Konrad Piasecki: Janukowycz przekroczył już cienką, czerwoną linię? Grzegorz Schetyna: Ciągle mi się wydaje, że nie i chce mi się wierzyć, że te scenariusze na Ukrainie wszystkie są możliwe. Nie jest standardem białoruskim, takim standardem "łukaszenkowskim" to co on robi? - Nie, dlatego, że widać, że nawet sposób używania siły na Majdanie jest inny. Pałkami walą mniej, bardziej przepychają tarczami. - Bardziej wypychają i nie chcą powtórzyć tego, co stało się 10 dni temu.Ale przyzna pan, że to jest dziwna polityka. Z jednej strony tymi tarczami się przepycha, a drugą rękę się wyciąga do okrągłego stołu. Mało konsekwencji w tym. - Mało i to takie właśnie jest typowe dla Janukowycza, bo ta propozycja okrągłego stołu zawisła w powietrzu i już wszyscy o niej zapomnieli, bo widzimy próby siłowego rozwiązania.Co z takim Janukowyczem Polska powinna zrobić. Bojkotować? Nakładać sankcje, czy udawać, że nic się nie dzieje? - Robić swoje. Mówić głosem Unii Europejskiej, otwierając możliwości Ukrainie: młodzieży, studentom, kwestia wizowa...... znosić wizy Ukraińcom? - Tak. Młodzieży, studentom, nawet łącznie z wizami Schengen. Spowodować nową jakość w relacjach niepolitycznych, nieurzędowych. Ale Janukowycza traktować jak partnera? Jak poważnego partnera? - Ciągle tak, bo on jest demokratycznie wybrany i trzeba pamiętać o tym, że to jest też kwestia szacunku do tych praworządnych wyborów. Ale wie pan, byli w historii świata tacy demokratycznie wybrani przywódcy którzy... - ...wiemZ którymi nie warto było już potem rozmawiać. - Dlatego rozmawiać równolegle. Nie lekceważyć, nie odpychać. Janukowycz ma swoją drogę. Drogę do Moskwy. Jeżeli my Europa, będzie odwracać się plecami, czy będzie zbyt jasno argumentować, to wtedy go wprowadzamy w te relacje moskiewskie. Wybiera się tam pan ponownie? Zobaczymy że będzie przełom - to oczywiście tak. Ja myślę, że to była dobra obecność - jeśli chodzi o polską politykę. Taką bardzo symboliczną... To, że pan pojechał, Protasiewicz i Kaczyński? Czy pańska obecność była tą dobrą obecnością? - Nie, myślę w ogóle o polskich politykach. O Jerzym Buzku, o Saryuszu Wolskim, o tym bardzo polskim akcencie na Majdanie. A czy to prawda, ze MSZ trochę wstrzymywał pański wyjazd? Sugerował, żeby pan wyjechał albo opóźnił wyjazd? - Ja pojechałem wtedy, kiedy byłem gotowy do wyjazdu, tzn. kiedy była uchwała Sejmu. Po kilku godzinach to zaproszenie od przewodniczącego, wiceprzewodniczącego Rady Wierchownej było na stole i pojechałem wtedy, kiedy mogłem pojechać z czymś. Czyli nie było tak, że pan się rwał, a Sikorski mówił: "Grzegorz, poczekaj jeszcze chwilę?" - To coś, to była uchwała Sejmu, jednogłośnie przyjęta - pierwszy parlament, który popierał europejskie aspiracje Ukrainy. Rekonstrukcja nie pomogła, plany rządu też nie, coraz mniej nadziei w Platformie? A sondaże coraz gorsze. - Nie jest tak źle. Nie? - Myślę, że ta sobota kończy wewnętrzne wybory... A w czym jest dobrze, jeśli nie jest źle? - ... i też otwiera nowy etap dla Platformy, dla ludzi PO. To jest kwestia tego, żeby mieć przekonanie, że to już jest ten czas. Ale ten nowy etap miał otworzyć się 3 tygodnie temu, kiedy premier pomachał planem rządzenia. No i co? Rekonstrukcja też miała otworzyć nowy etap rządzenia. I co? - Ja myślę, że to nie jest kwestia rządu czy poszczególnych elementów. Platforma musi być gotowa do tego nowego początku. A jest gotowa? - W sobotę będziemy to widzieć. Myślę, że tak. A premier jest gotowy? - Musi być.To, że musi, to nie znaczy, że jest. - Ale on musi być liderem tego projektu nowego początku, to jest oczywiste.Ale z ręką na sercu - zachwycił pana ten plan wydawania pieniędzy, uznał go pan za dobrą odpowiedź na pytanie, po co mamy rządzić?- Czekam na sobotę, tam jest Rada Krajowa, są kończące wybory zarządu.Ale sobota to są tylko wybory personalne.