W środę (16 września) rozpoczęło się dwudniowe posiedzenie Sejmu. Pierwsze, w których pana ruch Polska 2050 ma swojego pierwszego reprezentanta - posłankę Hannę Gill-Piątek. Odbiera to pan jako sukces? <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-szymon-holownia,gsbi,6" title="Szymon Hołownia" target="_blank">Szymon Hołownia</a>: - To początek pracy i satysfakcja z tego, że te wszystkie trzy elementy, które mają stworzyć siłę naszego ruchu wreszcie zaczynają działać w synergii. Bardzo potrzebujemy ekspertów, bardzo potrzebujemy tej aktywności obywatelskiej i bardzo potrzebujemy tej sprawczości - rąk politycznych w Sejmie. Teraz mamy już te trzy elementy i te trzy elementy będziemy rozwijać i one już teraz będą pracowały razem. To jest taka zadaniowa, pragmatyczna satysfakcja, że proces idzie tak jak powinien. Jest pierwsza posłanka. Co dalej? - Liczymy na to, że będziemy mieli koło, bo koło to już jest to, co widzi regulamin Sejmu. To będzie już w tym roku? - Nie wiem. Nie umiem powiedzieć. To może być za dwa tygodnie, a może być za rok. Nie ma tu ciśnienia. Pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł. Nas interesuje to, żeby te osoby, które ewentualnie zdecydują się do nas dołączyć, były z naszego DNA. Ile teraz takich rozmów jest prowadzonych? - Kilka mamy w procesie, ale też mówię, że nie zapadły żadne decyzje. Nikt nie podjął jeszcze decyzji. Nie jesteśmy w takim momencie, że czekamy na ujawnienie kogoś, bo jest po decyzji. Nie. Jesteśmy w procesie, rozmawiamy. Proszę też pamiętać, że z sondaży wynika, że dzisiaj, jeżeli byłyby wybory, to byliśmy trzecią siłą w Sejmie i tych posłów mielibyśmy nie jednego, tylko pewnie kilkudziesięciu, więc to jest też naturalne, że chcemy w tym Sejmie być. Z przedstawicielami jakich ugrupowań są to rozmowy? - Ze wszystkimi poza oczywiście Prawem i Sprawiedliwością, bo w momencie, kiedy ktoś jest przy władzy, to trudno oczekiwać spektakularnych odejść i transferów stamtąd. Ale gdyby ktoś się jednak z PiS zdecydował, to przyjęlibyście takiego posła? - Zawsze, jak mówił klasyk, warto rozmawiać. Jest mnóstwo osób wartościowych również po tamtej stronie, które - jeżeli zdecydowałyby się opowiedzieć po stronie tej nowej dynamiki, która się w związku z naszych ruchem pojawiła i reprezentować te tysiące ludzi, którzy do nas dołączyli - to ja będę bardzo otwarty na takie rozmowy. Nie mam alergii na nikogo i będziemy współpracować z każdym, kto chce dobra Polski. Posłowie Lewicy mówią o powstaniu w Sejmie "koła łowieckiego". "Króluje" w tym wiceszef klubu <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-tomasz-trela,gsbi,1671" title="Tomasz Trela" target="_blank">Tomasz Trela</a>. Jak się pan do tego odnosi? - Dobrze by było, gdyby posłowie Lewicy uwolnili się od tej jednej metafory, którą w pocie czoła wypracowali i powtarzają. Dowcip opowiedziany 70. raz jest po prostu mało śmieszny. Zapewniam, że gdyby ktoś dziś dołączył do klubu Lewicy, a z jakichś powodów nie chce, to byłoby świętowanie odpowiedzialności, głębi parlamentaryzmu i to wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. My nie przejmujemy się takimi docinkami, my jesteśmy do pracy. Rozmawiał: Grzegorz Bruszewski (PAP)