Tomasz Skory: Dlaczego rozpoczynająca się dzisiaj w Warszawie konferencja państw, które chciałby wziąć udział w zabezpieczaniu polskiej strefy stabilizacyjnej w Iraku, jest taka tajemnicza? Marek Siwiec: Wojsko jest tajemnicze. Wojsko dopóki nie wychodzi z koszar powinno być tajemnicze. Tomasz Skory: Odbywa się to w Cytadeli, w odosobnieniu, bez udziału prasy; nie wiadomo nawet, kto będzie w niej brał udział. Marek Siwiec: I tak powinno być. Tomasz Skory: Przedwczoraj mówił pan w Kaliszu, że decyzje praktycznie już zapadły. Komunikat w tej sprawie będzie w piątek, po co więc ta konferencja? Marek Siwiec: Komunikat w piątek będzie komunikatem ramowym. Będziemy mniej więcej wiedzieli z jakiej kontrybucji ma się składać ta dywizja... Tomasz Skory: Ale to już podobno wiadomo. Marek Siwiec: Trochę wiemy, trochę nie wiemy. To są bardzo delikatne sprawy. Decyzje muszą zapadać w miejscu dla ich podejmowania właściwym, a czasami takim miejscem jest parlament. Tutaj nie można nikogo stawiać przed faktem dokonanym. Tomasz Skory: A czasem Rada Bezpieczeństwa ONZ. Marek Siwiec: Ale to są innego rodzaju decyzje. Rada Bezpieczeństwa daje taki komfort prawny, polityczny dla świadczenia tego typu misji. Ale tam decyzje nie zapadają, decyzje zapadają w krajach, które wysyłają swoich żołnierzy. Tomasz Skory: I ma pan pewność, że te kraje, które wydelegowały swoich przedstawicieli na tę konferencję, tak szybko - do piątku - będą w stanie podjąć decyzje? Marek Siwiec: Dlatego mówię: ramowa decyzja - tak, ostateczna - nie. Jeżeli my mówimy, że polski kontyngent będzie od 1,5 tys. do 2,2 tys. żołnierzy, również dajemy sobie możliwość doklejenia w ostatniej chwili tego, czego nie uda się zebrać poza Polską. Tomasz Skory: Czyli jutro będziemy wiedzieli więcej - czy bliżej 1,5 tys. czy może 2,2 tys.? Marek Siwiec: Będziemy więcej wiedzieć. Tomasz Skory: To, co jest zdecydowane, jeśli jest zdecydowane? Marek Siwiec: Gdzie jest sektor, jaki jest jego rozmiar. Kto będzie nim dowodził i że na pewno będzie w nim Polska. I jeszcze kilka innych rzeczy, ale nie trzeba o nich koniecznie mówić. Tomasz Skory: Na konferencji będą ustalone - nazwę to, używając języka polityki - parytety narodowe w dowództwie dywizji polskiej? Marek Siwiec: To jest jedna z istotnych rzeczy. Jeżeli ktoś wysyła znaczną liczbę żołnierzy, ma prawo dowodzić całą dywizją, brać udział w pracach sztabowych. Tomasz Skory: A w jakiej skali? Marek Siwiec: Praktycznie nieograniczonej. Jeżeli to jest znaczący układ, można mówić o obejmowaniu wszystkich stanowisk poza dowódcą, bo to jest jakby przesądzone w innym miejscu i przez inną konferencję. Tomasz Skory: Panie ministrze, Litwa, Ukraina, Albania, Bułgaria zadeklarowały uczestnictwo w polskim sektorze. W konferencji bierze udział krajów kilkanaście. Co najmniej 10 brakuje. Co o nich można powiedzieć? Marek Siwiec: Ja chcę mówić, że przyjeżdżają kraje, które chcą stabilizować Irak. Tomasz Skory: Czyli ktoś, kto chciałby się dowiedzieć, co to za kraje, musiałby czekać na lotnisku - i to wojskowym - i sprawdzać, w jakim języku ci ludzie mówią. Marek Siwiec: Zaczyna się pan zachowywać jak początkujący adept sztuki