Konrad Piasecki: Kto ma więcej powodów do bezsenności po zeznaniach Kamińskiego, Tusk czy Schetyna? Janusz Palikot: Moim zdaniem Jarosław Kaczyński, bo Mariusz Kamiński - Panu Bogu należą się dzięki, że stworzył takiego "pędzącego królika", jakim jest Mariusz Kamiński - skompromitował całą swoją formację. "Pędzącego królika" to stworzyliście wy, bo to tam, w tejże kawiarni Marcin Rosół miał pannie Sobiesiakównie powiedzieć o przecieku na temat akcji CBA. To jest tak mało wiarygodne, wszystko, co mówi Kamiński, tak bardzo partyjne, że nie wierzę w ani jedno słowo, ani zdanie. A to, że pan nie wierzy, to pół biedy, można się tego domyślić, gorzej dla Platformy, że Polacy mu pewnie uwierzą. Jedyny efekt wczorajszego przesłuchania Mariusza Kamińskiego, to zmiana ksywy z "Alkoholik", jaką miał do tej pory wśród uzależnionych, na "Pędzący królik". Taki jest efekt tego wczorajszego posiedzenia, kompletna kompromitacja. Tak pan naprawdę uważa? Jak Mariusz Kamiński opisuje dramatyczne obrazy, znaczy ministra i szefa klubu, którzy załatwiają Sobiesiakowi a to jakieś zezwolenie, a to jakąś koncesję, a to odrolnienie, a to wreszcie gondolę nad Wisłą - przecież to jest dramatyczny obraz partii i jej liderów! To są kłamstwa Mariusza Kamińskiego. Co jest kłamstwem? Mariusz Kamiński kłamał rok temu. Kłamał, mówiąc, że nie było tarczy antykorupcyjnej w sprawie prywatyzacji. Okazało się później, że sam stworzył tarczę korupcyjną z Wassermannem, osłaniającą Gosiewskiego, a wczoraj został złapany na kłamstwie polegającym na tym, że ten przeciek do "Rzeczpospolitej" z CBA ileś tam miesięcy temu, trzy miesiące temu, mówiąc o tym cytacie wypowiedzi Chlebowskiego "Rysiu, na ileś tam procent ci to załatwimy", że ten właśnie cytat odnosi się do zmian w ustawie hazardowej. Okazało się, że się odnosi do czegoś zupełnie innego! To niekoniecznie jest kłamstwo, to być może jest niewiedza. No to w takim razie być może też niewiedzą jest gondola, być może też niewiedzą jest cokolwiek innego. Ale jeśli nawet Chlebowski załatwia Sobiesiakowi koncesję i mówi: "Rysiu, na 90 procent ci to załatwię" - to jest dobry objaw rzeczywistości polskiej? To też jest niedobre, tylko że ja teraz nie mówię o tym, że z tego wyłania się dobry obraz Chlebowskiego czy kogokolwiek innego. Ja tylko mówię, że Mariusz Kamiński jest kłamcą, całkowicie osobą niewiarygodną. Wciąż pan nie wierzy, że Tusk dopuścił się przecieku? Oczywiście, że nie. A skąd Sobiesiak dowiedział się o akcji CBA? Jedyne, co się wczoraj udowodniło do końca, to że cała ta akcja CBA, podobnie jak w stosunku do Sawickiej w 2007 roku, była nastawiona na skompromitowanie Tuska, była to pułapka zastawiona przez Jarosława Kaczyńskiego i Mariusza Kamińskiego, w celu właśnie zarzucenia Tuskowi, że był taki przeciek, bo jeżeli nie tego typu chwyty i numery, Lech Kaczyńskie nie przejdzie reelekcji. Skąd Sobiesiak mógł wiedzieć o akcji CBA, jeśli nie linią Tusk - Drzewiecki - Rosół i jego córka? Być może ci sami ludzie, którzy podrzucili do "Rzeczpospolitej" materiały z CBA, podrzucili to Sobiesiakowi. Wie pan, że to są spiskowe teorie dziejów. Ale gdyby pan popatrzył na metody, którymi posługuje się Kamiński, to co by pan zrobił na miejscu Kamińskiego, będąc takim pędzącym królikiem, jak Mariusz Kamiński? Dokładnie by zrobił pan coś takiego, podrzucił by pan te informacje Sobiesiakowi po to, żeby skompromitować przeciwników, na których pan zastawił tę pułapkę. A pan zna kluczową, jak się zdaje, dla całej tej historii osobę - Marcina Rosoła? Widziałem się z nim 2 czy 3 razy w życiu. Człowiek do zadań specjalnych w Platformie. Znaczy, ja go pamiętam z okresu 2005 roku jeszcze. Jak zaczynałem w Platformie, to był tam lipiec-sierpień, w czasie kampanii, 2 czy 3 razy go widziałem. Dziwna kariera, oskarżony o pranie pieniędzy na rzecz Platformy, wyszedł, potem wrócił? Mówię - niewiele o nim wiem. Pan się nie boi jego zeznań, jeśli stanie przed komisją śledczą? Myśli pan, że Donald Tusk się nie boi? Ja się nie boję żadnych