Tomasz Skory, RMF FM: Pan zna Marka Dochnala? Józef Oleksy: Nie. To fajnie. Jest Pan obiektywny w takim razie. To może jakieś wspólne zdjęcie? Bo prezydent też nie zna, a zdjęcia są. Jak Pan skomentuje to niecodzienne zestawienie wywiadu prezydenta, który mówi: "Dochnala nie znam, nigdy z nim nie rozmawiałem, nie miałem z nim żadnego kontaktu", ze zdjęciami, na których pan Kwaśniewski i Dochnal w towarzystwie paru osób znają się, kontaktują i pewnie rozmawiają, a nie tylko pozują. Nie było mnie przy tym i trudno mi to oceniać. Nie ma Pana na zdjęciu. Nie ma mnie na zdjęciu i nie będzie na pewno. Ale znać kogoś to jest rozciągliwe pojęcie. Znać to znaczy kojarzyć nazwisko z osobą. I to nic nie znaczy. Kontaktować się to już... Kontaktować się to zależy, kto z kim się kontaktuje. Nie chcę tu kręcić. A spotykać się? Spotkanie to już musi być znajomość. A prezydent zaprzeczał i jednemu, i drugiemu, i trzeciemu. Prezydent będzie wyjaśniał i powie. Na pewno będzie o to zapytany. Jako osoba postronna patrzę sobie na to i dochodzę do wniosku, że prezydent albo nie wie, co mówi w wywiadach, albo oszczędnie operuje prawdą. Może słowami. Prezydent mówi to często i trudno to pominąć, że na tym miejscu z takim życiorysem zna się dziesiątki tysięcy ludzi. Kanceliści podprowadzają różnych ludzi... Bywa i tak. Ja sam byłem w takiej sytuacji, kiedy ktoś ze znajomych przyprowadzał kogoś i mówił: to jest mój bardzo dobry kolega. I co z tym zrobić? I bach, zdjęcie, obiektyw. Panie przewodniczący, a klub Krakowskiego Przedmieścia to jest instytucja znana Panu? Nie, pierwszy raz od Pana słyszę. Tacy dobrzy znajomi, a Panu nie powiedzieli. To mają być koledzy? Dość zastanawiające. O wielu rzeczach nie wiem i nie pragnę wiedzieć. Natomiast to określenie pada po raz pierwszy. W kręgach biznesu zdaje się, że nie po raz pierwszy. Dla mnie to jest pierwszy raz. Tam jest więcej klubów na Krakowskim Przedmieściu - są studenckie kluby, są kulturalne kluby. Trzy kościoły. Już zbadaliśmy Krakowskie Przedmieście. Kojarzę, tak jak wielu kojarzy, ale dla mnie to jest nowe określenie. Podsumowując. W sobotę niemal jednym głosem dwaj kluczowi świadkowie przed dwiema kluczowymi komisjami oskarżyli Kancelarię Prezydenta o aferalne machinacje na styku polityki, biznesu, także międzynarodowej. Kanceliści albo szydzą, albo bagatelizują. Ja sądziłem, że przynajmniej przywódca największego wciąż ugrupowania w Sejmie - bardzo czułego na oczyszczanie państwa z podejrzanych związków - będzie się domagał jakiś pilnych działań wyjaśniających. Tak, ja tego oczekuję. Jakoś mało intensywnie. Inni są bardziej oburzeni. Nie jestem komisją śledczą ani prokuraturą. I komisja śledcza, i prokuratura bada wszystkie okoliczności różnych spraw i na pewno - skoro o to już pan zapytał - mogę Pana zapewnić, że jako lider Sojuszu i Sojusz jako partia - domagamy się wyjaśnienia wszystkich okoliczności. Wyciągacie Państwo wnioski z tego, że nitki afer - wszystkich, w których powołano komisje śledcze - prowadzą do Pałacu Prezydenckiego? Tak jest z Rywinem, tak jest z Orlenem, tak jest z PZU. Będziemy się domagali dokładnych wyjaśnień, dlatego że my też płacimy za to cenę. To skąd ta nikła dociekliwość posłów SLD w komisjach śledczych. My musimy się domagać wyjaśnienia tego szybko i stanowczo, ponieważ Sojusz jest obolały także i z takich powodów. Za to płacą cenę ludzie, którzy są w Sojuszu w całej Polsce, dlatego musimy mieć takie stanowisko. Dość zastanawiające, że dopiero teraz gdy kłopoty sięgają głowy państwa, ten szamoczący się z terminem SLD znów zaczyna rozważać przyśpieszenie wyborów i to bardzo gwałtowne. Parę dni temu mówił Pan o kwietniu niemalże o marcu. Czy to chodzi o to, że rozwiązanie Sejmu oznaczałoby także rozwiązanie komisji śledczych? I po kłopocie? Proszę nie przywiązywać wagi do spekulacji "Gazety Wyborczej". Odpowiadam krótko. Nasze stanowisko jest jasne. Rada krajowa, dopóki nie zmieni tego stanowiska, to ono będzie za jesiennym terminem wyborów, dlatego że naszym priorytetem jest ratyfikacja traktatu konstytucyjnego. Jeśli będzie pewność, że traktat będzie ratyfikowany - a jeszcze go nie ma w Sejmie do procedury, by rozstrzygać czy referendum w ogóle będzie - to nasze stanowisko może się zmienić. A czy to uzależnianie terminu od dokumentu, który jeszcze nie trafił do Sejmu, to jest odpowiedzialne? Absolutnie odpowiedzialne, ponieważ naszym priorytetem programowym jest traktat konstytucyjny. Dla prawicy dążącej do władzy wręcz przeciwnie. I partia polityczna ma prawo określać swoje preferencje w kalendarzu politycznym według swoich programowych preferencji. Przewinęła się ta teza krótko o nawet wcześniejszych wyborach, bo jeśli miałoby nie dość do referendum i ratyfikacji w tym roku, to ilość złości i zarzutów, agresji jaka jest przeciwko Sejmowi, powoduje, że nasz cel nie zrealizowany i machamy ręką i żądamy jak najszybszych wyborów po to, aby udowodnić, że się nie trzymamy żadnych stołków. Dziękuję za rozmowę. Posłuchaj całego wywiadu: