Posłuchaj: Kamil Durczok: Raport o tym, dlaczego w Jelfie zamieniono leki pozostaje tajny. Dlaczego? Bolesław Piecha: To są po prostu procedury europejskie. Państwo przed 1989 rokiem wszystko chowało pod dywan, albo ujawniało wszystko, a dziś takiej możliwości nie ma - nie ma możliwości odtajnienia raportu przez stronę, która raport stworzyła. Czy pan o tym nie wiedział we wtorek, kiedy w programie "Teraz My" mówił, że w czwartek poznamy ten raport? Poznamy - to znaczy mówiłem o Głównym Inspektorze Farmaceutycznym i o Ministerstwie Zdrowia. Czyli wy, urzędnicy. To taki lapsus. A co jest takiego tajnego, że nie możecie powiedzieć bez narażania się na proces, dlaczego ludziom groziła śmierć? To jest silna walka konkurencyjna, która wiąże się w tym segmencie z bardzo ważną rzeczą. Większość spraw dotyczących produkcji leków jest tajna i zastrzeżona patentami. Ujawnienie pewnych nieprawidłowości mogłoby spowodować używanie tego argumentu przez konkurencję, a konkurencja na tym rynku jest wyjątkowo silna. Ale Jelfa mówi, że nie odtajni, bo tam są dane handlowe firmy - musimy to opracować i wtedy będzie można to przeczytać. I pan wiceminister zdrowia uznaje jest ok, bo jak wiadomo, dane handlowe firmy są wartością nadrzędną wobec zagrożenia ludzkiego życia... Nie do końca. Zagrożenie ludzkiego życia to jedna sprawa. Natomiast sprawa systemów jakości, które obowiązują w zakładach produkujących farmaceutyki, prawa farmaceutycznego, które to reguluje, są na tyle silne - pod względem prawnym - że jeśli są spełnione wszystkie warunki głównie w dwóch segmentach - kontroli jakości i utrzymania jakości - wtedy lek jest bezpieczny. "Mam swój honor i już raz podałem się do dymisji, ale jak chcecie mnie rozliczać za pomylenie ampułek, to ja to pieprzę. Nie chcę być ministrem" - mówi w rozmowie z "Dziennikiem" Zbigniew Religa. Kto jest odpowiedzialny za skandal wokół corhydronu? Jelfa. W prawie farmaceutycznym odpowiedzialnym jest ten, który wytwarza. Inna sprawa to jest sprawa praktyki, która tu miała miejsce. Wygląda na to, że Jelfa jako podmiot odpowiedzialny nie zareagowała w ogóle, w związku z tym zaczęło reagować państwo. W ministerstwie oceniliśmy, że Główny Inspektor Farmaceutyczny nie mógł być jedynym właścicielem raportu z potwierdzeniem, co tak naprawdę się stało. "Zaczęło reagować państwo" - powiedział pan. Jak obserwowałem to wszystko, to wydaje mi się, że zaczęło reagować nieprawdopodobnie wolno. To jest kwestia pana oceny - by reagować trzeba mieć wiedzę. Niestety, GIF tę informację zbagatelizował. Nie wiem, dlaczego - proszę pytać jego. Sprawa pomylenia leku ratującego życie z substancją, która może zabić, a bardzo często bez odpowiedniej pomocy zabija, dla mnie jest niezrozumiała. I to jest jasne, bo resort zdrowia zareagował też na to milczenie czy ukrywanie tej sprawy bardzo szybko - ten pan nie pełni już swojej funkcji. Pytam o działania resortu zdrowia, które rozpoczęły się - mam wrażenie - z co najmniej 24-godzinnym opóźnieniem, po publikacji "Dziennika". Te działania rozpoczęły się dokładnie - o ile sobie dobrze przypominam - około pierwszej, czyli 6-7 godzin po publikacji "Dziennika". Wtedy zdecydowaliśmy się przede wszystkim na skorzystaniu z mediów, bo jedynie media mogą dotrzeć w dzisiejszym czasie wszędzie i chyba najszybciej. Te media to i radia i telewizja i oczywiście Internet. I tak byśmy się tą publikacją