zeznań. Donald Tusk się też nie boi? Też nie. A nie jest tak, że to właśnie te zeznania, wszystko to, co będzie się dziać w komisji, odpycha Donalda Tuska od kandydowania na prezydenta? Donald Tusk 8 lutego, bo wtedy będzie chyba przesłuchanie, znokautuje Mariusza Kamińskiego i ostatecznie skompromituje tę całą pułapkę, jaką oni przygotowali z Kaczyńskim. Rzeczywiście waha się, czy wystartować na prezydenta, czy właściwie podjął już decyzję, że nie wystartuje? Ostatnie sygnały, z którymi mamy ostatnio do czynienia, także ludzi, których trudno posądzić o jakiś partyjny koniunkturalizm, jak chociażby Lech Wałęsa, zachęcające do niekandydowania premiera na fotel prezydenta, wskazywałyby, że są jakieś przesłanki poważne, żeby jednak nie kandydował. Konrad Piasecki: Ale czy rzeczywiście jest tak, że Donald Tusk podczas wewnętrznych spotkań mówi, że na 90 proc. nie będzie kandydował? Ja nie słyszałem takiej wypowiedzi, ale mam wrażenie, jeszcze z rozmów sprzed jego wyjazdu na wakacje - tydzień temu - że rzeczywiście poważnie się zastanawia nad jednym i nad drugim scenariuszem. I ten urlop służy m.in. temu, żeby nabrać dystansu trochę do bieżących wydarzeń. A po urlopie jakieś wypowiedzi? Nie widziałem go jeszcze. A jeśli sugeruje niekandydowanie, to w Platformie uznaje się tę decyzję za ostateczną, czy wciąż trwa wspieranie i namawianie Tuska do kandydowania? Oczywiście, że trwa napieranie, namawianie. Największym zwolennikiem, żeby Donald Tusk startował jest Grzegorz Schetyna i część tego establishmentu klubu Platformy, bo ona jest zainteresowana zwolnieniem miejsca przez Donalda Tuska. To niekandydowanie Donalda Tuska to jest zabetonowanie sceny politycznej wewnątrz PO. A nie jest tak, że to hamletyzowanie Tuska jest mu potrzebne, żeby właśnie był wspierany, namawiany; by podrzucano mu argumenty? Nie. Tusk jest dosyć twardy w tych sprawach. Należy też pamiętać o jednej rzeczy, że on wypuszcza czasem takie informacje, sprawdza reakcje opinii publicznej i czasem w sposób zaskakujący zmienia stanowisko. Było już tak kilka razy w ciągu ostatnich lat, jak pan pamięta. Narastała jakaś opinia w sprawie, wypowiadali się różni liderzy Platformy i Donald Tusk zaskakiwał kompletnie innym stanowiskiem. Toby wskazywało, że ostatnie wypowiedzi Gronkiewicz-Waltz, Marcinkiewicza, Wałęsy i paru innych osób są też może taką próbą testowania, jak opinia publiczna zareaguje na niekandydowanie. A co jest tym planem alternatywnym, o którym mówi Bronisław Komorowski? Mówi: opracowałem z premierem pewien polityczny plan. Co to za plan? Ja myślę, że to chodzi o ten plan niekandydowania. Tusk nie kandyduje, kandyduje Komorowski? Tak chodzi o to. A pańskim zdaniem Komorowski rzeczywiście zdecydowałby się na kandydowanie? Tak. Z jego otoczenia docierają różne sygnały. O tym, że zdrowie mu szwankuje, że nie za bardzo się pali? Przeprowadziłem z nim rozmowę, czy on ze mną, bezpośrednią w tej sprawie i jestem przekonany, że choć nie jest to łatwe, to decyzja trudna dla jego rodziny, żony i dzieci i wymagająca pewnego wielkiego wysiłku, który jest dla nich jakimś tam ciężarem, to są zdecydowani i Bronisław Komorowski jest zdecydowany kandydować, jeśli taką decyzję podejmie Donald Tusk. Ale widzi pan sondaże. Wie pan, że żadnemu innemu kandydatowi poza Tuskiem nie będzie łatwo. Tuskowi też nie będzie bardzo łatwo. Sondaże są takie, że każdy wygrywa z Lechem Kaczyńskim. A jeśli przegra? Jeśli przegra, to wygra Andrzej Olechowski albo Cimoszewicz. Na pewno nie wygra Lech Kaczyński. Czyli najgorsze co mogłoby się nam wydarzyć w Polsce, się nie wydarzy. Nie zgodzę się z panem, bo uważam, ze Lech Kaczyński w ostatnich miesiącach wykonuje ciężką pracę nad własnym wizerunkiem i ta praca zaczyna przynosić efekty. Ale jeśli pan uważa, że - zacytuję Jarosława Kaczyńskiego - "nasz naród jest jednak normalny", to nie zapomni tego wszystkiego, co było nienormalne w ostatnich czterech latach działalności Lecha Kaczyńskiego. Dziękuję bardzo. Dziękuję. Posłuchaj Kontrwywiadu RMF FM: