The Orb obchodzi właśnie 15-lecie działalności. Czy planujecie jakieś szczególne obchody tej rocznicy? W zasadzie to weszliśmy już w 16. rok naszej działalności. W zeszłym roku odbyło się kilka specjalnych wydarzeń z okazji 15-lecia. Graliśmy głównie w Japonii, ponieważ tam najpierw wyszedł nasz album "Bicycles & Tricycles". Nie zapomnieliśmy też o Europie i wystąpiliśmy na dwóch festiwalach. Tak więc w tym roku mamy 16 lat. ["Słodka szesnastka, nigdy wcześniej się nie całowała" - zanucił przy okazji Alex]. Który okres w działalności grupy uważacie za najlepszy, najbardziej owocny? Hmm, 18 lat temu (śmiech). Myślę, że początki zawsze są najlepsze. Kompletnie nie wiedzieliśmy, co będziemy robić. Jesteście uważani za twórców stylu zwanego ambient house. Czy taka etykietka coś dla was w ogóle oznacza? Twórców, odkrywców - tak, nikt wcześniej tego nie robił. I ma to dla nas znaczenie. Dlatego też sami wymyśliliśmy określenie na naszą muzykę, żeby jacyś dziennikarze sami nie nadali jej nazwy (śmiech). To nasz oryginalny pomysł, może "ambient house" to nie było aż tak dobre określenie, ale na pewno o wiele lepsze niż new "age house" albo "new age hippy". Ale nie możemy powiedzieć, że "ambient house" nam się nie podoba, w końcu my to wymyśliliśmy. A Chemical Brothers i The Prodigy byli wtedy jeszcze w szkole... Więcej w Serwisie Rozrywka