- Jeżeli pracownik nie spełnia norm danej społeczności, można go zwolnić - dodaje. Jej zdaniem, tam, gdzie jest konflikt dwóch wartości - edukacji i seksualności - pierwszeństwo ma edukacja. Konrad Piasecki: Pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania Elżbieta Radziszewska, dzień dobry. Elżbieta Radziszewska: - Dzień dobry, chociaż dzięki dyskusji, teraz od paru tygodni to już nazwa mojego urzędu jest powszechnie znana i nikt błędów nie robi. Ale przedstawić zawsze warto. - Warto. Pani minister, przeszła pani przez głowę myśl o podaniu się do dymisji? - Nie. Dlaczego? Koalicja ludzi tych, którzy mówią "Radziszewska musi odejść", jest szeroka. Od profesor Środy i Janion, przez panie Holland i Kwaśniewską po Frytkę i Korę. Wszyscy mówią "Radziszewska musi odejść". - Koalicja osób broniących też jest liczna, ale to nie ma nic do rzeczy. Ja się cieszę, że ta dyskusja się toczy, bo ona przetoczyła się przez każdy kraj europejski i ona cały czas się toczy. Dlatego, że tam, gdzie mamy konflikt wartości, konflikt różnych wolności, to ta dyskusja jest obecna. Myśli pani, że taka koalicja nie zrobi wrażenia na pani szefie, czyli na premierze? - Na moim szefie wszystko robi wrażenie. Koalicja kobiet - największe. Może zrobić. - Zależy, która koalicja kobiet. Panie redaktorze, oczywiście ta żywa dyskusja, zwłaszcza jak dotyczy takich rzeczy, które poruszają, uruchamia i lawinę tych, którzy się podpisują pod tym "Radziszewska musi odejść", jak i lawinę tych "Radziszewska musi zostać". Na forum internetowym przy jednej z fundacji ponad 42 tysiące podpisów. Znaczy dyskusja jest tak żywa, że uruchamia bardzo licznych ludzi. Wczoraj w tej dyskusji zabrał głos premier. W programie Tomasza Lisa powiedział tak "Porozmawiam z panią minister, będzie musiała sama przemyśleć czy to stanowisko odpowiada jej możliwościom". W pani ocenie odpowiada? - Odpowiada. Premier ma rację, że mówi, że musi ze mną porozmawiać i również o tym, czy ja udźwignę ten ciężar. No dźwigam go trzy lata i wiedziałam, że idę na najtrudniejszy pewno odcinek. I w trakcie rozmowy z premierem będzie go pani przekonywała, żeby pani nie odwoływał? - Nie. Nie będę przekonywała, tylko wyłożę rzetelnie swoje racje. Premier decyzję musi podjąć sam. Natomiast, jestem święcie przekonana, że mnie wysłucha, i wysłucha wszystkich moich argumentów. W przeciwieństwie do tego, co się dzieje w tej sferze publicznej, gdzie, mimo, że w tej polityce jestem długo, jestem przerażona falą ataków. Żaden minister od 20 lat nie był tak maglowany jak ja. Ale powie pani premierowi, panie premierze, jeśli moja osoba ma szkodzić rządowi, albo jeśli ma być plamą na jego wizerunku, to jestem gotowa odejść? Jestem gotowa się podać do dymisji? - Panie redaktorze premier odwołuje, bo premier powołał. Ale ja mu podam przykład, który zresztą wisi również na moich stronach internetowych, dlatego, że ta dyskusja to nie jest tylko obecna w Polsce. Przypomnijmy, że dyskusja jest o pani sformułowaniu, że szkoła katolicka ma prawo nie zatrudniać zdeklarowanej lesbijki. - Prawo unijne jest obecne przecież w każdym kraju Unii. Rok temu toczyła się dyskusja w Holandii. No to jest kraj z obecnością dużej ilości osób, które nie są wierzące w żadną religię, a religia katolicka jest w mniejszości. I tam była taka dyskusja, rok temu, po zwolnieniu nauczyciela ze szkoły chrześcijańskiej, kalwińskiej, w jednym z małych miasteczek. I okazało się, że głos zabrała pani minister spraw wewnętrznych i w efekcie tej dyskusji wystosowali list do parlamentarzystów, w którym stwierdziła: prawo unijne jest takie i prawo nasze tak, a tam gdzie jest konflikt