Problemem PZPN nie jest kwestią następcy Grzegorza Lato. O Listkiewiczu też mówiono, że kiedy odejdzie, wszystko się zmieni, a teraz pojawiają się głosy, że powinien wrócić - dodaje. Konrad Piasecki: Nadchodzi czas krwawej rozprawy z PZPN-em? Grzegorz Schetyna: - Nie mam takiego wrażenia. Nie, a vox populi domaga się, a i vox opozycji domaga się twardo, bezwzględnie: wyrzucie Latę, rozwiążcie PZPN, wprowadźcie komisarza albo kuratora albo kogokolwiek, i co? - Trwa Euro, jeszcze są trzy mecze w Polsce, dobra impreza, dobrze zorganizowana. Ale Euro, jak wszystko, kiedyś się skończy. - Tak, 1 lipca i potem będzie już taka spokojna analiza, już spokojniejsza niż teraz. Ale rzeczywiście czuje pan wśród polityków takie łaknienie krwi? - Słyszę takie głosy, natomiast nie mam takiego wrażenia, że tu krew jest potrzebna. Potrzebna jest reforma polskiej piłki, potrzebne są decyzje i one będą podjęte w październiku na zjeździe PZPN-u. Przed zjazdem nic się nie wydarzy? - Nie uważa, żeby coś mogło się zdarzyć. Jesteśmy doświadczeni już w wybieraniu kuratorów. Boleśnie doświadczeni. Powtórki z tego scenariusza i z tej rozrywki nie będzie? - Nie doradzałbym, bo naprawdę piłka potrzebuje dobrego pomysłu. Udało się zbudować ponad dwa tysiące Orlików, jest infrastruktura do piłki nożnej, do szkolenia młodzieży, dzieci... ...a piłkarze grają, jak grają... - Tak, ale musi był pomysł jak to zrobić, jaki ma być następny krok. Czyli ktokolwiek, kto będzie próbował wprowadzić kuratora do PZPN-u popełni gruby błąd zdaniem Grzegorza Schetyny? - Tak, dlatego, że to jest ślepa uliczka. Daje pan głowę, że w tę uliczkę Platforma i rządzący nie wejdą? - Będę doradzać, żeby tego nie robić, natomiast będę oczywiście trzymał kciuki, pomagał wszystkim tym, którzy będą chcieli PZPN, piłkę nożną polską reformować. Ale od dołu, a nie od góry? - Od dołu w porozumieniu, nie wierzę, żeby można było zreformować piłkę nożną i PZPN bez akceptacji samego PZPN-u. A ma pan upatrzonego i wymarzonego następcę Grzegorza Laty? - To nie jest kwestia następcy, raczej systemu, jak ma funkcjonować zarząd, jak być zbudowany zespół, który będzie to robił. Tylko, że Lato jest symbolem i zarządu i zespołu i wszystkiego co tam się dzieje. - Ale Listkiewicz też był symbolem i wszyscy, pamięta pan redaktor, jak mówili: odejdzie Listkiewicz, wszystko się zmieni. A nic się nie zmieniło. A dzisiaj wielu z nich za Listkiewiczem by tęskniło. - Tak, tak i chce wracać i mówi, żeby Listkiewicz wrócił, bo może zreformować polską piłkę. To absurd. Ale pan by Latę do odejścia namawiał, czy pan uważa, że nawet z tym prezesem ten PZPN da się uzdrowić? - Ja bym namawiał PZPN do wyboru zarządu młodych, nowych ludzi, działaczy piłkarskich regionalnych, którzy mają doświadczenia, którzy prowadzą kluby, współpracują z samorządami, mają dobry pomysł na piłkę nożną w swoich regionach. Ich bym namawiał do tego, żeby mieli mocniejszą pozycję w Warszawie, w zarządzie PZPN. .. A pamięta pan premiera, który mówił: mam taką intuicję, że PZPN będzie inaczej wyglądał na pewno pod koniec tego? - Pamiętam, to sprzed roku chyba. To jaki jest pomysł na zrealizowanie tej intuicji? - Zobaczymy, może wierzy - podobnie jak ja - że decyzje październikowego zjazdu będą nowym początkiem dla PZPN. Mówił pan: działacze UEFA muszą się przekonać, że nie mamy jakiś krwiożerczych zamiarów wobec piłki w czasie Euro, otworzy się szansa. Otworzyła się? - Otworzyła się. Tak? To znaczy naprawdę pan uważa, że Platini przyszedł i zobaczył jak wygląda stan polskiego futbolu i powiedział: O nie, Grzegorzu Lato! Ciebie już popierać nie będę. - Nie, był pod wrażeniem tego, że zorganizowaliśmy dobrą imprezę i oczywiście decyzję odnośnie przyszłości piłki zostawi nam, tutaj. Ale nie zgodziłby się na kuratora? - Nie, nie. Autonomia UEF-y finansowo-organizacyjna jest naprawdę tak wielka, że to byłby przykład, który mógłby narażać inne kraje. Na pewno