Robert Mazurek, RMF FM: Państwa i moim gościem jest Komendant Główny Policji nadinsp. Jarosław Szymczyk.Komendant Główny Policji nadinsp. Jarosław Szymczyk: Dzień dobry.Jestem lekko stremowany, bo zaraz sobie sprawdzam, czy mam jakieś mandaty. A pan ma jakieś mandaty?- Nie, ja muszę powiedzieć, że...Że mundurowi nie płacą.- Długo jeżdżę już samochodem... Absolutnie nie, gdybym został zatrzymany za popełnione wykroczenie, z pewnością taki mandat bym zapłacił.Tak, na pewno.- Na pewno. Ale dwadzieścia kilka lat za kierownicą i tylko dwukrotnie zdarzyło mi się zostać zatrzymanym przez policjantów. I wcale nie wynikało to z popełnionego wykroczenia, ale rutynowa kontrola...Chcieli złożyć życzenia świąteczne.- Też byłoby miło.Panie komendancie, jeździ pan prywatnie czasami czy wszędzie już pana wożą tylko?- Nie, ja zdecydowanie lubię jeździć, lubię siadać za kierownicą swojego samochodu. I to sprawia mi ogromną przyjemność, więc jeżdżę bardzo dużo.I widzi pan czasami drogówkę?- Tak, widzę policjantów coraz częściej i to niezwykle mnie cieszy.A ostrzega pan innych?- Nie, to jest wykroczenie.Jasne, trzy punkty...- Nadużywanie świateł drogowych w trakcie poruszania się po drogach...Ale jak to, powinniście akurat to popierać, bo ostrzeganie powoduje, że gość z naprzeciwka momentalnie zwalnia.- Doraźnie. Proszę też pamiętać o tym, że to ostrzeganie może mieć zupełnie odwrotny skutek, wyobraźmy sobie...Że co, że przyspiesza? - Wyobraźmy sobie osobę, która jedzie kradzionym pojazdem albo taką sytuację, że w tym pojeździe jest przewożona osoba uprowadzona, no nie do końca jest to dobre rozwiązanie...Jak zwolni, to go policja nie zatrzyma...- Zwolni, policja nie zatrzyma, być może nie odnajdzie skradzionego pojazdu albo nie ujawni uprowadzonej osoby. Ja rozumiem, że zawsze można znaleźć jakiś kontrpowód, ale tak naprawdę wydaje się to małpią złośliwością. Za co? Za ostrzeganie? Ludzie zwalniają, jadą bezpieczniej...- Tak naprawdę jest jeden bardzo prosty sposób na to, żeby nie być zatrzymywanym, nie płacić mandatów. Po prostu wystarczy nie popełniać wykroczeń i jeździć zgodnie z przepisami. Pan nigdy nie popełnia wykroczeń? - Staram się nie popełniać wykroczeń. Nie przypominam sobie, abym takowe popełniał. A pańska żona ma prawo jazdy? - Ma prawo jazdy. I też nigdy nie popełnia wykroczeń, oczywiście. - Nie została zatrzymana, nie zapłaciła nigdy mandatu. No, że nie zapłaciła mandatu to inna sprawa. Wie pan co, odkąd pamiętam, odkąd sięgam pamięcią i słyszę rozmowy z policjantami albo z ministrami spraw wewnętrznych, każdy obiecuje - dość już tego czajenia się w zaroślach, policjanci będą widoczni. - Tak, to jest ten model służby, któremu mówimy zdecydowane "nie". Ja osobiście czynię to na każdym etapie służby, którą pełnię, na każdym stanowisku kierowniczym, na którym byłem. Zawsze powtarzałem, że nie chodzi nam o ilość wystawionych mandatów, o wpływy do budżetu państwa - to nie ma żadnego znaczenia. Rolą policjantów jest dbać o nasze bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo na drogach, które w Polsce ciągle pozostawia bardzo wiele do życzenia. My jesteśmy cały czas tak naprawdę czerwoną latarnią w Europie, jeśli chodzi o stan bezpieczeństwa na polskich drogach. Przypomnę, że ponad 3 tysiące osób straciło życie na polskich drogach w ubiegłym roku. To są statystyki, których nie lekceważę, ale ma pan naprawdę przekonanie, że jak się postawi więcej policjantów w krzakach to bezpieczeństwo wzrośnie? - Nie, absolutnie nie o to chodzi. Jeszcze raz to podkreślam. Zależy mi na tym, żeby policjantów na drogach było jak najwięcej, żeby skutecznie reagowali na przypadki łamania prawa na drodze, żeby eliminowali tych, którzy stwarzają dla nas realne zagrożenie. Jeszcze raz powtórzę - nie jest dla mnie kwestią istotną, ile tych mandatów będzie wystawione. Dla mnie liczy się poziom bezpieczeństwa. Policjanci mają być aktywni na drodze, mają ujawniać tych, którzy łamią przepisy w ruchu drogowym. Ostatnie badanie opinii publicznej - kiedy zapytaliśmy ludzi, czego się obawiają w naszym kraju najbardziej, a pierwszym miejscu od wielu lat jest twierdzenie, że obawiają się najbardziej brawurowo jeżdżących kierowców. To jest zadanie dla nas. Wariatów trzeba tępić, ale pamięta pan taką sytuację, kiedy wiadomości wszystkich programów, wszystkie programy informacyjne pokazywały pewnego pirata, który sobie drwił z policji, jeździł białym, sportowym autem po Polsce i wywijał piruety, a policja była bezradna. - Nie była bezradna, bo ja pamiętam przypadek, kiedy pod Kielcami, w wyniku pościgu, został ten człowiek zatrzymany, został doprowadzony do sądu. Decyzja sądu była taka, a nie inna...No właśnie...