Jego zdaniem nie można wykluczyć, że przy marcowej rekonstrukcji do rządu trafi Kazimierz Marcinkiewicz, którego interesują dwa ministerstwa: obrony lub skarbu. Palikot uważa, że z rządu do Parlamentu Europejskiego mogą odejść minister zdrowia i środowiska. Nie wyklucza też Bogdana Klicha. Konrad Piasecki: Proces z prezydentem. To musi być spełnienie pańskich marzeń? Janusz Palikot: W pewnym sensie tak. Jak zwykle emocje prezydentowi pogarszają, a nie ułatwiają sytuacji, bo w takim procesie prezydent siłą rzeczy stanie w obliczu raportu na temat swojego zdrowia, którego pewnie go nie uniknie. Pana partyjni koledzy parokrotnie mówili mi, że jak pan oczami wyobraźni widzi wokandę wypełnioną pozwami Kaczyński kontra Palikot, to pan aż zaciera ręce. Rozumiem, że pan czekał na ten proces i liczył na to, że wreszcie się uda? Faktycznie był taki moment, kiedy miałem już wątpliwości, że Kaczyńscy dadzą się do końca sprowokować, ale okazało się, że jak zwykle nie zawiedli. Wystarczy trochę poczekać i zawsze najlepiej sami sobie zaszkodzą. Słowo stało się ciałem, ale może pan mieć kłopot, bo to pan będzie musiał udowodnić, że prezydent nadużywa alkoholu i nie mam pojęcia, jakiego rodzaju dowodami pan się może w tym procesie posługiwać. Ta sprawa będzie miała dwa wymiary. Pierwszy to rozważenie czy pytanie o to, czy ktoś nadużywa alkoholu. Ja nie twierdziłem, że pan prezydent jest alkoholikiem. Zadałem tylko pytanie, czy prawdą jest, że nadużywa alkoholu. Kwestia jest, czy to pytanie w ogóle jest obraźliwe, czy nie. Druga strona medalu to to, o co pan pyta. Jak udowodnić czy pan prezydent pije czy nie pije? W tej sprawie najprościej będzie powołać stosunków, którzy w stosunku do zwykłego obywatela, jakim w procesie cywilnym jest Lech Kaczyński, podejmą działania takie same jak wobec każdego innego. Zażądamy sprawdzenia, badania i stwierdzenia? W końcu coś takiego jak nadużywanie alkoholu to nie jest coś, co znika z organizmu i z danych na temat jego organów wewnętrznych w ciągu kilku tygodni, tylko się utrzymuje przez lata, więc nie będzie żadnych kłopotów z diagnozą. Ale ma pan w ręku jakiekolwiek dowody, jakichkolwiek świadków - cokolwiek namacalnego, co dałoby panu oręż do ręki? Tak. Świadków jest bardzo wielu. Bardzo wiele osób mówiło o tym, że było świadkami nadużycia alkoholu przez pana prezydenta. Wymieni pan choć dwa nazwiska? Nie, dlatego że to tworzy dla tych osób sytuację bardzo szczególną ze względu na osobę Lecha Kaczyńskiego. Ja sam - jak pan widzi - nie mogę tygodnia odetchnąć bez wniosku do jakiegoś sądu. Nie chcę w tej sytuacji stawiać innych ludzi. Oczywiście w sądzie będę musiał o tym powiedzieć i powiem. Zobaczymy, jak te osoby zachowają się w obliczu sądu - co zeznają faktycznie i czy proces będzie jawny czy tajny. Ja nie wiem, jak zdecyduje o tej sprawie sąd. A nie lepiej byłoby zamiast przegrywać ten proces, to już na wstępie zaproponować ugodę, ślicznie przeprosić i mieć to za sobą? Wie pan co, ja bym się bardzo cieszył, gdybym przegrał ten proces. Gdyby się okazało, że ja przegrałem proces zadając pytanie, czy pan prezydent nadużywa alkoholu, to co by było, gdybym wytoczył wówczas proces Lechowi Kaczyńskiemu za nazwanie mnie klaunem, albo Jarosławowi Kaczyńskiemu za nazwanie mnie błaznem. Ale będzie pan wytaczał te procesy, bo tych określeń pod pańskim adresem jest co niemiara. Cham, błazen, buldog, wariat, ratlerek, popeliniarz? - pan do końca życia się może procesować? No właśnie. Ja się bardzo dziwię, że liderzy PiS-u decydują się na proces cywilny, bo przecież chyba zdają sobie sprawę, że sami poszli znacznie dalej w określeniach na temat mojej osoby. Ja bym oczywiście nie miał nic przeciwko temu, bo ja akceptuję ten poziom debaty publicznej. Uważam, że tak jest - jeżeli chodzi o polityków - że muszą się godzić na najbardziej nawet ostre sformułowania pod swoim adresem, ale jeżeli druga strona rzuca kamienie i wytacza proces cywilny, to ja spokojnie wytoczę na tej samej zasadzie proces tym pozostałym osobom. Czyli wszyscy ci, którzy mówili o chamie, buldogu czy ratlerku, mogą liczyć na pozwy? Niech zbierają pieniądze na odszkodowania. Jeśli przegram z prezydentem, to oni przegrają ze mną.