Konrad Piasecki: Zrobicie Tuska honorowym przewodniczącym Platformy? Grzegorz Schetyna: Jest taki pomysł. Ale dobry pomysł, pańskim zdaniem? ... Bez przekonania pan westchnął. - Szukam słowa, jak najlepiej to opisać. Jest to twórca, pomysłodawca PO. Więc należy mu się. - Więc należy mu się tak naprawdę zapisanie w naszej historii. Ale jak zostanie honorowym, to już nigdy nie zostanie takim regularnym przewodniczącym. - Tak, ale to jest bardziej symboliczne podziękowanie za te 14 lat. A teraz będzie w Brukseli. Tam nie będzie się partią zajmował. Ale honorowy przewodniczący będzie miał jakieś plenipotencje i możliwości, czy po prostu będzie takim odległym emerytem? - Jutro zobaczymy, będzie decydowała o tym konwencja. Ale wpiszecie to do statutu PO? - To jest możliwe. Statut - jeśli taka decyzja zostanie podjęta - musiałby zostać zmieniony, oczywiście. Ale pan popiera? - Tak, bo to zawsze jest takie symboliczne i sympatyczne. Byłby pan gotów, panie ministrze, wysłać polskie wojska za granicę? - To jest bardzo poważna rozmowa, która nas czeka. Bo pan, rozumiem, chciałby trochę zmienić taką doktrynę, która zaczęła obowiązywać od paru miesięcy, czy od paru lat nawet. - To jest pytanie o wyzwania, które stoją przed pokojem międzynarodowym, bezpieczeństwem Europy, Polski. Mówił pan wczoraj w expose: gotowi jesteśmy umacniać bezpieczeństwo wspólnie z naszymi sojusznikami, także na południowych rubieżach - rozumiem, że czynem zbrojnym, a nie dobrym słowem. - Chodzi o Państwo Islamskie. To jest w ogóle decyzja polityczna, czy być, i w jak sposób, w tej koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu, solidarności europejskiej z tymi, którzy już tam są: z Ameryką, z Kanadą. Ta sprawa jest poważna i musimy ją bardzo poważnie traktować. Poważnie rozważyć myśl taką, że polskie wojska będą jednak musiały jeździć za granicę, bo takie są wyzwania współczesności? - To nie jest tak klasyczne, jak kiedyś. Przystąpienie do koalicji, czy wsparcie takiej koalicji kojarzy się z wysłaniem wojsk, czy z obecnością wojsk lądowych, walkami... W tym przypadku akurat sił powietrznych. - Nie musi tak być. Myślę, że w ogóle w takich sytuacjach kraje wolnego świata muszą skutecznie reagować. W tym przypadku skuteczna reakcja to jest koalicja państw walczących z Państwem Islamskim. Ta doktryna: mniej misji, skupmy się na sobie, to nie jest doktryna, pod którą by się pan z pełną odpowiedzialnością podpisywał? - Są nowe wyzwania. Dlatego jesteśmy obecni w misjach stabilizacyjnych jak w Bałkanach Zachodnich, ale także tam, gdzie coś się dzieje jak w Republice Środkowo-Afrykańskiej. To są wyzwania, na które nowoczesne państwo, a takim jest Polska, musi odpowiadać.A wyobraża pan sobie jakąś misję NATO we wschodniej Ukrainie? - Nie, to jest na dzisiaj i na jutro niemożliwe. Nie wyobrażam sobie tego. Bo to by zbyt bardzo zadrażniło stosunki w Rosji? - To jest coś, co przeniosłoby konflikt ukraiński zupełnie w inny wymiar, coś bardzo niebezpiecznego, ale to oczywiście zależy od zachowania rosyjskiego. Jest pan też przeciwnikiem sprzedaży polskiej broni Ukrainie? - Uważam, że to jest decyzja Ukraińców, decyzja polskich firm zbrojeniowych. Traktuję to zupełnie otwarcie. Czyli czysto handlowo? - Tak jest. Nie politycznie? - Tak jest. "Negocjacje są niepotrzebne, one do niczego nie prowadzą" - mówi w RMF nowy rosyjski ambasador. "Poradzimy sobie tyle, ile trzeba będzie". Poradzą sobie rzeczywiście? - Nie poradzą sobie. Już sobie nie radzą. Nie radzi sobie rubel, który spada na łeb na szyję. One (sankcje - przyp. red.) są dotkliwe, i będą jeszcze bardziej, muszą być tylko konsekwentnie egzekwowane. Tylko on mówi: wejdą jakieś inne firmy, z innych krajów, przestawimy nasz rynek i tak naprawdę to ci, którzy te sankcje stosują, będą tego za parę lat żałować. - Nie namówi mnie pan na to, żebym w pańskim radiu dyskutował z ambasadorem Rosji w sprawie skuteczności sankcji, powiedziałem swoje zdanie w tej sprawie. A ambasador mówi też: musimy znaleźć jakieś wyjście z tej ślepej uliczki. Czyli sytuacji niezgody na status Krymu. Jest jakieś dobre wyjście z tej ślepej uliczki? - Wycofanie się z tego, co zrobili, wycofanie się z zasady łamania prawa międzynarodowego, z agresji na wschodnią część Ukrainy, z popierania separatystów, z aneksji Krymu... Zachód nigdy nie uzna aneksji Krymu? - Nigdy nie uzna, ponieważ to znaczyłoby, że uznaje łamanie prawa międzynarodowego. I sankcjonuje