Posłuchaj Kontrwywiadu: Konrad Piasecki: Jakieś przecieki z Bukaresztu? Grzegorz Schetyna: O 11 decyzja, tak że czekamy i trzymamy kciuki. Podobno Chorzów i Wrocław odpadają. Tak twierdzi agencja Reutera. Oni wiedzą, co piszą. Nie słyszałem tego. Nie ma decyzji, ile stadionów. Wszystko wskazuje, że cztery plus cztery. A jakie? Dowiemy się o 11. Chorzów odpadnie na pewno. To mówią zgodnie wszyscy. Rzeczywiście w opisie przedstawicieli UEFA ma mniejsze szanse, ale nie można powiedzieć, że na pewno. A gdyby odpadł Wrocław? Uznałby pan to za hucpę i atak na wicepremiera Grzegorza Schetynę i jego rodzinne miasto? Powiedziałbym, że nic się nie kończy, wszystko się zaczyna. Jeżeli będzie wariant cztery plus cztery i dwa miasta polskie i ukraińskie zostaną poza barierą, to możemy powiedzieć, że dwa polskie miasta dalej będą w grze. Trzeba robić wszystko, żeby cały proces przebudowy stadionów, inwestycji w infrastrukturę został zakończony, bo wtedy będziemy mieli szansę. Obejrzyj Kontrwywiad: Krótko i po męsku. Gdyby ten stół był stołem ruletki, postawiłby pan, że odpadnie? Nie stawiam w tych sprawach, bo uważam, że ta decyzja musi być wypracowana. Nie można zostawiać niczego szczęściu. Wiem, że chciałby pan tutaj zaryzykować. My nie możemy ryzykować, musimy przygotować taki pakiet, który będzie miał największą szansę na przeprowadzenie w UEFA. Gdyby to zależało od pana, postawiłby pan na obchody 4 czerwca w Gdańsku, czy to pan współdecydował, żeby jednak były w Krakowie? To jest bardzo trudna sytuacja. Dzisiaj patrzymy na to trochę inaczej niż dwa tygodnie temu, gdy decyzja była podejmowana. Gdańsk był wtedy po demonstracji pod Salą Kongresową i po zapowiedzi stoczniowców, że poleje się krew. Dlatego decyzja była jednoznaczna. Ale informacje o tym, że Grzegorz Schetyna nie był entuzjastą przenosin do Krakowa, są prawdziwe czy nie? Uważałem i uważam dalej, i mam podobne zdanie jak premier Tusk; to jest święto całego kraju i nie możemy go przenosić, ani zabierać. I dlatego, żeby mieć pełne gwarancje bezpieczeństwa i takiej nobliwej sytuacji, organizujemy spotkanie Grupy Wyszechradzkiej na Wawelu, żeby podkreślić historię tego momentu i tego dnia. Natomiast jesteśmy także w Gdańsku i tam czcimy rocznicę razem z ludźmi. Pana policyjne hufce nie były w stanie zagwarantować, że w Gdańsku będzie spokojnie i bezpiecznie? Oczywiście, że były, tylko czy wielkie święto Solidarności, podkreślające, że w Polsce zaczął się proces obalania komunizmu, ma polegać na tym, żeby policja biła się ze związkowcami pod Krzyżami? Może też się bić w Krakowie. Bo związkowcy też mogą do Krakowa przyjechać i tam demonstrować. Uważam, że teraz zmieniła się sytuacja i związkowcy zdali sobie sprawę, że to jest wspólne święto i że nie powinniśmy się kompromitować. A wracając do Pałacu Kultury, wszystkie procedury zostały zachowane? Raport policyjny to potwierdza? Tak, raport potwierdza, także filmy nagrane w trakcie, zdjęcia. A dlaczego związkowcy są poparzeni tym gazem pieprzowym, którego policja używała? 20 maja będzie specjalne posiedzenie połączonych komisji - sprawiedliwości i spraw wewnętrznych i będziemy przedstawiać opis całej akcji. Ale dlaczego są poparzeni. Gaz pieprzowy może tak działać? Jest skuteczny, atesty też przedstawimy. Ale czy nie za bardzo skuteczny? Nie, proszę wierzyć, że on nie jest po to, żeby komuś zrobić coś przykrego. On jest najskuteczniejszym dostępnym środkiem, dlatego jest używany. Nie tylko przez polską policję, ale w ogóle. Jak będą zadymy 4 czerwca, to gaz pieprzowy też będzie używany? Mam nadzieję, powiem więcej - jestem przekonany, że niektórzy 0 ci, którzy chcieli zadymy robić, poszli po rozum