taka sytuacja? Nie wiem. Trzeba by sprawdzić. Walczą z umowami śmieciowymi, walczą z elastycznym czasem pracy. Może czasami trzeba sięgnąć po strajk w takiej sytuacji? - Z diagnozą, z niezadowoleniem - zgadzam się. Tylko zastanawiam się dlaczego. Czy mają lepsze propozycje w układzie demokratycznym? Jeśli mają, to należy popierać. A jeśli nie mają, tylko po prostu pokazują swoją siłę, to jest niszczące. Mówi pan: "zgadzam się z diagnozą". Czyżby Lech Wałęsa miał przystąpić do oburzonych? - Też jestem oburzony. Tylko że oburzony, który zastanawia się, co z tym zrobić. Czym jest oburzony Lech Wałęsa? - Jestem oburzony tym, że mi stocznię zniszczono. Jestem oburzony tym, że zostały nam ulice, a kamienice poszły w inne ręce, że nie posłuchano mojej prywatyzacji... Dzisiaj, ta demokracja - przecież ja nie dla takich ludzi walczyłem, żeby tak uprawiali demokrację. W związku z tym jestem niezawowolony prawie ze wszystkiego. Tylko zastanawiam się, jak to inaczej rozwiązać. Może trzeba przystąpić do Oburzonych Dudy i Kukiza? - I co? I na ulicy będziemy zmieniać rząd co drugi dzień? Można co trzeci też... - No widzi pan. Co to rozwiąże? Najpierw nauczmy się, co zrobić, jak rozwiązać, kto jest lepszy - i wtedy, kiedy będziemy mieli to lepsze, to warto zawalczyć. Ale ten ruch Dudy i Kukiza, czyli przypominanie Platformie jej dawnych postulatów, o których rządzący trochę zapomnieli, uważa pan za sensowe działanie? - Doping jest potrzebny. Jeśli coś się obiecało, to trzeba zrobić, prawie w 99 procentach trzeba to wykonać. Czasem są wyjątki, że nie należy, ale w tym przypadku chyba jednak związek ma więcej racji. Platforma obiecała - musi dotrzymać. Kiedy mówią o Dudzie, że to taki Wałęsa "Solidarności" na XXI wiek, pan się pod tym podpisuje? - Ja się cieszę, że mam następców. Natomiast to była zupełnie inna sytuacja. Ja o co innego walczyłem, inne miałem niebezpieczeństwa. Dzisiaj oni są bardziej związkiem zawodowym, lepiej przygotowanym nawet. Ale też są inne wyzwania. Ja dzisiaj też, jak patrzę na te trudności i to, co się wyprawia ze związkowcami, to mi się to bardzo nie podoba. Natomiast skuteczne metody poprawienia - to jest ważne. Ale przyzna pan, że od czasu Wałęsy "Solidarność" nie miała tak walecznego lidera jak Piotr Duda? - To wszystko zależy od klimatu, bo można sobie potupać, ale jak wiemy o możliwościach wykonawcy, jak nie ma klimatu - to się nie zrobi. I w związku z tym, on ma coraz bardziej klimat na taką bardziej zdecydowaną postawę.Panie prezydencie, cofnąłby pan te swoje słynne słowa o homoseksualistach? O ogradzaniu ich murem w Sejmie?- Nie, tylko bym jeszcze raz powtórzył, bo w tym temacie jestem niezmienny: jeszcze raz proszę, żeby nie wyciągać fragmentów. Ja mówiłem, że jestem fanatykiem demokracji, która odzwierciedla przekrój społeczeństwa, szczególnie w parlamencie. I gdyby ta mniejszość - czy te mniejszości - były tak dobierane, to te mniejszości nie znalazłyby się przed murem, ale nawet za murem. I ja mówiłem w tym znaczeniu. Dałem się poznać, że myślę poprawnie i zawsze będę to powtarzał.No, ale jak jest pięć procent homoseksualistów w społeczeństwie, to w sejmie jest jakieś 20 parę osób czy nawet 32, jakby się dokładnie policzyło.- Ja mówiłem wszędzie: musimy się starać, żeby był przekrój społeczeństwa, wtedy jest dobra realizacja. I w parlamencie podobnie. Gdyby oni z takimi hasłami startowali w kampanii wyborczej, to ja jestem przekonany, że by się nie załapali do parlamentu. To się dopiero okazało później. Z diagnozą ich ja się zgadzam, ale leczenie to nie takie. Nie można się afiszować, nie można się popisywać, dążyć, żeby się powiększała ta grupa - bo kto nam będzie emerytury płacił? No tak, ale co oni mają zrobić? Skoro są homoseksualistami, nie czują pociągu do innej płci, tylko do swojej własnej.- Wszystko się zgadza, tylko czy oni mają afiszować się przed większością? Czy mają pokazywać dzieciom i wszystkim nam - w większości - to wszystko? To powinno być skromne, intymne, a nie... popisywanie się. A jak Lech Wałęsa przytula publicznie swoją żonę, albo całuje, albo daje jej kwiaty - to dlaczego oni nie powinni tego robić?- Ale to tak pan Bóg stworzył i tak ma być. Ośmioro dzieci, które dzisiaj płacą na nasze emerytury, z tego jest. A co u nich jest?No a propos tego ośmiorga dzieci - jedno z dzieci, czyli Jarosław Wałęsa, mówi, że jednak pańskie słowa źle zabrzmiały.- Bo on je słyszał z komentarza, a nie bezpośrednio. I w związku z tym komentarz potem pojawił się niewłaściwy. Natomiast ja nigdy nie byłem przeciwko mniejszościom, zawsze honorowałem i szanowałem, tylko nigdy nie pozwoliłem, aby mniejszość udawała większość. A odczuł pan już niechęć i konsekwencje tej wypowiedzi? Ktoś cofnął już zaproszenie, ktoś wycofał się z wykładu?- Tak, już mam tego wyraz i pokażę światu jak skuteczna jest ta mniejszość: jak wygląda, jak prześladuje i karze większość. I kto tu jest właściwie do ukarania a kto do nagradzania. Czyli co, stracił już pan również finansowo na tej wypowiedzi?- Już straciłem i wystawię im rachunek, szczególnie przy kampanii wyborczej.A ile pan stracił? Jakiś rząd wielkości?- Jedno pięćdziesiąt tysięcy i drugie dwadzieścia tysięcy dolarów. Więc 70 tys. dolarów poszło.Sporo... Panie prezydencie. Pije, upokarza księży, jest łasy na pieniądze - tak media piszą ostatnio o arcybiskupie Głodziu, arcybiskupie gdańskim. Pan też ma taki jego obraz?- Jako ludzie wiary, za mało się modlimy za tych naszych pasterzy. To powoduje, że efekty są mniejsze. Po drugie - ja trochę omijałem mojego pasterza. Gdybym się bliżej trzymał, to może też było by inaczej. Więc ja dużo winy sobie przypisuję. Jeśli, oczywiście, to jest prawda - bo nie wiem, na ile to jest prawda, a na ile nie jest. Będę w czwartek z wizytą u biskupa, więc porozmawiamy. Konrad Piasecki