Konrad Piasecki: Miało być zawieszenie, jest nagana. Ojciec Rydzyk to panu wymodlił? Janusz Palikot: Być może tak, bo zapowiadał, że się modli w mojej sprawie. To była trudna rozmowa, dwugodzinna. Do końca ważyły się losy takiej czy innej kary. Dawał pan kolegom słowo honoru; przysięgał, że teraz już będzie politycznie poprawny? Żałuję tych kilku sformułowań z wywiadu dla "Polska. The Times". Autentycznie żałuję. One były za daleko idącymi sformułowaniami. Zrobię co się da, żeby to się nie powtórzyło. Jak pan ich przekonał, że ostatnia szansa - dana po raz 156. - tym razem stanie się rzeczywiście okazją do poprawy? Aż tak wiele tych grzechów nie było. Było sporo. Jestem lojalnym członkiem Platformy. To jest moim zdaniem kluczowa informacja, czy fakt, czy stwierdzenie w tej sprawie. Mi nie można zarzucić, że ja nie gram z Platformą. Ale pan tak wychodzi do przodu, biegnie, staje na tym przyczółku Platformy Obywatelskiej. Gra pan z Platformą czy jednak wychodzi poza szereg? Jeżeli użyłem pewnych sformułowań, których użyłem, to poszedłem za daleko. To jest prawda. A może pan jest takim koncesjonowanym niepoprawnym politykiem? Może tak. W każdym razie to była trudna rozmowa. Nagana to też nie jest nic przyjemnego. To też jest pewnego rodzaju kara psychiczna - dwugodzinna spowiedź. Nikomu nie życzę tego typu spotkań. Teraz czas na pańskie modlitwy, by nie strzelić kolejne gafy? Będę się pilnował. Jestem pewien, że uniknę tego typu sytuacji. Ile pan wytrzyma? Do końca roku. Tylko do końca roku? To bardzo dużo czasu - pół roku. Prezydent proponował ostatnio Jackowi Kurskiemu introspekcję. Jak pan spojrzy w głąb siebie? PZPN, burdel, esesmanki, kryptogeje w PiS-ie, prezydent z Altzheimerem? Po co pan to właściwie opowiada? Każda z tych spraw ma jakiś sens. Jeżeli pyta się pan o określenie dotyczące zdrowia prezydenta, to mówiłem o tym wielokrotnie - jest pewien standard... No dobrze. A te esesmanki z ministerstwa finansów? To było za daleko posunięte.