Minister ujawnił, że nie będzie ustawy wyznaczającej poziom wydatków na obronność. - Dlatego że napotyka się na z góry zapowiedziane weto prezydenta - dodał minister. Posłuchaj Kontrwywiadu: Konrad Piasecki: Panie ministrze, kiedy powiedział pan premierowi o wysokości przyszłorocznego budżetu? Jacek Rostowski: Myśmy oczywiście tak dochodzili do tego, bo to jest dość długi proces obliczania. Ale kiedy ustalił pan, że to 52 miliardy? 52 miliardy - to w ubiegłym tygodniu, ale że będzie podobna suma, albo nawet trochę wyższa - w lipcu. Obejrzyj Kontrwywiad: Jaką zrobił wtedy minę? Był zatroskany - mogę powiedzieć. To nie była mina człowieka, który chce się rozstać z ministrem finansów przynoszącym mu takie wieści? Nie. A może to była mina człowieka, który zdaje sobie sprawę, że ten deficyt ratuje jego szansę na prezydenturę? Nie, proszę pana. To była mina - jeśli mogę powiedzieć - człowieka, który zdaje sobie sprawę, że mamy do czynienia z największym kryzysem od czasów wojny i że deficyt sektora finansów publicznych rośnie przeciętnie mniej niż w Unii Europejskiej. Ale jednocześnie deficyt jest dla Polaków mniej bolesny niż podwyżki podatków, cięcia socjalne. Nie kusiło pana, żeby zająć się jednak tą sferą, to znaczy zrobić coś z dochodami budżetu? Jeśli chodzi o dochody, to nie jest to moment na podwyższanie podatków, kiedy popyt jest słaby, gospodarka słaba. Po stronie wydatków, oczywiście chętnie byśmy reformowali, ale niestety wisi nad nami miecz Damoklesa w postaci weta prezydenta. Dlaczego nie spróbować, nie położyć na stół jakichś reform i wtedy przeprowadzić wojnę, wojenkę, starcie? No właśnie. Myślę, że dokładnie o to chodzi. Nie ma sensu wchodzić w ostre konflikty polityczne, bo nie obeszłoby się bez konfliktów politycznych. A ma pan w głowie jakieś projekty reform, ustaw, które byłyby społecznie niepopularne, dostarczyłyby konfliktów z prezydentem, ale są niezbędne do przeprowadzenia? Myślę, że jest wiele dziedzin, gdzie będziemy reformować, jak będzie to możliwe. Ale już teraz są ustawy, które czekają na podpis prezydenta. To ustawa o finansach publicznych, która porządkuje cała tę sferę. Ustawa o nauce - tu będzie reforma znacząca. A później ustawa o szkolnictwie wyższym. Ale czy była taka ustawa zmian czy reform, z których się pan wycofał ze strachu przed wetem prezydenta? Nie. To jest bardziej tak - bo wiemy, jaki jest stosunek prezydenta i opozycji - że nad tymi projektami nie ma co specjalnie pracować. Pracujemy nad tymi projektami - pragmatycznie - co do których uważamy, że jest co najmniej 50 proc. szansy, że przejdą. Ale cały czas nie wiemy, co byście zrobili, gdyby nie prezydent. Prezydent blokuje, prezydent nie pozwala nam nic zrobić, wobec tego nie pracujemy nawet nad tym. Nie, proszę pana. Jak będą wybory, to będzie to oczywiście w programach. I kandydata Platformy Obywatelskiej na prezydenta, a potem w wyborach parlamentarnych i wyborcy będą wiedzieli dokładnie, jakie są intencje. Panie ministrze, a może byłoby tak, że gdyby prezydent dowiedział się, jaka byłaby skala wydatków i zadłużenia państwa, jaka byłaby skala deficytu nie z mediów, ale od pana, może byłby skłonny do rozmów i podpisywania ustaw. Jak premier poszedł do prezydenta i powiedział, żeby poparł nasz postulat dotyczący zysków Narodowego Banku Polskiego i został odesłany z kwitkiem i rozpoczęła się burza medialna, że rząd