PiS ją wystawia? - Tak, aż do przesady ten tyłek wystawia. To się ten tyłek kopie. Zresztą nie tylko my - dodaje Rulewski. - Reakcje Kaczyńskiego są reakcjami człowieka przegranego. Po tylu staraniach, potencjale intelektualnym ciągle porażka - ocenia gość RMF FM. Pytany o "pomnik światła" odpowiada: "Proponowałem formułę "otwartego grobu", na którym pochyla się 96 kolumn". Konrad Piasecki: Półrocze rządzenia przekonało pana do Ewy Kopacz? Jan Rulewski: - Tak, bo okazała się takim jedynym integratorem w PO. Mówił pan: nie widzę jej za bardzo w roli szefa rządu i szefa partii. Dzisiaj pan ją już zobaczył? - Okoliczności powołania na premiera były zaskakujące, niektórzy mówili: to nie jest wybór racjonalny, tylko wybór sympatii ze strony pana Tuska. No i ten wybór się sprawdził? - Się sprawdził. Pani premier ma przede wszystkim dynamikę, ma inne widzenie niż premier Tusk, bo to są jednak dwie inne postacie. Myślę, że ma ten ładunek zmian w sobie. Czyli jest lepiej, niż pan myślał? - Lepiej. Platforma deklaruje, że jest z niej zadowolona. Pańskim zdaniem będzie teraz wieczystym szefem PO? - We wszystkich partiach na ogół pierwszy wybór jest wyborem trwałym. Czyli nie jest tak, że jest tymczasowy, do wyborów, a potem Schetyna ją pożre? - Jedynie jakaś katastrofa polityczna. Platforma ma poczucie takiego budowania jedności, ale nie tej narzucanej jak w PiS, ale tej takiej naturalnej. Przyjęła to jako wartość, że jedność jest wartością. A ta katastrofa polityczna to nie będą wybory prezydenckie? - Nie, wybory prezydencie chyba będą przebiegały według takiego schematu tradycyjnego, ponieważ partie nie odrobiły zadania w stosunku do Komorowskiego. A czy powinny wysunąć mu lepszych kontrkandydatów? - Jedna kandydatka to jest widowisko, inni - jak Korwin - to są zjawiska, jeszcze inni to pośmiewisko, a Duda - poważnej partii kandydat - proponuje nam pobojowisko. Czyli na pytanie "Komorowski czy Duda?" Jan Rulewski odpowiada: Komorowski, zdecydowanie. - Tak, dlatego że grozi nam weselisko. Ale z rozsądku czy z miłości pan tego Komorowskiego poopiera? - Nie rozumiem PiS-u w tym zakresie, nawet ostre zarzuty im stawiam - przecież Komorowski rozpoczął bieg o wolność! Bieg, bo to trudno nazwać marszem, wcześniej niż Kaczyński. Siedział, walczył, pisał i oni mu zarzucają "komoruski". No to to już jest paranoja! Ale potem - jak twierdzą - związał się z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi i jest im do dzisiaj niemalże uległy. - Tak. Jego stanowisko wielu podzielało. Między innymi ja i marszałek Borusewicz, gdyż on chronił wartości, jaką te służby zbudowały na zagranicę. Agenturę, ścieki, pieniądze. Kiedyś, przed laty, gdy Bronisław był dla pana Bronkiem, a Jarosław Jarkiem spodziewał się pan, że kiedyś rowy między nimi będą tak głębokie? - Nie, nie. Reakcje Kaczyńskiego są reakcjami człowieka przegranego. Ja to rozumiem. Po tylu staraniach, po takim wysiłku i nawet powiedzmy potencjale intelektualnym ciągle porażka. Za rokiem rok za porażką porażka. Ale ten polityczny smoleński podział uważa pan za taki autentyczny i wynikający z emocji czy po obu stronach trochę na pokaz i trochę na potrzeby polityki? - To jest niestety zabieg socjotechniczny. Sprytny. Tylko bez happy endu. Bez happy endu w rozumieniu że to miało mu dać zwycięstwo. Nie jest tak, że Platformie wygodniej jest podgrzewać te emocje? - Ależ oczywiście. To dla Platformy jest wygodne, ale dla państwa to nie jest dobre. Nawet gdyby ten spór został rozstrzygnięty, to niczego nowego nie stworzy. Ale Platforma zawsze gra w tę samą grę, czyli przychodzi kampania wyborcza, można postraszyć PiS-em i jest zadowolona że znów jest łatwe zwycięstwo dzięki temu... - Wie pan, jeśli ktoś wystawia pupę do kopania to trudno z tej okazji nie skorzystać. A PiS ją wystawia? - Tak. Twardo stawiając sprawę Smoleńska? - Właśnie nudnie. Aż do przesady ten tyłek wystawia, to się ten tyłek kopie. Zresztą nie tylko my. A nie mierzi pana spór o pomnik smoleński i jego odsuwanie od Krakowskiego Przedmieścia? - To są odpryski tego nieszczęśliwego pomysłu. Nie chcę wypowiadać się na temat katastrofy, bo musiałbym odbyć jakieś studia