- Kryzys ukraiński powinien dać strefie euro do myślenia. Jej kraje muszą zdać sobie sprawę, że euro jest kwestią strategiczną. Trzeba naprawić strefę euro. Dopiero wtedy Polska może do niej wstąpić - tłumaczy. Konrad Piasecki: Kryzys ukraiński bardzo da w kość naszej gospodarce? Jacek Rostowski: - Już oczywiście odczuwamy to, że sam kryzys gospodarczy na Ukrainie, który towarzyszy temu kryzysowi politycznemu...... bo gospodarka ukraińska cierpi nie z powodów, albo nie tylko z powodów politycznych, wobec czego nasz eksport...kruszeje. - ... zaczęła cierpieć już wcześniej z powodu takiego, że była źle zarządzana. Teraz ten kryzys polityczny do tego się dołożył. Ale ten kryzys polityczny i ta rewolucja polityczna daje szanse na dobre zarządzanie gospodarką ukraińską w średnim okresie, w dłuższym okresie. Wobec tego są szanse na poprawę, jeżeli chodzi o nasz eksport, ale to w perspektywie kilku lat. A w tym krótkim horyzoncie Polska i jej wzrost gospodarczy ucierpią w obliczu problemów z eksportem na Wschód, na Ukrainę? I do Rosji? - Chyba trochę, w porównaniu z tym narastającym przyspieszeniem, które i tak będzie, to ono będzie trochę mniejsze. Czyli te trzy procent z groszami wzrostu gospodarczego, trzeba zredukować do dwóch? - Ja myślę, że mogło być cztery z groszami, ale będzie trzy z groszami. Ale co jest najgorsze w tym? Niepewność? To, że inwestorzy zaczynają patrzeć na Polskę jako kraj frontowy? - Wprost przeciwnie. Mamy bardzo, bardzo solidne także fundamenty rynkowe. Złoty prawie w ogóle się nie zachwiał...... giełda bardziej. - Giełda może trochę bardziej, ale rentowność obligacji spadła a nie wzrosła. Czyli oznacza to większe zaufanie w naszą wiarygodność finansową jako państwa. To będzie po prostu efekt przez eksport. Myślę, że on wielki nie będzie, ale będzie. Jak dokuczyć Rosji? Jak pokazać żółtą lub wręcz czerwona kartkę Rosji? - Po pierwsze to musi być kartka pokazana przez cały Zachód. Po drugie jest to coś, co się dzieje i dzieje się w narastającym tempie. Najważniejszy koszt tej przygody, tej awantury na Ukrainie, na którą Władimir Putin sobie pozwolił, jest fundamentalne przewartościowanie tego, jak Rosja jest postrzegana na całym Zachodzie. Straciła na wiarygodności? Pokazała się jako państwo niestabilne i groźne, taki straszak europejski? - Dokładnie tak. Jakie mogą być tego konsekwencje? Wycofanie inwestycji? - W naturalny sposób, nawet bez sankcji. Każdy boi się inwestować w kraju, w którym rządzie bezprawie, kraj, który jest gotów łamać zasady karty ONZ, traktatów międzynarodowych itd. Na kongresie EPP w Dublinie o tym się właśnie mówiło? - O tym się mówiło i byłem pod bardzo dużym wrażeniem entuzjazmu, z którym byli przyjęci czołowi politycy ukraińscy: Kliczko i Julia Tymoszenko. Szczególnie, to ciekawe, frakcję CDU-CSU. Były to aplauzy na stojąco. Z tego entuzjazmu mogą wyniknąć jakieś konkrety, np. sankcje wobec Rosji, bo z tym Europa ma problem. Brytyjczycy mówią: sankcje tak, ale niech w nasze City nie uderzą. - To do tego za chwileczkę wrócę, ale mogę powiedzieć, że dla mnie uderzający był sondaż, który przeczytałem parę dni temu, w którym aż 39 procent Niemców było za sankcjami wobec Rosji w tej sytuacji, a 85 procent Niemców było za pomocą finansową dla Ukrainy. Myślę, że 3-4 tygodnie temu taki sondaż dałby wsparcie dla finansowej pomocy dla Ukrainy w Niemczech na poziomie kilku promili, więc to pokazuje jak drastyczne przeobrażenie nastąpiło. Naszym zadaniem, jako Polski, jest hołubienie, ułatwianie i utrzymywanie jedności Zachodu. Jest jasne, że każdy by chciał mocnych sankcji wobec Rosji, ale żeby