Według niego ustawy zdrowotne w obecnym kształcie są nie do zaakceptowania, dlatego SLD będzie bronić weta prezydenta. W tej sprawie będzie dyscyplina głosowania - podkreśla. Konrad Piasecki: Czy SLD będzie teraz partią wodzowską? Wojciech Olejniczak: Mam nadzieję, że nie. Myślę, że będzie to partia w pełni demokratyczna, gdzie wszystkie głosy będą się liczyć i będą różne nurty. Dyskusja jest ożywiona. Koledzy z partii mówią - rozwalcowuje Wojtka, pozbawiając go szefostwa klubu. Kiedyś było - cała władza w ręce rad, dzisiaj cała władza w ręce Grzegorza. Tak, jak powiedziałem, w SLD jest dyskusja, świadczy też o tym głosowanie na zarządzie partii. Głosy są podzielone: 10 do 9, czyli nie wszystkim odpowiada takie jednowładztwo. Będzie pan walczył, czy już się pan pogodził ze stratą szefostwa klubu? Tu nie chodzi o moją skromną osobę, jak ostatnio Grzegorz powiedział o sobie. Chodzi o pewne pryncypia, o program, o różne dwie wizje funkcjonowania SLD w Polsce. To jakich pryncypiów nie przestrzega Grzegorz Napieralski? Ja mówię o tym, co klub zrobił przez ostatni rok. To jest kilkadziesiąt projektów ustaw, to są znaczące wystąpienia, to jest wiele dobrego, które było z udziałem tych posłów, którzy muszą podjąć decyzję. Ale będzie pan walczył, czy pan odpuszcza już? Nie, ja nigdy nie odpuszczam. Nie mówię też, że ja będę o tym decydował. O tym mają zdecydować posłowie. Pan wie, że teraz - jak mówią posłowie - na lewicy obowiązuje zasada, że kto nie z Grzesiem, tego zniesiem. Nie, nie obowiązuje taka zasada i ona nigdy nie powinna obowiązywać. Trzeba współpracować. Dzisiaj, kiedy patrzymy na siłę prawicy, Platformy Obywatelskiej i PiS-u, to widzimy wielką różnorodność i w każdej partii kilkadziesiąt osób zdolnych do podjęcia walki politycznej, do przekonywania ludzi do programu. I to jest potrzebne również w SLD. Ani sam Napieralski, ani sam Olejniczak nie wystarczą. W klubie jest 42 posłów. Każdy jest jednakowo przeze mnie ceniony, każdy ma wielkie możliwości aktywności. No dobrze, ale czym pan tak strasznie podpadł temu Grzesiowi Napieralskiemu? Czy to była rzeczywiście kwestia ustaw zdrowotnych, czy to był tylko pretekst, a pan był i tak do odstrzału? Nie wiem. Na pewno nie ustawy zdrowotne, na pewno nie moja wizyta w Krakowie, bo to świadczy o dużej aktywności, a aktywność powinna być doceniona. Napieralski mówi, że było mu przykro, kiedy pan zadeklarował poparcie dla tych ustaw, bo nic nie było załatwione i dogadane, Platforma wcale nie chciała zaakceptować poprawek SLD, a pan wybiegł przed szereg. Dzisiaj wiemy, że to, co dzieje się w służbie zdrowia, jest niedobre i potrzebuje wiele zmian. I pytanie, czy SLD będzie w tym uczestniczyć, czy będzie na marginesie? Ja chciałem, żeby uczestniczyło, i kiedy patrzymy na dorobek, to te ustawy, które są obecnie, nie są do zaakceptowania jeszcze przez nas, ale są znacznie lepsze dzięki naszym poprawkom, niż te suche Platformy Obywatelskiej.