zachowuje się jak Lepper czy Kołodko. Zyta Gilowska mówi, że to, że prezydent nie ma pełnej informacji o stanie finansów państwa, uwłacza i jemu i nam wszystkim dzisiaj w Polsce. Wie pan, rynki przyjęły rozmiar deficytu z olbrzymim spokojem. Dlatego, że... Zaskoczyło to pana? Chwileczkę, jeśli mogę. Dlatego, że były w stanie dość precyzyjnie, a nawet bardzo precyzyjnie obliczyć, jaki ten deficyt będzie. A pan prezydent nie może? Może gdyby usłyszał od ministra finansów to mógłby bardziej i pomógłby bardziej? Myśmy mówili bardzo jasno, że sytuacja finansów publicznych jest trudna, będzie trudna, trzeba z tej sytuacji wyjść. Dokładne obliczenia, aktualizują się, finalizują się, pod koniec tego całego procesu i pierwszym organem, który powinien wiedzieć o tych liczbach, jest oczywiście Rada Ministrów. Panie ministrze, co będzie z ustawą wyznaczającą poziom wydatków na obronność? Czy zostało porzucone to zmniejszenie wydatków na obronność, czy porzuciliście ten pomysł, czy nie? Tymczasem, tak. Nie będzie tej ustawy? Myślę, że nie będzie, ale jeszcze nad tym się zastanawiamy. Premier zapowiadał, że to będzie jeden ze sposobów na ratowanie budżetu, zmniejszenie tej procentowej liczby 1,95. Byłoby to naprawdę urealnienie sytuacji. To dlaczego tego nie zrobił? No dlatego, że napotyka się już na z góry zapowiedziane weto prezydenta. Myśleliście o jakiej obniżce, z 1,95 na...? Naprawdę nie ma co w tej chwili rozmawiać. Dlaczego, bo to nierealne? Dlatego, że nierealne. Rządzenie polega na pragmatycznym rozwiązaniu realnych problemów, a nie na gdybaniu. A co myśli dzisiaj minister Rostowski, gdy czyta dawne teksty profesora Rostowskiego, nawołującego, na przykład, do znacznego podwyższenia wieku emerytalnego? Myślę, że z czasem coś takiego na pewno będzie konieczne. Skoro żyjemy dłużej i żyjemy dłużej w zdrowiu, to będziemy musieli pracować dłużej. Ale nie burzy się w panu ta część ekonomisty, widząc, że rząd od dwóch lat tego nie zrobił, że rząd od dwóch lat niczego nie zrobił z KRUS-em? Panie redaktorze, jeśli chodzi o wiek emerytalny, to wprowadzając emerytury pomostowe, w bardzo znaczący sposób, o jakieś 5 lat, przedłużyliśmy efektywny wiek przechodzenia na emeryturę. To jest wielka reforma, prawie pełne zamknięcie reformy emerytalnej. Ja mówię o tej globalnej reformie, podwyższeniu wieku z 60, 65 u kobiet i mężczyzn. Chwileczkę, krok po kroku. To jest pierwszy krok, bardzo duży, prawdopodobnie największy, a potem trzeba będzie powoli zwiększać wiek emerytalny, ale oczywiście nie dla ludzi, którzy za chwilę będą przechodzili na emeryturę, tylko dla tych młodszych. I jaki jest optymalny wiek emerytalny? Wie pan, to wszystko zależy też od przeciętnej długości życia. I ona rośnie. A przy dzisiejszej średniej długości? Myślę, że ja w tej chwili nie umiałbym tego określić, zdał się także na ekspertów od zdrowia i demografii, ale na pewno ten wiek będzie musiał rosnąć. Ale przez dłuższy okres czasu, nie skokowo i nie nagle i nie z dnia na dzień. Ostatnie pytanie. Już pan wie, że to nie pan wprowadzi Polskę do strefy euro? Wie pan, tego nie wiem. Za tego rządu euro nie będzie. Za tego rządu nie. Marzy pan o następnej kadencji? Zobaczymy. Zobacz również: Filar: Nie ma żadnej katastrofy Graś: Deficyt duży, ale pod kontrolą Czytaj w serwisie BIZNES: Będziemy musieli pożyczyć prawie 204 mld zł Takiego deficytu jeszcze nie było