Konrad Piasecki: Panie ministrze, jak u pana ze zdolnościami profetycznymi i przewidywaniem przyszłości? Aleksander Szczygło: Nie mam takowych. Myśli pan w takim razie - spekulując - że minister Klich polegnie na wojnie o pieniądze dla MON i zapłaci za to wszystko stanowiskiem? Ja nie jestem od tego, żeby podpowiadać panu premierowi. Pan premier dobiera sobie współpracowników i pan premier odpowiada za poszczególne działania w poszczególnych resortach, w tym w Ministerstwie Obrony Narodowej. Wierzy pan, że minister Klich utrzyma ten poziom wydatków na MON, jakie zaplanował? Bo w to nie wierzy chyba ani pan, ani ja. Jeżeli wziąć pod uwagę, że dziura budżetowa wynosi w przypadku MON 3 miliardy 140 milionów za ubiegły rok, to utrzymanie tego poziomu projektowanego w tym roku w budżecie MON, czyli na poziomie około 25 miliardów - staje się problematyczne. Trzyma pan za Klicha kciuki? W tak trudnej sytuacji dla MON, dla wojska, współpraca pomiędzy BBN a MON jest głównym elementem, który pozwalałby z tej sytuacji wyjść. Byłbym ostatnim, który uczestniczyłby w castingu na najbardziej nieprzychylnego polityka dla Bogdana Klicha. Ale uważa pan, że współpraca BBN z ministrem obrony pozwoliłaby Klichowi zachować stanowisko, a MON-owi jego wydatki? Myślę, że dobra współpraca przy tak trudnej sytuacji jest rzeczą konieczną. Gdyby ktoś panu - jako ministrowi obrony narodowej - dał taki wybór: albo tniemy 5 miliardów, czy 3 miliardy na MON, albo pan się podaje do dymisji, co by pan wybrał? Przede wszystkim zewnętrzny audyt i dopiero po tym zewnętrznym audycie, który pokazałby, gdzie są ewentualnie wolne środki, czy te, które można zaoszczędzić, można by się było zastanawiać nad oszczędnościami. Taka musi być kolejność. Ale rzucałaby pan na szalę własne stanowisko? Nie byłem nigdy w takiej sytuacji. Miałem to szczęście. Pan jest dzisiaj przekonany, że bez rakiet, wyrzutni, korwet i łodzi podwodnych Polska sobie nie poradzi? Że trzeba utrzymywać te mocno rozrośnięte wydatki na obronność? One nie są rozrośnięte. Wydatki na obronność w Polsce są i tak niższe niż w wielu innych krajach. Ale jesteśmy państwem na dorobku, panie ministrze. Ale to nie zmienia faktu, że musimy też się bronić i mieć możliwość pokazania tym, którzy ewentualnie chcieliby stanowić dla nas zagrożenie, że z nami tak łatwo nie będzie. Ale doskonale wiemy, że ci którzy mogliby nas zaatakować - nie wymieniajmy ich nazwy - to naprawdę są potęgi militarne, które nie przejmą się, czy będziemy mieli obronę rakietową wybrzeża w postaci siedmiu, czy dziesięciu rakiet. Nie wiem, kogo ma pan na myśli. A kto nas może zaatakować panie ministrze? Korea Północna... Jeśli Korea Północna, to nie wydawajmy na obronność, tylko bierzmy tarczę antyrakietową od Amerykanów. Jeśli ci bliżej, to naprawdę są potęgi. Tarcza antyrakietowa jest jednym z elementów wzmacniających polskie bezpieczeństwo. Ale my nie o tarczy, tylko o rakietach i korwetach. Warto w to inwestować? Warto inwestować w marynarkę wojenną. Marynarka wojenna to jest program, który powinien zostać przyjęty przez rząd, który przewiduje, że w ciągu najbliższych 10-12 lat powinniśmy wydać na marynarkę około 15 miliardów złotych. Tyle, że wiadomo, że to się już nie uda. Musi się udać. Nie uda się, bo tych pieniędzy w budżecie się nie znajdzie. Ale ja mówię o planie na kilkanaście lat, nie na ten, czy następny rok. Jeśli rząd przyjdzie do prezydenta z prośbą o zgodę na zmniejszenie wydatków na obronność, co zrobi prezydent? W tej sprawie najważniejsze jest pytanie, jakie są możliwe oszczędność w MON-ie i dlatego potrzebny jest zewnętrzny audyt. Od tego zaczynajmy rozmowę.