zajęli. To bardziej my media pytaliśmy Ministerstwo Zdrowia. Pan mówi o pierwszej reakcji z godziny 12:46, to była pańska reakcja. Wstrzymano stosowanie leku corhydron, zdecydowano o wycofaniu tej partii leków, podjęto działania wyjaśniające, przebadano lek itd. Pytam dlaczego np. następnego dnia nie było w gazetach całostronicowych ogłoszeń skoro już było wiadomo, że Jelfa zawiodła i w ogóle nie należy patrzeć na to co się tam dzieje. Można oczywiście wierzyć w magię całostronicowych ogłoszeń w polskich dziennikach. Być może po to, że sobie nie wyrzucać potem, że nie zrobiono wszystkiego co trzeba. Być może taka jest również pana ocena. Ja sądzę, że akurat media elektroniczne, czyli radio, telewizja i Internet są zdecydowanie powszechniejsze niż gazety. A Jelfa oczywiście opublikowała - i tu też mówię o profesjonalizmie zarządu - małe obwieszczenie wielkości nekrologu na czwartej stronie, nieczytelne dla przeciętnego czytelnika. Ja nie przykładam aż tak magicznej wiary w to, że polskie dzienniki są rozchwytywane i wszyscy je czytają. To jest bardzo ograniczony zasięg oddziaływania. Ale to jednak jedna z tych dróg, którymi można było dotrzeć. Ja mam takie wrażenie, że w takiej sytuacji liczy się każda reakcja i każdy człowiek, do którego można dotrzeć z taką informacją. Myśmy wybrali inną drogę. Poza tymi oczywiście mediami elektronicznymi docieraliśmy również do ogromnych korporacji jaką jest np. korporacja aptekarska, korporacja lekarska, korporacja pielęgniarek. Tutaj mamy łączność przez izby i ta informacja wydaje mi się była bardziej szczególna, bo oprócz wiedzy o tym, że jest taki lek trzeba było również mieć wiedzę co z nim zrobić i co by się stało, gdyby ewentualnie ktoś go podał pomyłkowo. Pan mówi panie ministrze, że ta reakcja była tak szybka jak się tylko dało. Jak pan wie minister zdrowia Zbigniew Religa w czwartek, czyli ponad 24 godziny po publikacji "Dziennika" w Jeleniej Górze powiedział: Postanowiłem wysłać do wszystkich lekarzy w Polsce list z prośbą, aby próbowali porozumieć się z pacjentami, którym mogli wypisać corhydron. To też jest szybka i bezzwłoczna reakcja? To jest pewien słowny lapsus. To postanowienie i decyzja zapadła we wczesnych godzinach popołudniowych, po pierwszej konferencji prasowej. Był u nasz szef Rady Lekarskiej pan Konstanty Radziwiłł. Wtedy szybko uzgodniliśmy treść tego listu. Ustaliliśmy jeszcze jedną bardzo prostą rzecz - ktoś musi za pocztę zapłacić i tu postanowiliśmy, że nie będziemy dyskutować czyj to obowiązek i budżet państw uruchomić środki, żeby zapłacić. Być może drobną sumę, ale jednak wysłanie listów do 140 tysięcy lekarzy nie jest tanie. Jak to się kończy, cała ta sprawa? Pewnie sprawa się wyciszy. Bardzo boleję nad tym, że ucierpi najbardziej Jelfa. Autorytet państwa został w pewnym sensie wypróbowany. Dla nas ważne jest opracowanie procedur. No właśnie czy będą takie i kiedy, które pozwolą czuć się ludziom bezpiecznie? Państwo polskie, przynajmniej cześć partii widzenia politycznego świata w Polsce ocenia, że powinniśmy być bardziej zdecentralizowani, dużo więcej liberalizmu. Wygląda na to, że w pewnych obszarach tej centralizacji, tego bardzo ścisłego przestrzegania procedur, w zasadzie łamania pewnych przyzwyczajeń... I w tę stronę pójdą te wszystkie prace, o których pan mówi? Sądzę, że będzie niestety bardzo dużo obligacji nakładanych na grupę obywateli.