OGLĄDAJ KONTRWYWIAD RMF FM W INTERIA.TV Konrad Piasecki: Pani minister, co szef największej służby specjalnej w Polsce powinien zrobić z pieniędzmi, które dostaje od operatora telefonii komórkowej? Julia Pitera: Nie bardzo rozumiem to pytanie? Powinien je swobodnie wydawać, cieszyć się nimi do woli? Jeżeli je ukradł, to powinien odpowiadać za to karnie. Jeżeli są to pieniądze z umowy, to tak jak każdy z nas, dostający pieniądze z umowy, przyjmuje, opodatkowuje, wykazuje. Ale czy nie byłoby dobrym standardem, gdyby Krzysztof Bondaryk odmówił przyjęcia tych pieniędzy z Ery? Po prostu honorowo ich się zrzekł? Panie redaktorze, nigdy nie dostałam od nikogo takiej kwoty w ramach odprawy. W związku z tym nie chciałabym decydować w imieniu osoby, która taką kwotę dostała, czy tak lekką ręką można się tego zrzec. Ale Bondaryk podejmuje decyzje, które mogą leżeć w interesie operatorów albo w nich uderzyć. Wiadomo, że popierał rozwiązania korzystne dla sieci komórkowych. Nie widzi w tym pani żadnego zagrożenia i żadnego problemu? Wróćmy do tych przepisów korzystnych dla sieci, bo ja wreszcie się dowiedziałam, o co chodzi. To jest bardzo interesujący wątek. Już dzisiaj wiem, że chodzi o to, że informacje o tym, komu się zakłada podsłuchy, miałyby pozostawać w firmie telekomunikacyjnej. Chciałam panu coś powiedzieć, że wszystkie firmy telekomunikacyjne mają tajne kancelarie, mają dokładnie takie same przepisy jak urzędy państwowe. Dzisiaj, gdyby te przepisy weszły w życie, nie szukalibyśmy ze świecą nielegalnych podsłuchów, po których ślady w urzędach administracji zniknęły. Tylko policja obawia się, że ludzie, którzy pracują w tych sieciach komórkowych, po prostu na lewo sprzedają te dane - informacje o podsłuchach. Tylko wtedy, panie redaktorze, taką firmę można by nawet zdelegalizować i tylko kretyn poszedłby na taki układ. Czyli dla Julii Pitery nie ma problemu Krzysztofa Bondaryka i jego pieniędzy? Dla Julii Pitery jest problem fatalnych przepisów antykorupcyjnych, które są zupełnie inne dla funkcjonariuszy państwowych niż dla reszty funkcjonariuszy publicznych. Ale czy nie jest tak, że jak się człowiek decyduje na służbę państwu, to powinien jednak wybrać, czy dostaje 10 tys. zł i cieszy się, że służy państwu, czy dostaje 100 tys. zł miesięcznie i te pieniądze są dla niego tak ważne, że nie decyduje się na służbę państwu? Panie redaktorze, ale teraz toczymy spór pomiędzy tym, że pan by oddał pół miliona złotych, a ktoś inny uważa, że skoro miał to w umowie, to może je przyjąć. Pan ode mnie oczekuje, że ja powiem o takiej rzeczy. Ja prawdę powiedziawszy równie dobrze mogłabym wskazać, że szef kancelarii pan Kownacki przyjął kwotę, o której wysokości do dzisiaj nie wiemy; ma dostęp do wszystkich tajnych dokumentów wszystkich służb państwowych i dokładnie zrobił to samo. Ale nie podejmuje żadnych decyzji kluczowych dla Orlenu, bo rozumiem, że mówi pani o pieniądzach, które dostaje z Orlenu. Przepraszam bardzo, prowadzi Kancelarię Prezydenta - w imieniu prezydenta podpisuje różne dokumenty. Ale nie decyduje o losach ustaw. Jak to nie? Nie uczestniczy w procesie legislacyjnym bezpośrednio. Pan prezydent ma prawo weta, czyli ma coś, co w ogóle niszczy całą ścieżkę legislacyjną. Czyli jeśli Bondaryk miałby się zrzec, to i Kownacki powinien się zrzec? W tej sytuacji domagajmy się, żeby wszystkie osoby, które są w tego typu sytuacji, traktować równo. I nie jest problemem, że Bondaryk próbował nawet prokuraturę zaprzęgnąć do tego, żeby zastopowała kontrolę CBA? Ta kontrola trwa dziewięć miesięcy, zgodnie z ustawą. Dlatego walczyliśmy o to, żeby termin kontroli wszystkie instytucje kontrolne miały ograniczony - żeby nie nękać tak jak był swojego czasu Kluska nękany przez administrację skarbową, jak szereg ludzi było nękanych. Czyli CBA nęka Bondaryka? Jeżeli o połowę czasu wykracza poza ustawowy termin kontroli? Ale łamie prawo, wykraczając poza ten termin? Jeżeli jest tak, jak pan mówił, że złożył doniesienie do prokuratury... Ja tego nie wiem akurat, ale jeżeli tak jest... "Dziennik" pisał o tym dzisiaj. Jeżeli tak rzeczywiście jest, to moim zdaniem postąpił słusznie, dlatego że termin do kontroli jest pięćdziesiąt procent dłuższy. CBA złamało prawo? Nie mam pojęcia. Jeżeli jest postępowanie w prokuraturze, to ono to wyjaśni.