Konrad Piasecki: Czy na linii BBN-MSZ potężnie zgrzyta? Władysław Stasiak: Nic nie zgrzyta. Podobno MSZ namawia pana do niewizytowania Iraku w najbliższy piątek? Piątek nie piątek. Pewnie jakaś tam wizyta w Iraku dojdzie do skutku, bo było o tym dawno mówione. Ja nie sądzę, żeby był ktokolwiek, kto by się bał tej wizyty w Iraku z mojej strony. Nie sądzę, żeby ktoś miał w tym interes, żeby chciał coś ukryć. MSZ namawia pana do odłożenia tej wizyty? Nie sądzę, żeby ktokolwiek miał coś do ukrycia. Namawia pana MSZ do przełożenia wizyty czy nie namawia? Nie będę tego komentował. Powiem tak: Nie wierzę, żeby ktokolwiek w polskiej administracji miał coś do ukrycia w związku sytuacją w Iraku. Nie chce mi się w to wierzyć. A co miałoby być do ukrycia, bo nie rozumiem? Ja też staram się tego nie rozumieć i myślę, że będzie wszystko w porządku. Jak pan tak mówi, to czuję, że coś jest na rzeczy, tylko bardzo pan nie chce powiedzieć co. Nie. Myślę, że będzie wszystko w porządku. Polskie państwo działa. Oby działało dalej. Czy premierowska podróż samolotem rejsowym była dla pana zwykłym dziadostwem? Nie nazwałbym tego dziadostwem. Tak jak określił jeden z senatorów PiS, dodając że musiał się wstydzić za premiera. Pan się wstydził? To nie jest kwestia wstydu albo braku wstydu. Natomiast myślę, że nie był to dobry krok w wybraniu samolotu rejsowego z wielu względów. Ze względu bezpieczeństwa, ze względu prestiżu państwa, ze względu sprawności działania administracji. Wreszcie ze względu na koszty. Czemu prestiż państwa cierpi na tym, że premier leci rejsowym samolotem? Dlatego, że jest cała kwestia przylotu, współpracy między formacjami, służbami, administracjami obydwu krajów znacznie prostsza, znacznie prostsza jest organizacja przywitania. Ale o ile taniej jest rejsowym samolotem. O ile? O kilkadziesiąt tysięcy, kilkaset według niektórych wyliczeń. Ile łyżeczek dałoby się jeszcze dzięki temu wyprodukować? To są trochę takie argumenty, o jakich mówił Zenon Laskowik w '80 roku stając przeciwko przestojom w pracy. Panie ministrze, ale to jest gest. Skandynawskie państwo. Antybizantyjski. Jakie Bizancjum? Zresztą to jest długa historia. Naprawdę pan cierpi widząc premiera polskiego rządu lecącego rejsowym samolotem? Bo ja nie cierpię. Cierpię widząc polskie służby, które przez trzy miesiące muszą negocjować, żeby pan premier nie musiał zdejmować butów na lotnisku, kiedy może polecieć samolotem. Albania nie lata, Albania nie ma swojej floty samolotów. To jest dobry przykład. Myślę, że polskie służby, urzędnicy nie są aż tak bardzo zapracowani, żeby nie mogli o tym chwilę porozmawiać. Myślę, że mogą robić co innego w tym czasie niż negocjować w sprawie butów. Prezydenta w każdym razie nie zobaczymy w rejsowym samolocie? Nie zobaczymy w samolocie rejsowym jak większości prezydentów państw europejskich. A Aleksandra Kwaśniewskiego widywaliśmy. Kiedy? W czasach prezydentury. Powiedział, że latał rejsowym samolotem, sam widziałem parę dni temu jego wywiad, którym przyznawał, że latał. Ja prawdę mówiąc nie pamiętam. Czyli Kwaśniewski mógł latać, Lech Kaczyński nigdy. Większość prezydentów państw europejskich nie lata rejsowymi samolotami. Jest to dla wszystkich prostsze i tańsze. Samoloty i tak muszą latać.