Konrad Piasecki: Na ile prawdopodobne jest to, że pożar w Kamieniu Pomorskim był wynikiem celowego podpalenia, panie premierze? Grzegorz Schetyna: To jest jedna z hipotez oczywiście, czy pożar wynikał z zaprószenia ognia, czy z podpalenia. Posłuchaj Kontrwywiadu: Ale są jakieś przesłanki, mówiące o tym, że mogło to być podpalenie złośliwe i celowe? Oprócz tych relacji świadków i tych informacji na razie nie. Ustalamy, gdzie rozpoczął się pożar i jak się rozprzestrzeniał, to jest najważniejsze teraz. Jeśli rozpoczął się na korytarzu, to jest wersja, która by potwierdzała hipotezę podpalenia raczej. Nie ma takiej pewności. Analizujemy dwie te sytuacje: albo zaprószenie, albo celowe podpalenie. Obejrzyj Kontrwywiad: Bo są tam informacje o jakiejś kobiecie, która groziła podpaleniem i mówiła, że spali ten budynek. Czy te informacje są sprawdzane przez policję albo już zostały sprawdzone? Tak, są sprawdzane oczywiście. Ale też straż pożarna interweniowała kilkukrotnie przy zaprószeniu ognia przez jednego z mieszkańców tego domu, właśnie takiego, w którym paliła się kołdra czy paliła się wersalka. Rozumiem, że żadna z możliwości nie jest wykluczona, ale żadna też nie jest potwierdzona. Dokładnie. Jest mało czasu, bo jest kilka dni, więc potrzebujemy pracy eksperckiej w tej kwestii. Pan mówił wczoraj o odpowiedzialności osób, które dopuściły do tego, że budynek w tym stanie zamieszkany był przez tak dużą liczbę osób. Czy to jest tak, że chodzi o odpowiedzialność również karną? Chodzi o odpowiedzialność każdą, prawną odpowiedzialność. Nie może być tak, że są przymknięte oczy na warunki przeciwpożarowe, ilość ludzi. Wszystko tam było niezgodne z zasadami, z prawem. Ale to może być scenariusz podobny do tego w Katowicach, czyli że będzie prokuratura, będą aresztowania i będą procesy? Musi być najpierw - tak jak powiedziałem - pełny raport i równolegle praca policji i prokuratury, i potem wnioski - także, jeżeli będzie potrzeba, personalne. Ale wnioski prawne? Tak jest. Prokuratorskie. Tak, odpowiedzialności za doprowadzenie do tej sytuacji. A czy w przyszłości - a propos wniosków po tym wszystkim - prezydent i jego urzędnicy będą dostawali informacje o tego typu zdarzeniach? Jeżeli będą oczekiwali tych informacji, to oczywiście tak. Ale oczekują, mówią: "Chcemy wiedzieć o tym". Dzisiaj oczekują, wcześniej nie było takiego parcia na otrzymywanie wszystkich informacji z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Ale jeśli prezydent powie: "Proszę mnie powiadamiać" - będzie powiadamiany? Tak, nie ma tutaj żadnego problemu. Rządowy zespół zarządzania kryzysowego zwoływany przez premiera też ma miejsce dla przedstawiciela Kancelarii Prezydenta. Prezydent jeszcze nie zainteresował się i nie zgłosił swojego kandydata. Czyli jest szansa, że nie będziemy już słyszeli takich awantur, kto kogo zawiadomił, dlaczego nie zawiadomił? Proszę pytać urzędników pana prezydenta. No jak będziecie ich zawiadamiać, to już nie będzie kłopotu. Nie mam pewności co do tego. Ale chciałbym, żeby już więcej takich żenujących spektakli przy okazji takich tragedii nie widzieć. Wczoraj siedział tu Adam Bielan i mówił, że może chodziło o to, że premier nie chciał, żeby prezydent dotarł na miejsce przed nim albo w ogóle nie chciał, żeby dotarł? To jest żenujące, sam pan tak to rozumie i nie chcę tego komentować. Nie rozumiem, dlaczego ani pan, ani premier tak po ludzku nie wpadliście na to, żeby zadzwonić do pierwszego obywatela Rzeczypospolitej i powiedzieć: "Panie prezydencie, wydarzyła się tragedia, lecimy na miejsce, może pan ma ochotę też polecieć?" Powiem szczerze, nie przeszło mi to przez głowę, że urzędnicy prezydenta nie mają wiedzy, nie monitorują tej sytuacji. Zajmowałem się koordynowaniem akcji ratunkowej, prezydent poleciał od razu tam na miejsce do Kamienia. Były ważniejsze rzeczy niż pilnowanie, czy informacja dociera do osób, które jej oczekują. Może teraz będziecie się już w ogóle z prezydentem tylko za pomocą instrukcji porozumiewać? Nie, instrukcja, może pan się uśmiechać przy tym, ale przyzna pan, że sprawa sekretarza generalnego NATO, informacji czy braku informacji - jak mówił prezydent - o kandydacie rządu Radosławie Sikorskim spowodowała taką sytuację, jaką spowodowała. Ale to już będzie nowy standard? Taki jak przed wyjazdem na Litwę, że już będą zawsze instrukcje dla prezydenta przed każdym spotkaniem międzynarodowym? To jest stanowisko rządu, żeby podkreślić, jakie są priorytety polityki zagranicznej rządu. I zawsze prezydent będzie dostawał już takie stanowisko? Tak. Jeżeli będzie uważał, że nie zna, jakie jest stanowisko rządu w tej sprawie, powinien otrzymywać taką informację. A prezydenccy ministrowie mówią, że to jest kaganiec nakładany na prezydenta. No tak, ale trzeba się zdecydować. Albo rząd ma informować, jakie jest jego stanowisko, albo jest to źle przyjmowane przez otoczenie pana prezydenta. Musi się zdecydować.