- Ale też będzie wystąpienie premiera, też chcę mówić o tym, co jest przed nami.A jak pan zobaczył ten plan rządzenia, to pomyślał pan sobie: "o, mocna rzecz"? - Myślę, że wszystko, co jest wewnątrzwyborcze, jest trudne i trzeba to przeżyć.Ale to był plan rządzenia na dwa lata. Premier, konwencja, bokserskie wejście, "Jump", Van Halen, premier wychodzi, pokazuje plan rządzenie, okazuje się, że to jakiś dokument opracowany przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego dwa miesiące wcześniej. - Ale to jest kwestia tego, co będzie po. To jest kwestia scenariusza i następnych kroków. Ciągle wierzę w to, że będziemy ten scenariusz realizować.Czy uważa pan, że ten plan to jest szczyt kreatywnych możliwości rządu i premiera?- Nie jest problemem pokazywanie planu, czy sam plan, jest pytanie o to, w jaki sposób może być realizowany. Ale planu nie ma. Plan wydawania pieniędzy to nie jest tylko plan rządzenia.- Oni nie może być planem tylko wydawania, musi być pokazany, wpisany w system partnerski, w samorządy.Właśnie, a tego nie ma wszystkiego. - Poczekajmy.Tak czekamy, czekamy, a sondaże coraz niżej.- Jesteśmy przed sobotą i tam, jestem przekonany, że - po zamknięciu wyborów personalnych - wszystko się zacznie.To kto zostanie Schetyną w sobotę? Ewa Kopacz?-... pierwszym wiceprzewodniczącym. Zobaczymy.Pan to chyba już nie? - Nie wierzy pan we mnie. Nie... Wierzę, wierzę. Ale nie wierzę, że Tusk w pana wierzy.- No zobaczymy. To rzeczywiście wskazanie na przewodniczącego.A pan myśli, że Tusk jeszcze w pana wierzy?- Nie wiem. Proszę pytać premiera Tuska.Rozmawiacie czasami. Mówi chyba: "Grzesiu jeszcze będzie przepięknie, normalnie".- Jesteśmy przed wyborami. Wiceprzewodniczących wskazuje premier - przewodniczący partii.No właśnie...- A członków zarządu... mogą być zgłaszani z sali.I na to pan liczy? - Ja liczę... Chcę być w zarządzie. Uważam, że mam pomysły i doświadczenie w kampaniach wyborczych, które może się przydać Platformie. Dlatego chcę, będę kandydował. Ale wiceprzewodniczącym już pan nie chce być?- Wie pan... to jest kwestia użyteczności dla Platformy. To jest moja partia. Ja ją budowałem nawet nie od pierwszego dnia tylko trochę wcześniej i mam pomysł na tę partię i uważam, że to się może przydać. Myśli pan, że jak gasić światło, to też pan?- Nie... To nie jest tak, że Platforma jest na jakiejś pochylni czy na miejscu, które doprowadza ją do czegoś ostatecznego. Nie mam takiego wrażenia. Wszystko zależy od nas. Jeżeli będziemy defensywni, będziemy czekać na scenariusze, które przyjdą z zewnątrz, to tak będzie. A jeżeli będziemy mieli pomysły na pisanie scenariuszy na przyszłość, to będzie dobrze. Pomysły, równia pochyła. A widział pan wczoraj te długie listy takich kumoterskich zachowań w Platformie? Opublikowane w Gazecie Wyborczej?- Nie.Warto się przyjrzeć. Rozdajecie: żony, matki, siostry, bracia, zięciowie, szwagrowie.- Ciągle mam wrażenie...Wstyd! - Ciągle mam wrażenie i bardzo to... chcę powiedzieć, bardzo wyraźnie, że Platforma jednak w porównaniu do wszystkiego, tego co było wcześniej w polskiej polityce, zachowuje się dużo, dużo lepiej.Naprawdę pan tak myśli?- Naprawdę tak uważam.Nawet jak pan spojrzy na to, co dzieje się w takim KGHM-ie?- Bo znam, bo znam praktykę. Wie pan. Znam praktykę i widzę...Powie pan "Inni byli gorsi"?- Było... było dużo, dużo gorzej. Jest dużo, dużo lepiej, ale nie jest tak, jakbyśmy wszyscy chcieli.A ile osób zawdzięcza panu pracę? <śmiech>Ile osób przychodzi i mówi "Grzegorz, załatw" i pan mówi "No dobrze, zadzwonię"?- To nie... no nie mam takiego wrażenia, że komuś, coś załatwiałem. Jeżeli komuś pomogłem, to uważam, że to jest bardziej praca posła. Osoby, która pomaga tym, którzy pomocy potrzebują w biurze poselskim. Ale uważam, że takie... te też, takie są oczekiwania wobec parlamentarzystów.Czyli pomaga pan wyborcom, a nie kolegom partyjnym. - Generalnie warto pomagać. I ja nie mam takiego wrażenia, że robię to w jakimś partyjnym systemie.A jak piszą o panu "Zbudował partię, rozdając stanowiska w samorządach i spółkach Skarbu Państwa"?- Źle piszą... Ale pytał pan...Ale jest pytanie, czy prawdziwie?- Nie, oczywiście, że nie. Bo zbudowałem partię, jeżdżąc i przekonując ludzi do idei Platformy Obywatelskiej.