sam na nie jak najmniej musiał się składać, a żeby inni więcej się składali. Naszą funkcją, jako kraju Zachodu najbardziej zainteresowanego w tym, żeby była demokratyczna, wolna i integralna terytorialnie Ukraina, jest hołubienie, utrzymywanie, zapewnienie tej jedności Zachodu i to możemy robić tylko, jeśli sami jesteśmy postrzegani jako wiarygodni, odpowiedzialni i spokojni, a nie tacy, którzy wymachują szabelką i obrażają swoich partnerów i sojuszników. Dzięki Bogu, taką reputację - solidną, wiarygodną i odpowiedzialną - mamy w Europie i także w Stanach Zjednoczonych. A żeby podbudować tę reputację, warto dyskutować o przyjęciu euro, jak proponuje Marek Belka? - Myślę, że dyskutować powinniśmy... A wchodzić do strefy euro? Wydaje się to dzisiaj projektem z gatunku political fiction... - To by na pewno nie pomogło w kontekście tego kryzysu, bo to jest kilka lat, nawet gdybyśmy chcieli jak najszybciej przystąpić... Ale uważa pan, że strategicznie to rzeczywiście ma znaczenie, a jakbyśmy dzisiaj byli w strefie euro, to nasza pozycja strategiczna, militarna byłaby inna? - Myślę, że najważniejszą rzeczą z punktu widzenia strategicznego jest, aby kraje strefy euro zrozumiały, że siła, stabilność strefy euro jest ich interesem nie tylko gospodarczym, ale także strategicznym w obliczu zagrożenia rosyjskiego. Do nich pewnie to dociera, a pan uważa, że warto teraz podejmować tę debatę? - Myślę, że tak jak interesy gospodarcze w kontekście sankcji wobec Rosji były uważane za najważniejsze, to także interesy takie krótkoterminowe, finansowe były widziane, jako najważniejsze w kontekście kryzysu strefy euro. Dzisiaj kraje strefy euro muszą sobie zdać sprawę z tego, że euro jest wartością strategiczną w tym groźniejszym świecie, w tej groźniejszej Europie i strefę euro i jej instytucje muszą naprawić. Jak strefa euro będzie naprawiona, to wtedy będziemy mogli bezpiecznie do niej przystąpić. Czyli właściwie w trakcie kryzysu ukraińskiego jesteśmy w takiej samej sytuacji jak przed kryzysem ukraińskim, jeśli chodzi o euro. Najpierw niech się euro naprawi, a potem będziemy myśleć o tym, żeby do niego zmierzać? - Ale kraje strefy euro mają dużo silniejsze bodźce, aby naprawić tę strefę. W Dublinie mówiło się, o jakich fotelach europejskich możemy mówić, o jakich marzyć? - Ja myślę, że zawsze w takich sprawach warto trzymać karty blisko... Piersi?- Piersi. Ja myślę, że na pewno Polska jest postrzegana jako kraj zupełnie wybijający się wśród innych krajów naszego regionu swoją wagą, odpowiedzialnością, znaczeniem. I mamy kilku świetnych kandydatów na najważniejsze stanowiska. Sam pan aspiruje do jakichś? - Wie pan, to będzie zależało od sytuacji. A sytuacja jest taka, że będzie pan kandydował do europarlamentu? Bo te wybory już za 2,5 miesiąca. - Platforma musi zakreślić taką ogólną strategię, jak będzie walczyła o te mandaty w całym kraju. I od tej strategii będzie zależało czy... ...czy pan wystartuje czy nie, tak?- ...będzie taka sugestia, żebym wystartował, czy nie. Ale naprawdę jest tak że na 2,5 miesiąca przed wyborami pan jeszcze nie wie, czy pan wystartuje? - Tak jest. To dziwne. - Uważam, że nie jest dziwne. Lepiej coś takiego zrobić dobrze, naprawdę, z takim pomysłem politycznym. Zresztą jak pan sam widzi, sytuacja polityczna dramatycznie się zmieniła w ciągu ostatnich dwóch tygodni. To także wpłynie na naszą strategię polityczną w tych wyborach europejskich, które stały się dużo, dużo ważniejsze dla Polaków niż można było sobie wyobrazić. Bo Parlament Europejski będzie jednym z forum, na którym te sankcje wobec Rosji także będą decydowane.