z zakresu aeracji i innych procesów. Natomiast mogę panu, panie redaktorze powiedzieć, że ta wyprawa była skazana na porażkę. I to od samego początku. I nie wnikajmy, czy to pilot, czy był w kabinie generał czy nie, ona miała się udać zapominając o tym, że świat nie składa się z idealnych klocków. Ale dzisiaj ta wypraw, jak pan mówi, jest największa tragedią polityczną w dziejach Polski. - Najgorsze, że jest prawdziwą tragedią. Bo stu wspaniałych ludzi. Ja tam widzę prezydenta Kaczorowskiego. Jak pan potem słyszy, że "pomnik świateł" na Krakowskim Przedmieściu to on się kojarzy pani prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz z symboliką nazistowską, to nie ma pan w sobie zdziwienia? - Nie, z kolei jak odpierać wystawianie już tej śmiesznej postaci, że to musi być w tym miejscu, na tym poziomie, podczas gdy jednak może funkcjonować taki pomnik, jaki już jest obecnie. Ja proponowałem formułę takiego "otwartego grobu", nad którą pochyla się te 96 kolumn, bo niewątpliwie takim bosym skutkiem, sukcesem tych wypraw, to jest otwarcie mogiły katyńskiej, która była zapominania przez świat, sojuszników. Patrząc na prezydenturę Bronisława Komorowskiego, co uznaje pan za największy jej błąd? Tego 5-lecia Komorowskiego w Pałacu ? - A dlaczego błąd, panie redaktorze? Nie jest tak, że na przykład ustawa emerytalna? Dzisiaj PiS mówi: obiecał i oszukał. Mówił, że będzie wybór w sprawach emerytalnych, a tego wyboru nie dał. - Rzeczywiście prezydent chciał budować rację stanu na zasadzie porozumienia z rządem, budowania tej korzystnej kohabitacji i zbyt łatwo oddał swoje losy, swoje wartości. Dlaczego bał się sprzeciwić Tuskowi? Dlaczego nie chciał? - Nie tyle sprzeciwić, ale podać dyskusji. Ona była, ta ustawa, niewątpliwie narzucona. Ja też uważałem, że można było pewne korekty uelastyczniające wprowadzić, bo cała Europa ma w ustawach emerytalnych elementy elastyczne. Bo rządząca Platforma najpierw mówiła przez lata: nie, żadnej reformy systemu emerytalnego nie potrzebujemy, jakoś przetrwamy z tą, która jest. A potem nagle postawiła sprawę i to od razu - 67 dla kobiet, 67 dla mężczyzn i nie ma dyskusji. - A jak już przyłączymy się - jeśli chce pan, żebym się przyłączył do pańskiej krytyki i nie tylko pańskiej - to dodam, że w perspektywie OFE i inne, że to miało te dwa lata dłuższe, czy pięć, siedem lat dla kobiet, przynieść wzrost o 40 procent. Dzisiaj już do tego nikt nie wraca, bo odwrotnie - emerytury będą niższe. Nie wiem czy o 40 procent. Czyli co? Cyniczne gry? - Nie, właśnie to, co pan powiedział - gwałtowny skok, żeby jednego dnia przeprowadzić proces, bo dłuższe konsultacje mogą ponieść porażkę. To przyspieszenie polityczne, takie ideologiczne, które funduje Ewa Kopacz - in vitro, konwencja antyprzemocowa. Podoba się panu? - Nie i nawet powiedziałbym tak: mały sukces odniosłem, że tylko będą te procesy, a już na przykład związki par, czy też nieformalne, nie będą legalizowane przed kampanią. Jest pan pewien? - Na pewno. A skąd pan to wie? Ewa Kopacz to panu obiecała? - Bo też czasem ryknę w tej Platformie. Nikt nie idzie na wybory z tematami kontrowersyjnymi. Na ogół idzie z oczywistymi i przyjaznymi. Ale to jest tak, że jest jakieś... - A to są trudne tematy. ...Wewnętrzne porozumienie partyjne, że i na in vitro, zgodę na konwencję antyprzemocową zgoda, ale już jeśli chodzi o związki partnerskie, to przed wyborami ich nie będziemy robić? Usłyszał pan z ust Ewy Kopacz takie zapewnienie? - Tak, bo ktoś chyba zwariował. To przyznał też premier Tusk w pewnej polemice rzadkiej, która miała miejsce na posiedzeniu klubu, że to temat został podrzucony przez Palikota i Millera. Partia PO jest odpowiedzialna za cały kraj, a nie tylko za to, co opozycja podrzuca. Ona ma - i powinna mieć - własny scenariusz tematów, a takim np. tematem jest, kiedy osiągniemy poziom średni z Unii Europejskiej po to, żeby od nas Polacy nie uciekali do tamtych krajów. No tak, ale to ciężko jedną ustawą zmienić, a związki partnerskie łatwiej wprowadzić jedną ustawą. - Prawda. I pozyskać jeszcze media. Ale rozumiem, że Ewa Kopacz obiecała - związków partnerskich nie będzie. Nie będzie.