to. To jest niemożliwe. Rozumiem, wyobraża pan sobie przywracanie czy jakąś normalizację stosunków polsko-rosyjskich? - Europejsko-rosyjskich... To nie jest kwestia tylko naszych relacji, tylko to jest fragment większej całości. Rosja musi zmienić swoją politykę, nie ma na to zgody, żeby w ten sposób traktować sąsiadów, jak kilkaset lat temu. Te czasy się skończyły. Ale czy zaanektowanym przez Rosję Krymem da się te stosunki jakoś normalizować? - Oczywiście, że się nie da. Proszę zobaczyć, bardzo podobna była historia z częścią turecką Cypru. Ile lat trwa... Wyłączenie trwa do dzisiaj od 1974 roku. To jest decyzja, która będzie miała konsekwencje przez dziesięciolecia. Rosjanie muszą zdawać sobie z tego sprawę. Nie miał pan ochoty jakoś przeprosić Ukrainy i Ukraińców? - Za? Za te słowa "rozmawiać bez Polski o Ukrainie, to tak jakby w sprawach Libii, Algierii, Tunezji, Maroko rozmawiać bez Włoch, Francji, Hiszpanii". Niektórzy z nich zareagowali... - Nie niektórzy tylko jeden, i to osoba która... Były rzecznik dyplomacji. - Były rzecznik wicepremiera Janukowicza, szefa Służby Bezpieczeństwa ukraińskiego. Czyli jego słowa nie mają znaczenia. - Nie mają znaczenia i są prowokacją, więc na prowokacje nie odpowiadam. Cały wywiad był bardzo dobrze przyjęty przez media ukraińskie i za to jestem im wdzięczny, za to im dziękuję. Ale jaki to miało wymiar? O Ukrainie bez Polski, tak jak o Libii bez Włoch? - Wymiar wschodniego i południowego sąsiedztwa, polityki sąsiedztwa, która bardzo ważna jest dla Unii, że kraje regionu mają wpływ na tą politykę, są dobrymi ambasadorami sprawy. Tak jak u nas Grupa Wyszehradzka, Polska w przypadku Ukrainy, a państwa południowej Europy w przypadku północnej Afryki. Ale ma to wymiar tylko położenia geograficznego czy też historyczny? - Głównie geografia, wspólne interesy gospodarcze - to jest najważniejsze - i wspólne problemy w przypadku Morza Śródziemnego jest ich wiele, chociażby nielegalna emigracja. Będzie pan dziś bronił w głosowaniu Sikorskiego z pełnym przekonaniem? (o godz. 9.00 Sejm zadecydował, że marszałek Sikorski zostaje na swoim stanowisku - przyp. red) - Tak, bo patrzę na to jak na taki element tragikomiczny, czy odwoływać marszałka po kilku tygodniach funkcjonowania dlatego, że zrobił coś zupełnie w innym zakresie. Ale rozumiem, że scenarzystą tej tragikomedii jest jednak sam Sikorski. - Tak się stało, ale sprawa została zamknięta, on przeprosił, więc cóż ma jeszcze zrobić? Wygrać głosowanie dzisiaj. A nie ma pan do niego osobistego żalu o pewne słowa, które padły w nagranej rozmowie? - Wyjaśniliśmy to sobie. No właśnie, jak on to wyjaśnił? O co chodziło z tą "lwowską żulią", z której pan podobno jest? - Proszę go zapytać, będę ciekawy jego odpowiedzi. On w ogóle milczy ostatnio, taki się zrobił dziwnie milkliwy. - Wyjaśniana... sprawa jest wyjaśniana. Przeprosił i sprawy nie ma. A pan już wie, po tym wszystkim, o co chodzi z tym Lwowem, aneksją, rozbiorami i co tak naprawdę Putin powiedział Tuskowi - na temat Lwowa. - Uważam, że nic.Że nie było w ogóle żadnej rozmowy? - Tak, tak. Bo wie pan, jak przegląda się i patrzy na poważne rzeczy, które tam się znalazły, czy według tych informacji mogły się znaleźć, to do takiej rozmowy, trzeba rzeczywiście się przygotowywać i ona musiałaby się odbywać... musielibyśmy wiedzieć, że ona się odbywa. No nie, ale jeżeli to byłaby poważna propozycja, a nie głupi żart. - No tak, ale nie było takiej rozmowy...Czy to Sikorski wyssał sobie z palca? - Kilkuminutowy spacer po molo był jedynym miejscem, gdzie byli we dwójkę. To jest absurd przecież, żeby wpisywać w to jakieś pomysły na dzielenie Ukrainy. Zaprosi pan marszałka Sikorskiego, będzie pewnie o Lwowie i o tej rozmowie.Myśli pan, że on to sobie to wszystko od początku do końca wymyślił? Sikorski? - To znaczy, powiedział, że zawiodła go pamięć. Mogę go tylko tutaj cytować. Że zawiodła go pamięć? - Tak jest. Pan mu w to uwierzył? - Tak.No, bo co zrobić.... - No nie mam, co mam zrobić. No i ostatnie pytanie. Pytanie od słuchacza: Czy pan się szykuje do przejęcia sterów w Platformie Obywatelskiej? - Za rok wybory parlamentarne, potem wybory władz partyjnych. Nie myślę o tym dzisiaj, bo dla mnie najważniejsza jest i polska dyplomacja, polityka zagraniczna i to, żeby platforma wygrała wybory - te najbliższe i samorządowe, prezydenckie i parlamentarne. Grzegorz Schetyna, dziękuję bardzo. - Dziękuje. Konrad Piasecki