Tomasz Skory: Dokładnie za 24 godziny w Prudniku na Opolszczyźnie rozpocznie się prareferendum europejskie. Mieszkańcy miasta i gminy powiedzą Unii Europejskiej "tak" albo "nie". Czy wynik tego próbnego referendum może być reprezentatywny, czy to tylko zabawa z punktu widzenia profesora socjologii. Andrzej Rychard: To jest tylko zabawa, nie z punktu widzenia profesora socjologii, ale z punktu widzenia rzeczywistości. Otóż żadna gmina nie może być reprezentatywna, bo gdyby tak było, to socjologowie nie robiliby nic innego, tylko w jednej gminie by wszystko badali. To by dużo mniej kosztowało, ale tak nie jest. To jest dobre, póki to jest zabawa, póki to jest aktywizacja obywatelska. Niestety obawiam się, że ośrodek, który realizuje to prareferendum ma tendencje - bo zwykle miewał takie tendencje - do interpretowania tych wyników, jako przybliżających nas do rozstrzygnięcia. Nawet gdyby tak się w przyszłości okazało, to nie jest to żadnym dowodem, że taka procedura jest procedurą reprezentatywną. Tomasz Skory: Organizatorzy argumentują - i tego nie można bagatelizować - że według badań mieszkańcy dużych aglomeracji w większości Unię poprą, mieszkańcy wsi będą przeciwni i zadecyduje tak naprawdę Polska powiatowa, taka jak np. Prudnik. Mają rację? Andrzej Rychard: Trudno powiedzieć. To jest fraza taka trochę, powiedziałbym, dziennikarska. Równie dobrze można powiedzieć, że mieszkańcy miasteczek będą nie wiadomo jak głosować, mieszkańcy dużych miast poprą, więc zdecydują mieszkańcy wsi - to w jakim stopniu będą oni przeciw. To można odwrócić. Tomasz Skory: Na ewentualną nierprezentatywność może mieć wpływ to, że w okolicach Prudnika jest dość potężna mniejszość niemiecka, która ciąży ku Unii? Andrzej Rychard: Na ewentualną niereprezentatywność mogą mieć wpływ setki czynników, których nie sposób wymienić, m.in. także to, o czym pan mówi. Natomiast na całkowitą i pełną niereprezentatywność ma wpływ niereprezentatywna procedura - nie ma takiej gminy, która można dobrać, żeby ta gmina była jakąś soczewką. To byłoby rozwiązanie, za które należałby się Nobel w metodologii, gdyby takie Noble przyznawano. Tomasz Skory: Zatem bądźmy sceptyczni. Dla skuteczności przekonywania do UE premier i rząd powinni się w kampanię angażować, czy raczej powstrzymać się od tego zważywszy na 10-procentowe poparcie? Andrzej Rychard: Myślę, że powinni być wstrzemięźliwi, ponieważ nie da się rozłączyć tego tak całkowicie i widzieć premiera z jednej strony jako proeuropejczyka, a z drugiej strony nie widzieć go jako premiera rządu. Im bardziej politycy są zamieszani w rozmaite konflikty i problemy, w jakie uwikłany jest premier, tym w mniejszym stopniu są wiarygodni jako namawiający do UE. Myślę, że należy wierzyć bardziej w kampanię robioną przez organizacje pozarządowe, także przez prezydenta. Tomasz Skory: Z jednej strony coraz więcej osób chce głosować za Unią, a poparcie rządu spada - jak widać te wskaźniki nie mają wiele wspólnego ze sobą, ale wynika z nich m.in., że nadziei na to, iż referendalny sukces uratuje notowania rządu, premier Miller mieć nie powinien. Andrzej Rychard: I myślę, że chyba nie ma. Już zdecydowanie tak nie mówi. Kiedyś coś takiego powiedział, bardzo mocno się z tego później wycofywał. Na szczęście w Polsce jest tak, że z tych sondaży wynika, iż ogólna niechęć do polityków nie zraziła chęci bądź niechęci do UE. Polacy być może dostrzegają to, że można być niezadowolonym z polityki i głosować w referendum i być może właśnie głosem niezadowolenia wobec polityki, może być głos w referendum. Tomasz Skory: Jaki jest związek krytyki tych 82 proc. Polaków z zamieszaniem rządu i samego premiera w sprawę Rywina? Andrzej Rychard: To jest bardzo istotny czynnik, który dołożył się do wielu takich "kamyczków", utrudniających funkcjonowanie rządu i utrudniają jego dobry społeczny odbiór. To jest istotny "kamyczek", ponieważ sprawa ta jest wciąż nierozwiązana. Tomasz Skory: Czego więc spodziewa się pan po jutrzejszym przesłuchaniu premiera przed sejmową komisją śledczą? Jakiejś absolutnej szczerości, żeby podreperować zaufanie obywateli do rządu, do premiera, czy raczej "cudów niepamięci", jak to już widzieliśmy w wykonaniu ministrów, np. Lecha Nikolskiego. Andrzej Rychard: Nie spodziewam się "cudów niepamięci", bo premier chyba zdaje sobie sprawę, że tego typu rzeczy nie są najlepiej postrzegane i powinien rozmaite "dyski twarde" w swoim otoczeniu zmobilizować, żeby te pamięci zostały przywrócone na ten czas. Natomiast bardzo trudno mi powiedzieć czy spodziewam się szczerości, ponieważ ta sprawa jest tak skomplikowana, że my nie bardzo wiemy jak mierzyć tę szczerość. Czy normalny widz, który ogląda te przesłuchania jest w stanie powiedzieć kto mówi szczerze, kto nie? Myślę, że to się może rodzić wyłącznie w sporze. Komisja ma w tej chwili wiele informacji, ma wiele punktów widzenia, ma wiele sposobów interpretacji przedstawionych do tej pory przez przesłuchiwanych. Może zacząć je konfrontować. Premier jest chyba dobra osobą, żeby zadawać pytania wynikające z dostrzeżonych niespójności pomiędzy zeznaniami poszczególnych świadków. Z tego punktu widzenia spodziewam się ciekawego przesłuchania. Tomasz Skory: A sam fakt przesłuchania premierowi w notowaniach pomoże czy raczej pogrąży go jeszcze bardziej? Andrzej Rychard: Rozmawiamy o poziomie 10-, 12-procentowego poparcia. Nie myślę, że to powinien być czynnik brany pod uwagę. Trudno mi powiedzieć, czy pomoże czy przeszkodzi. Nie sądzę, aby w jakiś zasadniczy sposób mógł przeszkodzić. Tomasz Skory: Sam fakt przesłuchania Robertowi Kwiatkowskiemu - jak sam twierdzi - nie zaszkodził: ma aż 3 proc. zaufania społecznego... premier ma jeszcze 10 proc. Andrzej Rychard: Różni ludzie mają różne samopoczucie.