Posłuchaj Kontrwywiadu: Konrad Piasecki: Kurski wyśnił, a aktorka ze spotu Platformy przeszła do obozu PiS-u i pokazuje rządowi żółtą kartkę. Na nikogo już w tych czasach nie można liczyć? Julia Pitera: Prawdopodobnie popełniliśmy błąd, bo dobrze jest spisywać umowy z osobami wynajętymi, które zakazują przez pewien czas uczestniczenia... Zakaz konkurencji dłużej powinien obowiązywać? Tak. Zakaz konkurencji - to, co obowiązuje wszędzie. Natomiast nie sądzę, że to był szczęśliwy pomysł dla pani Ani, bo obawiam się, że czymś innym jest zagranie w fabularyzowanym, nawet najkrótszym dziele, a zupełnie czymś innym jest przejście do realu, które jest równie wyreżyserowane, ale już trochę wzbudza... Właśnie nie wiadomo, że wyreżyserowane, bo wygląda na to, że wy ją wynajęliście, a PiS podbił jej serce. Panie redaktorze, żółta kartka, którą pokazała, tak samo jak pani Zyta Gilowska i cała siedząca na konwencji, wskazuje na to, że miało to tyle wspólnego z rzeczywistością... A pani uważa, że na ile ją powinno się wynająć, albo zakazać jej konkurencji - na 10, 15, 20 lat? Nie. Gdyby wystąpiła w samym spocie, to mnie by to akurat specjalnie nie zdziwiło, dlatego że jej twarz akurat mi nie wbiła się w pamięć. Natomiast fakt uczestniczenia w tej części na żywo już jednak był troszkę nieetyczny. Rozumiem, że na to, żeby zaangażować ją do następnych spotów Platformy, nie ma co liczyć pani Anna? Mam nadzieję, że bardziej nie naruszyła swojej kariery, bo i taki może być tego efekt. Aktorki okazują się politycznie chwiejne, prezydent wygłasza orędzie, Jarosław Kaczyński mówi, że uprawiacie demolkę państwa - nie jest tak, że ta kampania zaczyna przybierać zły dla Platformy obrót? Panie redaktorze, zły dla Platformy obrót? Problem jest taki, że jak ta kampania zostanie sprowadzona na grunt ekonomiczny, kryzysowy, budżetowy, to dla was będzie jak najgorzej, bo wy o tym chcecie jak najmniej mówić w tej kampanii. Nie. Nie mówimy jak najmniej, mówimy dużo. Tylko jednak staramy się mówić realnie. Dużo, ale po cichu? Wie pan, na czym rzecz polega? Dzisiaj jest taki artykuł w "Gazecie Wyborczej" o tym, jak Prawo i Sprawiedliwość założyło kolejną fundację, żeby odprowadzać tam pieniądze z wynagrodzeń europarlamentarzystów, i że liczyło na 18 milionów złotych. Proszę zwrócić uwagę, że jest taka pewna prawidłowość - ten wizerunek PiS-u jako niezłomnego obrońcy biednego człowieka i czyściciela państwa, a z drugiej strony, albo mamy jakieś fundacje prasowe "Solidarność", albo jakieś inne fundacje - w sumie takie zachowania Samoobrony, prawda? Bardzo podobne. Ja o kryzysie, a pani o pieniądzach PiS-u. Nie. Ja mówię o pewnym odzwierciedleniu tej prawdziwej natury, która ukazuje się w realnych działaniach, a nie w gadaniu. Pani minister, ale pani - strażnik uczciwości Platformy nie uważa, że uczciwie byłoby jednak powiedzieć przed wyborami, gdzie będą cięcia w budżecie? Bo te cięcia będą, to wszyscy wiedzą i jednak ta świadomość czy to poczucie, że Platforma przed wyborami ukrywa stan rzeczy i nie mówi, gdzie te cięcia będą, nie jest piękne. Ale nie ukrywa, dlatego że niedługo GUS pokaże wyniki. To nie chodzi o to, że ukrywa. Panie redaktorze, gdyby Platforma ukrywała, to pan prezydent zamiast zadawać pytania podałby szokujące liczby, a zadawał pytania. Dlaczego? Dlatego, że na dniach będzie miał pan informacje GUS-u, jaka jest sytuacja ekonomiczna państwa. Ale już dzisiaj wiadomo, że deficytu budżetowego nie da się utrzymać na tym poziomie, prawda? Ale jesteśmy na trzecim miejscu - jak pan wie doskonale - pod względem sytuacji gospodarczej w krajach Unii Europejskiej. Ale wierzy pani w to, że nagle ten deficyt, który dzisiaj ma już 80 proc., zacznie się zmniejszać? Panie redaktorze, a wierzy pan w to, że Prawo i Sprawiedliwość na czele z Jarosławem Kaczyńskim i Lechem Kaczyńskim poradziłoby sobie w kryzysie? Panie redaktorze, gdyby słuchać ich literalnie, miałby pan dziś wyższy deficyt, niższe podatki, takie bezrobocie, że po prostu by szumiało... Miałbym może rozruszaną gospodarkę. Naprawdę, jeżeli ja słyszę, że przeciwstawieniem dla pana ministra Rostowskiego jest pani Natalli-Świat, której jedynym doświadczeniem było 10 lat pracy w GUS-ie jako statystyk, to naprawdę, proszę mi wierzyć, jest jakaś granica absurdu, której nie wolno przekraczać. Odchudzi pani listę tych, którzy będą składali oświadczenia majątkowe? Nie, nie ma najmniejszego powodu. Nawet po tym, jak przeczytała pani, że przesadza i wykazuje się naiwnością? A dlaczego naiwnością? Premier powiedział w "Przekroju" tak: "Niewykluczone, że projekt ustawy minister Pitery będzie musiał się zmienić, ale wolę sytuację, w której niektórzy z nas przesadzają jeżeli chodzi o walkę z korupcją, nawet jeżeli niektóre metody są naiwne". Czy ja wiem... Ja się nie zgadzam z tym, że są naiwne.