Wiceprzewodniczący klubu PiS dodaje, że największym niebezpieczeństwem jest przysłowiowa rzeź niewiniątek po dojściu do władzy środowisk liberalnych, a zwłaszcza SLD. Konrad Piasecki: Co jest dla polityka PiS bardziej bolesne? To kiedy prezydenta nazywa się kartoflem, czy zachowanie jego żony szambem? Tadeusz Cymański: Po pierwsze to nie było dosłownie tak jak pan mówi. Nie nazwano żony szambem, tylko powiedziano, że ta sytuacja, to wszystko, to spotkanie. Różnie się to interpretuje. Słowa były niestosowne, nie na miejscu. Jeżeli spotkanie żony prezydenta z dziennikarzami nazywa się szambem, to w takim razie jej zachowanie też nazywa się szambem. Jest różnica między "Tageszeitung" w Niemczech w stosunku do prezydenta obśmiewany, taki żartobliwy, bardzo nie w porządku artykuł gdzieś - a wypowiedzią duchownego. Różnice trzeba widzieć, analogii tu można szukać jak najbardziej. Są słowa mocniejsze, łagodniejsze, ale to nie powinno się tak zdarzyć. Źle się stało, że takie słowa padły. Mam nadzieję, że one zostaną w sposób taki przyjęty generalnie załatwiony. Dotyczy to kobiety po pierwsze, żony prezydenta RP. Wydaje się, że prezydent ma prawo tak odbierać te słowa niestosowane. Ta sprawa wydaje mi się w tym sensie wyjaśniona. Ale po tym żartobliwym kartoflu, prezydent odwołał szczyt weimarski. Co w takim razie PiS zrobi z ojcem dyrektorem po "szambie"? Bardzo zręcznie, ale niech pan nie kojarzy. Można sobie różnie kojarzyć, że dlatego, że pokazano gdzieś to nie pojechał. Taka była hipoteza. Chodzi mi o to, że prezydent i premier są bardzo czuli na to, kiedy ludzie się z ich naigrawają czy krytykują. Ojciec Tadeusz mówi o zachowaniu żony prezydenta, czy o spotkaniu, w którym ona uczestniczyła "szambo". Pytam, jaka powinna być reakcja partii rządzącej na to? My jako partia nie możemy w sposób jednoznaczny uchwały przyjmować, czy coś w tym rodzaju. Ja powiedziałem wyraźnie, bez nadmiernych emocji i wyraziłem z tego powodu żal. Mnie jest przykro, bo tak się składa, że obydwu ludzi darzę sympatią i szacunkiem. I ma pan też to szczęście, że jest pan częstym gościem telewizji Trwam i Radia Maryja. Zastanawiam się, czy jak zadzwoni ojciec Tadeusz i zaprosi Tadeusza Cymańskiego to studia, to pan pójdzie? Tak mnie uczono, że nie jest też dobrze pouczać zwłaszcza publiczne osoby duchowne. To nie jest ani eleganckie, ani w dobrym smaku. Wydaje mi się też, że źle jest milczeć, albo udawać coś. Nie wprowadzi pan jakiejś karencji na występy w telewizji Trwam i w Radiu Maryja? Nie widzę powodów. Nie zastanawiałem się nawet nad tym. To może warto się zastanowić? Chcę żyć autentycznie, nie wpisywać się ani w chór oburzonych, ani w chór tych, którzy mówią, że jest cacy, wszystko było w porządku. To źle. Ja mówię to, co uważam i myślę, że to jest najlepsza postawa. Pan wielokrotnie deklarował, że jest zwolennikiem ochrony życia poczętego. W takim razie jak rozumiem, będzie pan głosował za każdym z konstytucyjnych pomysłów na ochronę życia. Nad jednym na pewno i myślę, że 307 posłów się na to znajdzie. Nad ochroną godności? Myślę, że tylko SLD tego nie poprze. Platforma Obywatelska mówi, że jest przeciwnikiem jakiegokolwiek zmieniania Konstytucji. Mówi, ale myślę, że jak przyjdzie do głosowania, to jednak artykuł 30 nie budzi żadnych kontrowersji. Są spory, są dyskusje, jest wahanie, jest rozterka, dlatego że są różne interpretacje, różne wypowiedzi i atmosfera jest też bardzo ciężka i niedobra. Apel biskupów może to poprawić. Ale uważa pan, że ten apel biskupów, aby konstytucja gwarantowała jednak nie godność, a maksymalną ochronę życia, zmieni coś w podejściu również PiS? Myślę, że taki apel może tylko pozytywnie wpłynąć na głosowanie w kierunku wzmocnienia tej ochrony. Czy to znaczy, że będziecie za ochroną życia, a nie za ochroną godności? Ja powiedziałem precyzyjnie. Jestem przekonany, że cały Sejm, z wyjątkiem SLD, poparłby artykuł 30. Według SLD życie zawsze było kaprysem. Platforma Obywatelska twierdzi jednak, że nie poprze tego zapisu. To prawda. Uważam jednak, że PO to partia, która na pewno jeszcze raz się zastanowi. Ja widzę możliwość wielkiej zgody, co do artykułu 30. To artykuł nr 38 budzi wątpliwości. Zdaje pan sobie sprawę, że niezależnie od tego, czy konstytucja zostanie zmieniona, czy nie, to Liga Polskich Rodzin, również z powodów politycznych, natychmiast zgłosi projekt ustawy zaostrzającej przepisy antyaborcyjne. Biorę to pod uwagę. LPR ma swoje, bardzo wyraźne poglądy. Tu są dylematy moralne, są dylematy sumienia. Życie jest nadrzędną wartością - to nie ulega wątpliwości. Pytanie jest, czy w pewnych, bardzo nielicznych, ale wyjątkowo dramatycznych okolicznościach, obejmować sankcją karną . Czy pan wyobraża sobie sytuację, w której pan zagłosuje przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej? Nie wyobrażam sobie, abym był przeciwko ochronie życia poczętego. Krótko mówiąc - każde zaostrzenie przepisów pan będzie popierał? Tego nie powiedziałem. Mam dylemat, czy kobieta w takiej sytuacji powinna zagrożona karą więzienia. Wydaje się, że ten stan ochrony, który mamy dzisiaj, nazywany kompromisem, powinien być wzmocniony. Największym niebezpieczeństwem jest przysłowiowa rzeź niewiniątek po dojściu do władzy środowisk liberalnych, a zwłaszcza SLD. Ja te dylematy doskonale rozumiem i próbuję wczuć się w pański tok myślenia. Próbuję sobie wyobrazić polityka, który jest zwolennikiem ochrony życia poczętego i który ma rozstrzygnąć losy przepisów o tym, że żadne życie ludzkie nie powinno być zabijane, używając języka przeciwników aborcji. Dylemat polega na tym, że nauka Kościoła jest jednoznaczna: życie powinno być chronione w każdej formie, w każdej postaci, w każdym czasie. I to jest oczywiste. Natomiast w praktyce, jeśli mówimy o prawie cywilnym, świeckim, jest dylemat. Dziwię się, że inni gorszą się tym, że ktoś może mieć wątpliwości. Pan tego dylematu w sobie nie rozstrzygnął? Jeśli byłoby takie głosowanie, to wówczas mój głos pokaże, co o tym sądzę.