- PO rozhuśtało emocje. To co dzieje się teraz przed Pałacem Prezydenckim jest efektem kampanii nienawiści przeciwko Lechowi i Jarosławowi Kaczyńskim - zaznacza były minister w Kancelarii Prezydenta. Konrad Piasecki: Czy 10 kwietnia doszło w Polsce do zamachu stanu? Jacek Sasin: - Panie redaktorze, zanim odpowiem, to w obliczu tego tragicznego zdarzenia (tragiczny wypadek na Mazowszu, w którym zginęło 17 osób - RMF FM) chciałbym, korzystając z okazji, że jestem przy mikrofonie, złożyć wszystkim najbliższym ofiar najszczersze wyrazy współczucia, bo tak się zdarzyło, że ten rok to taki rok tragicznych wypadków. To kolejny taki wypadek, ale? Tragiczny, dramatyczny rok 2010 w Polsce. - Tragiczny - tak, z tym wydarzeniem, o którym będziemy dzisiaj także mówić, czyli katastrofą smoleńską. Ja użyłem tego sformułowania - zamach stanu - transponując pewną atmosferę, która tego dnia miała miejsce, i tak naprawdę streszczając, powtarzając, treść mojej wizyty z ministrem Dudą, który przebywał w tym czasie w Polsce. Ale to sformułowanie o zamachu stanu, którego pan użył podczas spotkania z komisją Antoniego Macierewicza, to był opis atmosfery czy opis stanu prawnego? - Ja bym nie traktował tego w kategoriach prawnych, bo tutaj musieliby się pewnie prawnicy-konstytucjonaliści wypowiedzieć, czy wszystkie działania podjęte przez marszałka Komorowskiego tuż po tym tragicznym wydarzeniu były zgodne z konstytucją. Czy nie należało poczekać chociażby do formalnego stwierdzenia zgonu pana prezydenta. A pan uważa, że były zgodne (z konstytucją) czy nie? - Ja bym się nie chciał wypowiadać, bo nie jestem konstytucjonalistą, nie jestem nawet prawnikiem, w związku z czym nie chciałbym mówić o rzeczach, o których nie mam być może do końca jasnego wyobrażenia. Natomiast ja mówię bardziej o pewnym wydźwięku moralnym i politycznym tego, co się stało. Wydźwięk moralny i polityczny był negatywny dla Bronisława Komorowskiego? - Moim zdaniem, był zdecydowanie negatywny. Pan prezydent dzisiaj, wówczas marszałek Bronisław Komorowski sprawiał swoimi działaniami wrażenie osoby, która chce jak najszybciej przejąć schedę po zmarłym prezydencie Lechu Kaczyńskim, nie oglądając się na pewne wymogi prawne. To mogło budzić właśnie takie wyobrażenie o tym, że coś tutaj dzieje się nie tak, jak powinno. Ale uważa pan, że jakiś podstępny cel miałby temu przyświecać? - Nie sądzę. Dzisiaj z perspektywy czasu ja nie widzę żadnego praktycznego znaczenia tego typu działań, które zostały podjęte. Zastanawiam się, po co wówczas pan marszałek tak szybko działał. Myślę, że bardziej myślał już o nadchodzących wyborach prezydenckich, chciał się pokazać jako zdecydowany mąż stanu. Myślę, że rozumiał, że to, jak zachowa się w tych pierwszych godzinach, to będzie rzutowało na tę kampanię i na jego obraz, i myślę, że trochę po prostu przedobrzył. Ale czy nie jest tak, że post factum politycy związani z Lechem Kaczyńskim, politycy związani z obozem Prawa i Sprawiedliwości trochę szukają dziury w całym? Gdyby Bronisław Komorowski wolno wtedy przejmował urząd, to byście mieli pretensje, że robi to za wolno, a państwo wykazuje się nieporadnością. Zrobił to szybko - macie pretensje, że zrobił to szybko. Może po prostu nie było dobrego sposobu? - Być może nie było dobrego sposobu. Oczywiście wszyscy wtedy działaliśmy w stanie wielkiego stresu i tak naprawdę myślę, że bardzie wiele osób zadawało sobie pytanie, co powinienem w tej tak niezwykłej sytuacji zrobić? Ale ja osobiście i nie tylko ja - bardzo wiele osób, z którymi rozmawiałem, odczuwało te działania trochę tak, jakby chciano jak najszybciej skorzystać z tej sytuacji. Ale po co korzystać? - Powiedziałem przed chwilą. Żeby się pokazać? - Tak, żeby się pokazać. Myśli pan, że 10 kwietnia ktoś mógł naprawdę o tym myśleć? - Myślę, że mogło tak to wyglądać. Być może pan czy słuchacze - możecie państwo uznać, że jestem osobą nieobiektywną, bo jestem niezwykle również emocjonalnie w tę sprawę zaangażowany, ale odwołam się do słów, które w czasie kampanii wyborczej wypowiedział pan Marek Wikiński, wspominając polityka SLD, wspominając swoją wizytę u pana marszałka Komorowskiego, tuż przed wygłoszeniem przez pana marszałka tego orędzia telewizyjnego - pan Marek Wikiński wówczas powiedział, że ci politycy Platformy Obywatelskiej, którzy wtedy wokół pana marszałka Komorowskiego się znajdowali, sprawiali wrażenie stada sępów. To są słowa polityka SLD - nie polityka PiS-u, nie polityka związanego z Lechem Kaczyńskim, więc to oddaje pewną atmosferę, która chyba niestety wtedy miała miejsce. Forum: Kłamstwo w polityce