Szef Stronnictwa Demokratycznego uważa, że liderzy PO knują plan wzmocnienia prezydenta - prezydenta Tuska, nie wyklucza też współpracy z Januszem Palikotem po wyborach prezydenckich. Konrad Piasecki: Premier Tusk zostaje prezydentem Tuskiem, ale pozostaje Tuskiem - szefem partii. Pańskim zdaniem to jest scenariusz kuriozalny czy realny? Paweł Piskorski: Bardzo zły pomysł albo wielki lapsus Schetyny polegający na tym, że nie przemyślał tej wypowiedzi, albo - co gorsza - ją przemyślał i to jest pokazanie jakiegoś scenariusza, który jest w głowach liderów PO. Obejrzyj Kontrwywiad: Grzegorz Schetyna i nieprzemyślane wypowiedzi - nie... To mi do niego nie pasuje. To jest w takim razie gorszy scenariusz, że oni o tym myślą, ale to jest nie tylko antykonstytucyjne, ale też będzie bardzo niepopularne. To po co w takim razie Grzegorzowi Schetynie Tusk w roli i prezydenta, i szefa partii? To jest jakiś zamysł polityczny, o ile nie lapsus? Na dzisiaj Grzegorzowi to jest po jedno, tzn. żeby uspokoić spekulacje na temat jego następstwa i żeby nie było tak, że stale się omawia, co to Schetyna będzie robił jako przyszły lider partii. Ale to jest scenariusz taki, że ponieważ się mówi, że nie można już łączyć stanowiska szefa partii ze stanowiskiem szefa premiera, wobec czego Schetyna zabezpiecza sobie fotel premiera, a szefa partii oddaje - oddaje, nie oddaje - Tuskowi? Na pewno Grzegorz Schetyna chce uspokoić nastroje wokół siebie, ponieważ wszyscy mówią, że on będzie przyszłym kandydatem na premiera, a ponieważ jest półtora roku, to na ogół w takich scenariuszach oznacza, że on nie będzie premierem. A kto będzie? Uważam, że najpoważniejszym kandydatem i najbardziej groźnym dla Schetyny jest Jan Krzysztof Bielecki, który jest człowiekiem samodzielnym i na pewno Schetynie nie da się zdominować, i prawdopodobnie jest nielicznym wyjątkiem w tej chwili w Platformie. Ale jest człowiekiem, który zarabia - nie będziemy mu zaglądać w portfel - bardzo dużo pieniędzy i nie wiem, czy chciałby z tego zrezygnować na rzecz nisko opłacanej funkcji premiera. Moim zdaniem Bielecki jest ponad takie drobiazgi już, jak zarabianie pieniędzy w banku. Ma udaną karierę bankową za sobą i uważam, że chce wrócić do życia w polityce. Ale myśli pan, że Donald Tusk byłby w stanie zrobić Schetynie coś takiego na ostatnim zakręcie? Proszę mnie nie pytać o to, co Donald Tusk jest w stanie ludziom robić, bo tutaj moja wyobraźnia jest bardzo szeroka i mam na to wiele dowodów, również dotyczących siebie. Uważam, że Bielecki jest dla Tuska dobrym kandydatem i ich relacje są bardzo ścisłe, a Bielecki mógłby być mocnym kandydatem na premiera. A pańskim zdaniem Grzegorz Schetyna, mówiąc to co powiedział, wzmocnił czy osłabił szansę Tuska na prezydenturę? Uważam, że to będzie duży problem dla Tuska - stale wypominany, dlatego że stale będzie wracał wątek taki, że tak naprawdę oni po kryjomu knują plan wzmocnienia roli prezydenta i tak naprawdę politycznego prezydenta, a Polacy nie chcą politycznego prezydenta. Można jeszcze jeden scenariusz rozważać, że szorstka przyjaźń - bo to pan twierdzi, że przyjaźń między Schetyną a Tuskiem staje się coraz bardziej szorstka - stała się tak szorstka, że Schetyna wcale nie chce ułatwiać Tuskowi drogi do prezydentury? Nie. Wydaje mi się, że to jest scenariusz nieprawdopodobny. Schetyna bardzo chciałby, żeby Donald Tusk był prezydentem, chociażby dlatego, że zwalnia się miejsce dla niego. Bo to mu otwiera pole aktywności? To mu otwiera pole aktywności. Poza tym przegrany Tusk jest także osłabieniem Schetyny. W to nie wierzę. Nawet nie patrzę w tej chwili w głąb duszy Schetyny, patrzę na chłodne kalkulacje - on chce Tuska na prezydenta. A czy kiedyś takie pomysły się w Platformie już pojawiały, kiedy pan był jeszcze w tej partii? W 2005 r., kiedy Tusk miał zostać prezydentem, a wtedy też wydawało się, że ma na to ogromne szanse, pojawił się pomysł, że pozostanie szefem partii cały czas? Przed kandydowaniem, bo w 2005 r. szanse realne Tuska pojawiły się tak w ostatnim momencie, że już wtedy na kalkulacje konstytucyjne nie było czasu. Natomiast Tusk był wcześniej konsekwentnie zwolennikiem wzmacniania władzy prezydenckiej i uważam, że to w duszy mu pozostało. Natomiast wątek łączenia tego z funkcją partyjną jest bardzo złym pomysłem i będzie Tuska dużo kosztował.