dwóch wolności edukacji i seksualności, wolność edukacji jest wyższa, ważniejsza. Pani minister, ale czy dyrektor szkoły katolickiej ma prawo zapytać kogokolwiek, jakąkolwiek osobę, którą zatrudnia, o jej preferencje seksualne? - Żaden dyrektor, żaden pracodawca nie ma prawa zapytać o preferencje seksualne. To w jaki sposób ma się dowiedzieć o tym, że ktoś jest lesbijką, homoseksualistą, gejem czy ma jakiekolwiek preferencje seksualne? - Lub w inny sposób przekracza wartości etyczne, wedle których działa dana instytucja kościelna czy związku wyznaniowego. Czy szkoła katolicka ma też prawo nie zatrudnić osoby, która jest rozwiedziona i weszła w powtórny związek małżeński? - Jeśli uznaje, że to łamie jej zasady etyczne i ma tak zapisane, i tak sobie życzą rodzice, to może odmówić pracy, czy zwolnić z pracy każdą osobę, która nie gwarantuje lojalności wobec tych zasad etycznych, wedle jakich szkoła działa. Czyli rozwodnika również? - Każdy kościół ma swój katalog grzechów i swój katalog etyczny i będzie działał wedle tego katalogu. Rozwód i powtórny związek małżeński są w katalogu grzechów kościoła katolickiego. - Więc z tego powodu może odmówić. Gmina żydowska mająca jakąś instytucję też może oczekiwać lojalności wobec swojego katalogu. Ale co z konstytucyjnym prawem do niebycia dyskryminowanym za nic, również na orientację seksualną? - Ale tu mówimy, zawsze mamy konflikt różnych wartości, bo w konstytucji są również inne artykuły, rzeczywiście nie wolno nikogo dyskryminować z bardzo różnych powodów: z powodu rasy, wieku, płci i orientacji seksualnej. Nieprzyjmowanie do pracy z powodu orientacji seksualnej jest dyskryminacją. - Oczywiście, że tak i tu ma pan w pełni rację. I dlatego i prawo unijne, i nasze prawo nie może przewidywać sytuacji, że kogoś się dyskryminuje tylko z tego powodu. Jest to niemożliwe, po prostu niemożliwe. Ale pani chce dyskryminować. Pani mówi: można dyskryminować z powodu bycia homoseksualistą. - Nie panie redaktorze. Samo bycie, powtórzę po raz trzeci tutaj... ...samo bycie, a czym się różni samo bycie od bycia zdeklarowanym homoseksualistą? - Mówimy o takim trybie życia afirmującym takie zachowania seksualne, które w danym kościele czy związku wyznaniowym... ...ale co to znaczy afirmującym? Czyli jak ktoś jest w stałym związku homoseksualnym, to już afirmuje tą postawą? - Panie redaktorze, proszę o te rzeczy popytać przedstawiciela kościoła katolickiego, przedstawiciela luteran czy przedstawiciela gminy żydowskiej. Pan wtedy będzie wiedział, co jest tą wartością etyczną, która dla danego kościoła czy związku wyznaniowego jest ważna. Ja nie jestem od wyznaczania tych standardów kościelnych. To ostatnie pytanie w tej sprawie. Pani minister, a nie uważa pani, że minister do spraw równouprawnienia czy równego traktowania jest ostatnią osobą, która powinna tak twardo i jednoznacznie wypowiadać się w tej sprawie? - Panie redaktorze, tak, ja już słyszałam tego typu wypowiedź, że co z tego, że jest takie prawo. Nie wolno o nim głośno mówić, ponieważ atmosfera niechęci się wzmaga. Było konkretne pytanie dziennikarki, tak jak pan konkretnie pyta, tak ja odpowiadam. Gdyby mnie zapytał dziennikarz gazety, która jest przy gminie żydowskiej, czy w przypadku wtedy kiedy dana osoba nie wypełnia norm etycznych tego kościoła, można tego pracownika nie przyjąć, odpowiedziałabym tak samo. Ja staję w obronie, będę to powtarzać po raz tysięczny, w obronie każdej dyskryminowanej osoby, bo to jest bardzo wrażliwa sfera życia prywatnego. Ale to proszę pamiętać, że ta sfera życia prywatnego jest dość szeroka. Będę stawać i walczyć z dyskryminacją takiej osoby.