nie zgodziłby się na to. Sąd umarza proces. Mariusz Kamiński domaga się przywrócenia na fotel CBA, trzeba go będzie przyjąć. - Nie uważam. Raczej sądzę, że będzie zaskarżana ta decyzja. Ale fakt jest faktem. Sąd umorzył sprawę. Formalna podstawa wyrzucenia Kamińskiego z biura stała się nieaktualna. - No jest, ale to nie jest ostateczna decyzja sądu. Będzie zaskarżana pewnie przez prokuraturę. A jeśli będzie ostateczna? - No to poczekajmy. Sprawa jest dosyć emocjonalna. Nie sadzę też, żeby chciał wrócić. No chce. Mówi, że może zrezygnować z mandatu poselskiego i z przyjemnością chce wrócić. - Nie, to jest zły czas dla CBA i zły czas dla Polski. Uważam, że to co się stało w CBA wtedy, nigdy do polskiej polityki nie wróci. Ale może choć przepraszam powiedzieć za to oskarżanie? Poczekajmy na ostateczną decyzję sądu. Ile można takiego "typa jak Tusk znosić"? - Pewnie długo... Ale jak długo? 8 lat, 12, a może 16? - Zawsze wyborcy to podkreślają i odpowiadają na to pytanie. No nie, ale są jeszcze wyborcy, czyli środowisko Platformy Obywatelskiej, partia, doły partyjne. Tusk pytał "Ile można takiego typa jak ja znosić?" i odpowiadał 8 lat. Teraz najwyraźniej zaczyna, żeby "tego typa" poznosić dłużej. - Żeby kandydować po raz kolejny na stanowisko przewodniczącego Platformy. Słusznie pan odczytuje chyba jego intencje. - Tak, po oczach. Ta decyzja będzie podejmowana za dwa lata. To jest bardzo dużo czasu. Ale najwyraźniej zaczyna szykować sobie grunt pod pozostanie. - Bardziej komentarze takie są zachęcające do takiej deklaracji. Hanna Gronkiewicz-Waltz mówi: "Raz spojrzałam na niego i natychmiast przestał o tym mówić". - Zobaczymy. Jest dużo czasu, my musimy teraz mieć pomysł na przygotowanie się do tych kampanii, które będą za dwa lata. Wybory samorządowe dla nas są wielkim wyzwaniem. Przed nimi będą wybory władz Platformy Obywatelskiej... A pan też patrzy na Tuska karcąco, jak mówi, że chce porzucić fotel? Czy aprobująco? - Uważam, że to jest jego decyzja, czekam na jego deklarację. Ja uważam, że w takich sytuacjach w polityce... słucham tych, którzy mówią własnych głosem, a nie powołują się na innych. I czekam na jego deklarację. A stanąłby pan z nim do walki o fotel szefa partii? - Kto to wie... za dwa lata - to jest dużo czasu. Nie deklarowałbym dzisiaj takich... Czyli taki scenariusz jest możliwy - starcie Tusk-Schetyna o fotel szefa Platformy. - Pan koniecznie szykuje jakiś cytat z naszej rozmowy... Ja pytam. - Jest milion rzeczy ważniejszych dzisiaj niż to, co będzie za dwa lata wewnątrz Platformy. Platforma jest wartością, ten rząd jest wartością, koalicja jest wartością. Nad tym pracujemy. Tylko że koalicja jest wartością, a powoli program zarysowany w exposé się kończy. I quo vadis Platformo, co dalej? - Przygotowanie wyborów samorządowych, nowa perspektywa finansowa unijna... A mówi pan też o nowej ofercie politycznej, ma pan już gotową tę ofertę? - Myślę, że tak, to jest ten czas. Teraz będziemy nad tym pracować - nad ofertą, nad koncepcją, nad programem dla Platformy, który będziemy przedstawiać w najbliższym roku na następne wybory. Ale to będzie oferta raczej reformowania czy raczej ciepłej wody w kranie? - Reformowania, a raczej wykorzystania możliwości - tak bym to nazwał. Perspektywa finansowa, wyraźne postawienie na samorządy, na dobre wydawanie europejskich pieniędzy. To jest wielkie wyzwanie dla nas, bo to są ostatnie lata tej szansy. Czuje pan w powietrzu rekonstrukcję rządu? - Nie mam takiego wrażenia. Czyli nie będzie nic po Euro? - Nie wiem, czy coś będzie. Natomiast nie mam takiego wrażenia, że ktoś czeka na to, żeby zmienić rząd, żeby wprowadzić jakąś korektę. Nie mam takiego wrażenia. Czyli partia nie ciśnie tutaj na swojego szefa. - Nie, nie... Bo uważacie, że jest świetnie? Nie - że dajemy sobie radę. Ten rząd sobie daje radę, a Euro jest takim symbolem sukcesu. Tak można powiedzieć i tak trzeba powiedzieć.