- Ludziom należy się więcej niż Bronisław Komorowski. Komorowski był nijaki, on nie ma osobowości. Osobowość ma Jarosław Kaczyński. Wymagam od niego mobilizacji. Powinien wystartować w wyborach prezydenckich - dodaje. Konrad Piasecki: Politolog, socjolog, profesor Jadwiga Staniszkis , dzień dobry pani profesor. Jadwiga Staniszkis: - Dzień dobry. Kibicuje pani startowi Jarosława Kaczyńskiego w tych wyborach? - Tak. Uważa pani, że powinien wystartować? - Tak, bo uważam, że rzeczywiście jest ten testament Lecha Kaczyńskiego do wykonania: silna Polska i solidarne społeczeństwo.To o czym mówił przewodniczący Solidarności Śniadek w czasie pogrzebu. Taki scenariusz, że na miejsce zmarłego brata wchodzi brat, wydaje się pani scenariuszem realnym? - Jest to scenariusz tradycyjny, ale przemawiający do wyobraźni. I myślę, że... oczywiście to jest ryzyko, ryzyko przegranej jest spore, bo to wymaga niesamowitej mobilizacji i zmiany retoryki. Nie martyrologia, nie ataki personalne, nie mówienie o przeszłości, ale pokazanie wyzwań i zagrożeń, które w tej chwili stoją przed Polską w kategoriach mechanizmów. Ale Jarosław Kaczyński jest do tego zdolny. Tylko, że przegrana to jest uderzenie w mit założycielski. No bo jednak Lech Kaczyński i jego śmierć są czymś, co dla PiS-u jest niesłychaną bronią, niesłychanym spoiwem na najbliższe być może nawet dziesięciolecia. - Nie. To jest bardzo szczególne spoiwo, bo Lech Kaczyński próbował. Próbował właśnie utrzymać ten ideał Solidarności. To znaczy nie tylko wolna Polska, ale także społeczeństwo, które podtrzymuje ten mit sprawiedliwości, bliskości, solidarności między ludźmi. I nie udało mu się. Te jego veta, za mało inicjatyw ustawodawczych pokazuje, że pozostała przestrzeń, którą dopiero trzeba zagospodarować. Ale inni kandydaci nie rokują tego. I w tym sensie, to jest podjęcie się, ciągnięcie tego zadania dalej. Odwrócenie tego, co Lech Kaczyński pamiętamy po wyborach, mówił do Jarosława. Co było tak wyśmiewane: panie przewodniczący, panie prezesie wykonałem zadanie. W tej chwili można powiedzieć zadanie nie zostało wykonane i to są realne zagrożenia: m.in. bylejakość państwa, kiedy cały świat wzmacnia państwa w nowej instytucjonalnej formule. I to jest zadanie z kolei dla Jarosława wobec tego zobowiązania. Nie mit, nie mit. Ja bym bała się mitu. Zobowiązania tej pustki, którą pozostawił Lech. Ale Jarosław Kaczyński jest w stanie pani zdaniem znaleźć w sobie na tyle siły, na tyle hartu ducha, żeby wystartować? Śmierć brata , śmierć bratowej, katastrofa, chora mama, śmierć współpracowników. No to jednak są niesłychane ciężary, które on na sobie dźwiga od 10 dni. - On sam musi podjąć decyzję. I oczywiście to zależy od tego, czy jest gotowy. Ja wierzę, a znam go naprawdę kilkadziesiąt lat, że ma dość siły i to wynika z takiego poczucia odpowiedzialności za Polskę. Tylko dla mnie problemem jest, czy potrafi znaleźć ten nowy język mówienia o mechanizmach. Ale pamiętajmy, że on mówił o mechanizmach, które groziły Polsce i potrafi. Ale uważa pani, że język tej kampanii wyborczej to będzie język mówienia o mechanizmach. Mnie się wydaje, że to będzie jednak język mówienia o traumie, o katastrofie, o testamencie, a nie o tym, co dalej. - Język zależy od ludzi, którzy mówią. I po prostu język się narzuca. Pamiętajmy ten nieszczęsny spór o Wawel. Można było zmienić język. Patrzmy przecież na