do głowy i wiedzą, że tego święta nie można zepsuć. Ale zanim 4 czerwca, debata premier-związkowcy. Już wiadomo kiedy? Wszystko wskazuje na to, że w poniedziałek. W poniedziałek, gdzie? Na pewno w Gdańsku, czy w miejscu publicznym? Rozmowy trwają, rzecznik Paweł Graś prowadzi te rozmowy. A druga debata w Szczecinie też możliwa? Możliwa. Zobaczymy, czy ona daje nową jakość, czy debata premiera ze stoczniowcami daje możliwość rozwiązywania, czy opisywania chociaż problemów. Jeżeli tak, to oczywiście będziemy takich form używać. Panie premierze, a prezydent się skarży, że nie wie gdzie i o której miałby się pojawić w Krakowie, bo zaproszenie do niego było dziwnie enigmatyczne. Z zaproszeniami do pana prezydenta zawsze tak jest, że one albo enigmatyczne, albo mają złe nagłówki. Tu rozumiem, że nagłówek jest w porządku, tylko jest enigmatyczna treść? A jakiś oficjalny odzew już był na nie? Nie, dlatego że konstruujemy i zamykamy scenariusz spotkania wawelskiego. Oczywiście będziemy na bieżąco informować Kancelarię Prezydenta i wszystkich zaproszonych gości. A Lech Wałęsa będzie? Tak. Na pewno. A nie przeszkadza wam, że - jak pisze "Dziennik" - znów jeździ na jakieś zjazdy Libertasu? To już jest decyzja Lecha Wałęsy. Proszę go o to pytać. A czy wy w ogóle rozmawiacie z nim na ten temat? Pytacie: "Panie prezydencie, co się dzieje?" My chcemy podkreślić rolę pana prezydenta Wałęsa w obaleniu komunizmu. Tego mu nikt nie odbiera, ale jego rolę w umacnianiu Libertasu? Niektórzy odbierają - muszę panu powiedzieć, i robią to - uważam - z bardzo dużą intensywnością, dlatego podkreślamy kto i dlaczego pierwszy rozpoczął tutaj ten proces obalania komunizmu. Ale będziecie go odwodzić od myśli jeżdżenia na te zjazdy Libertasu? To są aktywności Lecha Wałęsy. Trudno się z nimi zgodzić i trudno je przyjąć w sposób pozytywny, ale - tak jak powiedziałem - dla nas Lech Wałęsa to symbol wolnej Polski i obalenia komunizmu. A ja zapytam jeszcze raz: czy będziecie go namawiać, żeby tam nie jechał, czy nie? Pewnie niektórzy z nas będą namawiać. Co do skuteczności tych namów nie byłbym optymistą. A to wiadomo, może być trudno. Zawsze Lech Wałęsa chodził własnymi drogami - taka jest prawda. Na ile rząd jest bliski przyznania, że w budżecie pojawia się coraz więcej dziur? Tak jak mówiliśmy wcześniej - lipiec... Będzie nowelizacja? Po drugim kwartale będzie pełna informacja i będziemy opisywać tę rzeczywistość. Sytuacja jest dynamiczna. Liczymy na to, że polska gospodarka, która się znajduje w dobrej sytuacji, jest w jednej z lepszych sytuacji wśród gospodarek europejskich. Ale minister Rostowski wczoraj w wywiadzie dla "Financial Times" już nie był takim optymistą jak wcześniej. Nie zmienia to faktu, że Polska jest na absolutnym topie europejskim. Brakuje na drogi? Wie pan, zobaczymy. Ale dzisiaj brakuje w funduszu drogowym pieniędzy. Nie. Dzisiaj nie brakuje na bieżące wydatki, dlatego je realizujemy. Czy będzie brakować, czy przychód do budżetu będzie mniejszy niż planowaliśmy, będziemy oceniać w lipcu i informować opinię publiczną. Słyszał pan na własne uszy, jak minister Fedak mówiła do ministra Sawickiego, żeby - powiedzmy - szybko sobie poszedł? Słyszałem. Z telewizji? Z piknięciem, tak. Co się jej stało? Nie wiem. Może? To było przed Radą Ministrów, w której też realizowaliśmy i opisywaliśmy punkty, które przedstawiała pani minister Fedak. Może emocje? Trudno powiedzieć. Zawsze taka emocjonalna? Nie. Zawsze bardzo zaangażowana i skuteczna na Radzie Ministrów, naprawdę. Tak że tutaj byłem zaskoczony takim zwięzłym stylem. Tym razem bardzo się zaangażowała. "Bajka o wężu" to się kiedyś nazywało, to, co powiedziała.