szpiegowskiej, a ja panu w tym nie pomogę. Tomasz Skory: NATO zgodziło się wczoraj, aby jego wojskowi doradzali Polsce... Marek Siwiec: Więcej. Zgodziło się, aby tworzyć warunki prowadzenia misji, w jęz. angielskim jest na to dobre słowo facilitate, w polskim dobrego odpowiednika nie ma. Tworzyć warunki do prowadzenia misji, czyli dawać to wszystko, co nie jest substancją ludzką: dawać łączność, informację wywiadowczą, infrastrukturę, dawać doświadczenie. NATO, wojskowe NATO zaczyna się od miejscowości Most, to nie jest Bruksela, tam jest sztab, tam są setki, a właściwie tysiące oficerów z różnych krajów, którzy pracują w strukturach tego sztabu, i oni mają przygotowane metody prowadzenia operacji w różnych miejscach, w różnych warunkach,z różną liczbą żołnierzy. Chcemy z tej technologii skorzystać. Tomasz Skory: Panie ministrze, w sprawie okupacji Iraku - bo tak to niektórzy nazywają... Marek Siwiec: Ale ja nie chcę tego tak nazywać. Tomasz Skory:... stabilizacji, wychodzi nam to - powiedziałbym - średnio. Chcemy tam jechać, ale nie mamy jak za to zapłacić, nie bardzo mamy się jak tam dostać, niezbyt udolnie zapraszamy do współpracy Niemców, Duńczyków. Marek Siwiec: Ja bym się z tym nie zgodził. Ale nie chcę też powiedzieć, że wszystko idzie dobrze. Myśmy podjęli ryzyko, włączyliśmy się w tę operację, kiedy nie był jeszcze znany efekt części zbrojnej, poparliśmy tę akcję, gdy rozpoczęła się jeszcze trudniejsza część - walka o pokój. Jak ma wyglądać Irak, jego demokracja, jego gospodarka? Chcemy wysłać swoich żołnierzy. I gdy myśmy powiedzieli "tak", że wysyłamy swoich żołnierzy, NATO nie było jeszcze zdecydowane w tej sprawie, nie mówiło nic, ani nie było żadnej mowy o rezolucji ONZ. Zapytaliśmy Niemców, czy chcą w tej akcji uczestniczyć, i odmówili. Odmówili z powodów dla mnie bardzo oczywistych. Ale chciałbym zapytać, jakby wyglądała nasza pozycja, gdybyśmy Niemców, naszego najważniejsze partnera w Europie, nie zapytali? Czy ktoś zaraz na zachodnią granicą nie napisałby: "Proszę bardzo, arogancka Polska nie zapytała nawet Niemców, czy nie chcieliby w tej operacji uczestniczyć." To wcale nie jest proste, to jest bardzo skomplikowane i to się dzieje po raz pierwszy. Ani to nie jest misja pokojowa - w rozumieniu dzielimy dwóch wrogów, to nie jest misja wymuszenia pokoju. To jest misja, gdzie trzeba wejść do kraju i od początku, od nowa zbudować wiele instytucji. Tomasz Skory: Panie ministrze na koniec: w USA ogłoszono alert pomarańczowy, czyli podwyższony stopień gotowości w związku z zagrożeniem terrorystycznym. Czy Polski to w jakiś sposób dotyczy? Marek Siwiec: W jakiś sposób tak. Tomasz Skory: W jaki? Marek Siwiec: My to musimy poważnie traktować, bo skoro Amerykanie ogłaszają wysoki stan zagrożenia, to - może niższy - dotyczy reszty świata. Tomasz Skory: Także - a może przede wszystkim - krajów uczestniczących w stabilizowaniu sytuacji w Iraku. Marek Siwiec: Te kraje, które pokazały swoje oblicze w tamtej części świata, w sposób naturalny są bardziej widoczne. Czy z tego wynika większe zagrożenie - nie ma tutaj "drewna niepomalowanego", więc nie bardzo jest w co odpukać. Tomasz Skory: Dziękuję.