piękną ceremonię pogrzebu Lecha Kaczyńskiego. Tam wewnątrz tej ceremonii, jeżeli obserwowało się dokładnie, były dwa odmienne rytuały. Ścierał się obraz Lecha Kaczyńskiego jako dobrego człowieka, rodzinnego człowieka, tragiczna śmierć. Ten oficjalny. I z drugiej strony, to co mówił Śniadek, to co mówił Michalik, to co w sposób taki niemy pokazali wojskowi, którzy się pokazali dopiero przed bramą Wawelu. Nie tam, gdzie siedział Miedwiediew, nie tam, gdzie była ta oficjalna uroczystość. To jest właśnie Lech Kaczyński, który postawił niewypełnione przez samego siebie zadanie. Jarosław Kaczyński ma szansę powalczyć czy ma szansę też wygrać, pani zdaniem? - Moim zdaniem ma szansę wygrać, ale to wymaga wiary, przede wszystkim w jego otoczeniu. Ta pokusa, żeby oddać walkowerem, żeby wykorzystać ten okres żałoby, żeby się nie mobilizować, jest ryzykowna. W Polsce cała władza dla Platformy, ja naprawdę jestem absolutnie proeuropejska, myślę w kategoriach instytucjonalnych, ale równocześnie dostrzegam, jak myśli na poziomie potocznym. W czasach "Solidarności" to była ta przyrodzona godność osoby ludzkiej, a teraz to jest ten milenaryjny mit, że jeden początek - jedno zwycięstwo było niedopełnione, że ten okres przejściowy - postkomunizm - wraca zagrożenie i jeszcze raz zawalczyć. To drugie uderzenie musi być zwycięskie? - Musi być zwycięskie, bo są realne zagrożenia. Ja jutro jadę do Radomia zaproszona przez te same środowiska, tylko już następne pokolenie, gdzie zaczynał KOR. Tylko tam to była paternalistyczna, eurokomunistyczna obrona robotników. Teraz ci ludzie chcą słuchać o Europie, o globalizacji i o instytucjonalnych zagrożeniach. Polska się zmieniła i tej Polsce pokazały te kolejki w Warszawie. Oklaski były tylko w pewnych momentach tej ceremonii: po Śniadku, po arcybiskupie Michaliku. Tym ludziom należy się więcej. I to więcej, to jest więcej niż Komorowski i na pewno sto razy więcej niż Olechowski. Bronisław Komorowski sprawdził się w tych trudnych dniach? "Coś jest nie tak z tym Komorowskim"? - pyta Marek Migalski. Pani też tak uważa, że coś jest z nim nie tak? - Ma trzy stanowiska najważniejsze w państwie - jest obciążony. Widać w nim ten strach, widać w nim brak charyzmy. Widać w nim harcerskość. Ja nigdy nie byłam człowiekiem żadnych organizacji, bo to zabija indywidualizm. Harcerstwo uczy zespołowości, ale zabija indywidualność. A może on jest po prostu naturalny? Może on nie jest aktorem? Może nie chce być aktorem? Może ma na sobie ogromną odpowiedzialność i uznaje, że musi być twardy i nie pokazywać po sobie uczuć? - Nie. On nie pokazywał po sobie uczuć, ale nie był twardy. Był nijaki, a równocześnie był sprytny, ale na takim małym poziomie. Jak ten przekaz o "niedokończonym zadaniu". Komorowski w kościele powiedział: "ale tyle, tyle, tyle zrobiliśmy" - to przechwytywanie pewnych symboli. To nie jest kwestia aktorstwa. To jest kwestia osobowości. Z tych trzech osobowość największą ma Jarosław Kaczyński. Ja bym wymagała od niego tej mobilizacji. Sądzę, że powinien spróbować, bo pięć lat w odstawce, czy oddanie walkowerem, czy wystawienie kandydata na przegraną to też jest ryzyko. Przegrana konfrontacja też jest ryzykiem, ale coś się wyartykułuje i przygotuje w ciągu tego roku, kiedy rzeczywiście te zagrożenia się ujawnią, do wyborów parlamentarnych. Podyskutuj na forum Czy Jarosław Kaczyński będzie kandydował?