- Zastosowano środki wolnościowe, później sytuacja się powtórzyła. Przy czym ja zwracam uwagę, że byliśmy konsekwentni, doprowadziliśmy do tego, że ten człowiek został skazany.To powiedzmy jasno w RMF FM: Panowie z drogówki, nie stoimy w krzakach.- Nie stoimy w krzakach zdecydowanie, to nie jest model pełnienia służby, który gwarantuje bezpieczeństwo na drodze. Rolą policji jest zapewnić bezpieczny przejazd wszystkim uczestnikom ruchu drogowego i absolutnie nie chodzi tutaj o to aby na siłę łapać tych, którzy przekraczają prędkość poprzez stanie w krzakach.Pytałem swoich kolegów z Krakowa czy znają swojego dzielnicowego, oni nie znali. Ja mam wrażenie, że dzielnicowy rzeczywiście jest jak yeti, wszyscy o nim słyszeli, ale nikt go jeszcze nie widział.- Takie opinie się pojawiają, my mamy też świadomość tego, że wielu mieszkańców nie zna swojego dzielnicowego, stąd tez od początku mojej współpracy z kierownictwem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji staramy się ten stan rzeczy odmienić. Generalnie chcemy, żeby policjanci byli bliżej ludzi, to jest jeden z elementów tego zbliżania.Ale po co mi właściwie dzielnicowy?- Bo to jest policjant pierwszego kontaktu. Kiedy pan zdiagnozuje jakiś problem w swoim otoczeniu, w najbliższej okolicy, z którym pan sobie nie radzi, a który przekłada się na pana poczucie bezpieczeństwa, to pan powinien wiedzieć jak się z tym dzielnicowym się skontaktować, jak przekazać mu tą informację i oczekiwać od niego, aby on podjął działania eliminujące to zagrożenie.Wie pan, że ludzie w mieście nie bardzo wiedzą co mają robić i do kogo się zwrócić, bo jest i policja, jest straż miejska, a jak przychodzi co do czego to jedni i drudzy mówią; zadzwoń pan do tych drugich. Latają pijane żule pod oknami, rzucają się butelkami po piwie i co zrobić, do kogo dzwonić, do staży miejskiej czy do policji? - Nie ma zgody na to, żeby odsuwać od siebie odpowiedzialność za bezpieczeństwo Polaków i na pewno ja nie godzę się na to, by ktokolwiek z policjantów tego typu działania podejmował. Każde zgłoszenie ma być potraktowane poważnie, o wszystkich nieprawidłowościach i o każdych problemach doskwierających mieszkańcom chcemy wiedzieć. Temu służy na przykład Krajowa Mapa Zagrożeń Bezpieczeństwa. To jest narzędzie niezwykle popularne - już ponad 300 tys. zgłoszeń w ramach tej mapy otrzymaliśmy jako policja i każdy może z niego skorzystać po to, żeby powiedzieć nam, gdzie widzi problem. Bo pamiętajmy o tym, że policjanci nie są w stanie być wszędzie o każdej porze dnia i nocy. My powinniśmy współpracować z ludźmi, żeby wiedzieć gdzie i kiedy mamy być.A współpracujecie ze strażą miejską? - Oczywiście, że tak. My na bieżąco się uzupełniamy, staramy się dyslokować nasze patrole, żeby one nie nachodziły na siebie, tylko ze sobą współpracowały. To nie ma znaczenia, czy pan przekaże informację o jakiejś nieprawidłowości do straży miejskiej czy do policji. My wymieniamy się na bieżąco informacjami o zagrożeniach.Policja w Jarocinie ostrzegła, że w Lany Poniedziałek tym, którzy będą nadużywać tradycji i oblewać ludzi wodą - wlepi po 500 zł mandatu.- Tak, zgodzimy się chyba wszyscy, że ta tradycja trochę przekracza ramy dobrego smaku w wielu miejscach i obszarach, bo chyba nikt z nas nie chciałby być w świąteczny dzień potraktowany wiadrem wody. To nie o to chodzi i chyba nie taka była tradycja.Będziecie takich gości ścigać.Zdecydowanie tak - w sytuacjach, kiedy będzie to uciążliwe dla innych mieszkańców, to będziemy ścigać. Komendant Główny Policji o kontrmanifestacjach smoleńskich: To sytuacja analogiczna do kibolstwa - Dla mnie to jest sytuacja analogiczna do kibolstwa - ludzie pod płaszczykiem oglądania meczu przychodzą, żeby porozrabiać. Tutaj ludzie pod płaszczykiem organizowania zgromadzenia przychodzą, żeby porozrabiać" - stwierdził w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM nadinsp. Jarosław Szymczyk, pytany o protesty Obywateli RP w miesięcznicę smoleńską. - Jedni i drudzy mają prawo protestować. Przy czym jedni - jak widzimy - deklarują swoje przywiązanie do pewnej tradycji, przychodzą, żeby uczcić pamięć osób, które zginęły, natomiast drudzy przychodzą tam ewidentnie w celach konfrontacyjnych - ocenił. Pytany o rosnące koszty ochrony uroczystości, stwierdził, że "było taniej, bo było bezpieczniej". - Dzisiaj pojawiają się ludzie organizujący kontrzgromadzenia, zresztą bardzo mi się podobała wypowiedź jednego z panów redaktorów, który porównał zgromadzenia i kontrzgromadzenia do czytania i palenia książek - to faktycznie jest duża analogia. (...) Ale agresja tych ludzi, nastawienie tych ludzi w kontrzgrmadzeniach powoduje, że my musimy dedykować tam coraz większe siły policyjne po to, żeby jednym i drugim zapewnić bezpieczeństwo - stwierdził nadinsp. Szymczyk.